Przyspieszone wybory ze strachu przed nowymi partiami?

Przyspieszone wybory to wariant, który coraz częściej rozpatruje się w otoczeniu Donalda Tuska. Forsować mają go zwłaszcza osoby odpowiedzialne za PR

Aktualizacja: 26.11.2010 20:55 Publikacja: 26.11.2010 20:43

Przecieki o tym, że PO może doprowadzić do przeprowadzenia wyborów parlamentarnych we wcześniejszym terminie, nasilają się od kilku tygodni. Wynika z nich, że o tym wariancie – jako ucieczce do przodu – kilkakrotnie debatowano w najbliższym otoczeniu szefa rządu. Informacje na ten temat ujawniały już "Rz" i "Gazeta Wyborcza". W piątek pisał o tym portal Wpolityce. pl. Tego samego dnia w wywiadzie w Radiu TOK FM o wcześniejszych wyborach mówił Janusz Palikot. Poseł podał nawet konkretną datę. Miałyby się odbyć 27 marca, czyli dokładnie za cztery miesiące.

Według Palikota momentem zwrotnym będzie debata budżetowa, na której Donald Tusk może przedstawić np. rozwiązania uderzające w KRUS, czyli coś, na co nie zgodzi się PSL. – Tusk na tym zyskuje, bo chce reformować. PSL też zyskuje w swoim środowisku, bo nie daje KRUS – wyjaśniał Palikot. Dodawał, że propagandowym bezpiecznikiem będzie argument, iż wybory jesienne zaburzą trwającą wówczas polską prezydencję w UE.

A faktycznym powodem przyspieszenia wyborów miałby być strach przed ugrupowaniem Joanny Kluzik-Rostkowskiej i Ruchem Poparcia Palikota. To strach, który może połączyć wszystkie partie. Kluzik-Rostkowska może bowiem "urwać" wyborców PiS, PO i PSL, Palikot – Platformy i SLD.

Według dotychczasowych przecieków pomysł z wiosennymi wyborami nie podoba się premierowi Tuskowi. Forsować zaś go mają osoby odpowiedzialne za PR – przede wszystkim szara eminencja dworu Tuska, czyli Igor Ostachowicz.

Przypomina to sytuację z początku roku 2006 r., gdy w kierownictwie PiS debatowano nad tym samym. Wówczas też osoby odpowiedzialne za PR i kampanie wyborcze – Adam Bielan i Michał Kamiński – parły do wyborów. Ich zdaniem przemawiały za tym wysokie notowania PiS. Przeciw był głównie śp. prezydent Lech Kaczyński. Przeważyło jego zdanie, że poparcie może spaść, bo społeczeństwo zareaguje negatywnie na kolejne awantury wyborcze.

W PO słychać teraz podobne argumenty. Jeden z bardziej wpływowych szefów regionów przekonuje, że struktury partyjne nie dostały na razie ani jednego sygnału do gotowości. Ale wiadomo, że struktury to dobrze naoliwione maszynki, które w każdej chwili można przestawić na tryb wyborczy.

Na razie jednak poparcie dla dużych partii utrzymuje się w normie. Nie widać, by raczkujące ugrupowanie Kluzik-Rostkowskiej mogło komukolwiek coś uszczknąć. Gdyby jednak okazało się, że wyborcy chcą czegoś nowego, to prawdopodobieństwo rozwiązania Sejmu przez stare partie wzrośnie. Do wcześniejszych wyborów są bowiem gotowe, czego nie da się powiedzieć o aspirantach do zaistnienia na scenie politycznej.

Przecieki o tym, że PO może doprowadzić do przeprowadzenia wyborów parlamentarnych we wcześniejszym terminie, nasilają się od kilku tygodni. Wynika z nich, że o tym wariancie – jako ucieczce do przodu – kilkakrotnie debatowano w najbliższym otoczeniu szefa rządu. Informacje na ten temat ujawniały już "Rz" i "Gazeta Wyborcza". W piątek pisał o tym portal Wpolityce. pl. Tego samego dnia w wywiadzie w Radiu TOK FM o wcześniejszych wyborach mówił Janusz Palikot. Poseł podał nawet konkretną datę. Miałyby się odbyć 27 marca, czyli dokładnie za cztery miesiące.

Publicystyka
Joanna Ćwiek-Świdecka: Czy nauczyciele będą zarabiać więcej?
Materiał Promocyjny
Mieszkania na wynajem. Inwestowanie w nieruchomości dla wytrawnych
Publicystyka
Estera Flieger: Wygrał Karol Nawrocki, więc krowy przestały się cielić? Nie dajmy się zwariować
Publicystyka
Rusłan Szoszyn: 6000 zamrożonych zwłok albo jak zapamiętamy Rosję Putina
Publicystyka
Bogusław Chrabota: O pilny ratunek dla polskich mediów publicznych
Publicystyka
Jędrzej Bielecki: Ukraina może jeszcze być w NATO