[b]Rz: Przywódcy czterech największych państw UE spotkali się w ostatni weekend na miniszczycie w Paryżu. Ale niektórzy, jak premier Hiszpanii, obrazili się za brak zaproszenia.[/b]
Zawsze jest problem znalezienia równowagi. Jasne jest, że jeśli cztery państwa, jak Wielka Brytania, Francja, Niemcy i Włochy, coś uzgodnią, to tworzy to pozytywną dynamikę dla całej Unii. Ale z drugiej strony trzeba unikać wrażenia, że te państwa chcą narzucić swój punkt widzenia pozostałym, zarówno mniejszym, jak i większym, w tym Hiszpanii czy Polsce. Chodziło więc raczej o koordynację i wymianę doświadczeń. Nie zapadły żadne wielkie decyzje. Do nich doszło kilka dni później na spotkaniu ministrów finansów wszystkich państw UE w Luksemburgu. Nie wiem więc, czy ten pierwszy szczyt był niezbędny. Ale na pewno nie był szkodliwy. Bo byłoby szkodą, gdyby decyzje ważne dla Unii zapadły bez udziału wszystkich jej członków.
[b]A jak było na spotkaniu ministrów finansów w Luksemburgu? Czy widać sygnały jedności w odpowiedzi na kryzys finansowy?[/b]
Ważne, choć pewnie mało spektakularne, jest potwierdzenie unijnych zasad niedyskryminacji. Żeby uczestnicy rynku mieli pewność, że jeśli będzie jeszcze gorzej, to poszczególne rządy nie zrobią niczego, co naruszałoby te zasady.
[b]Na razie nie widać koordynacji działań w Unii, bo poszczególne kraje same ratują swoje instytucje finansowe. Na przykład Irlandia, kosztem Wielkiej Brytanii.[/b]