[b][link=http://blog.rp.pl/blog/2009/03/04/ewa-k-czaczkowska-kto-na-czele-episkopatu/]skomentuj na blogu[/link][/b]
Trwający od dłuższego czasu festiwal informacji w mediach o kolejnych "pewnych" kandydatach na nowego przewodniczącego episkopatu wydaje się na razie bezprzedmiotowy, bo sami biskupi nie wiedzą jeszcze, na kogo zagłosują 10 marca. Do tej pory bowiem żaden z potencjalnych kandydatów ani nie zadeklarował, że na pewno będzie startował w wyborach, ani nie oświadczył, iż się wycofuje. To się okaże dopiero w dniu głosowania, gdy na sali obrad padną nazwiska prawdopodobnych kandydatów: kard. Stanisława Dziwisza, abp. Sławoja Leszka Głódzia, abp. Stanisława Gądeckiego, abp. Kazimierza Nycza, może kogoś jeszcze.
Z informacji "Rz" wynika, że z ubiegania się o następną kadencję, wbrew wcześniejszym sugestiom, nie zrezygnował abp Józef Michalik. Jednak jeżeli będzie startował, to prawdopodobnie udziału w wyborach odmówi kard. Stanisław Dziwisz, uważany w mediach za faworyta.
To prawda, gdyby episkopat kierował się sondażami popularności na temat, "kogo Polacy uważają za największy autorytet w Kościele", to nowym przewodniczącym powinien zostać właśnie metropolita krakowski. Ale decyzje w episkopacie zapadają inaczej.
Działania tego gremium są przede wszystkim wyrazem dążenia do szerokiego konsensusu, a dopiero w drugiej kolejności poparcia dla określonych poglądów i personalnych sympatii. W dodatku owo potencjalne poparcie w wyborach trudno oszacować, gdyż o jego wyniku decydują głosy najliczniejszej, a najmniej rozpoznanej grupy w episkopacie, tzn. biskupów pomocniczych. Jest ich 59 przy 43 biskupach diecezjalnych.