[b]Rz: Amerykański Kongres przeznaczy 14 mld dolarów na ratowanie swoich firm motoryzacyjnych przed kryzysem. Przemysł samochodowy to dla USA chyba coś więcej niż inne branże. Wiemy, że Amerykanie wielbią duże i paliwożerne auta.[/b]
[b]Mariusz Max Kolonko:[/b] Ameryka zawsze była krajem dużych samochodów. Model paliwożernych potworów wpisywał się w symbolikę tego kraju. Proszę zwrócić uwagę, że to właśnie w USA stworzono takie sformułowanie jak krążownik szos, mające w swoim wyrazie obrazować nie tylko masywność pojazdu, ale także ogrom przestrzeni, a przez to wielkość kraju. To w latach 50. symbolika samochodu była asymilowana przez kulturę amerykańską. Pojawiły się tzw. filmy drogi. Autostrada, samochód i przygoda stały się też częścią literatury, choćby kultowej książki „W drodze” Jacka Kerouaka. Prawdziwie amerykański samochód to zawsze była potężna maszyna dająca poczucie bezpieczeństwa i komfortu.
[b]Wielkość pojazdów kojarzy się w USA z bezpieczeństwem[/b]
Aby to zrozumieć, wystarczy spojrzeć na gigantyczne kilkupasmowe autostrady, dzięki którym w ciągu paru godzin można pokonać przestrzeń wielkości Polski. Taka podróż wymaga poczucia bezpieczeństwa, a bezpieczeństwo daje duży rozmiar pojazdu. Dzięki niemu rośnie pewność, że nawet w trakcie wypadku wyjdziemy z niego bez szwanku, bo samochód nas ochroni. Pokonywanie przestrzeni wpływa w USA na sposób myślenia. Odległość liczy się tu nie w milach, a w czasie, który jest potrzebny na przebycie jej samochodem. Innymi słowy, nikt nie powie „mieszkam 50 mil od miasta”. Powie za to: „do miasta mam 20 minut”. Takie myślenie powoduje, że nikt się nie ogląda specjalnie na to, ile ten potwór pali. Dzięki benzynie kręci się amerykańska gospodarka, więc wszystkim zależy na tym, aby była tania.
[b]Czy to oznacza, że dla Amerykanina samochód jest czymś więcej niż pojazdem?[/b]