[b]W atakach na Motykę można jednak przeczytać, że neguje on ludobójstwo na Wołyniu. Tymczasem w swojej najnowszej książce “Od rzezi wołyńskiej do akcji “Wisła”” wyraźnie pisze, że UPA dokonała na Polakach ludobójstwa.[/b]
Akurat w tej sprawie Motyka zmienił zdanie, ewoluował. Ostatnio mówi już o ludobójstwie, czego wcześniej konsekwentnie unikał, używając rozmaitych eufemizmów, takich jak “konflikt” czy “akcja antypolska”. Słowo “ludobójstwo” nie znalazło się również w tych nieszczęsnych, fatalnych “Tekach edukacyjnych IPN” dla nauczycieli, które są jego dziełem.
[b]Grzegorz Motyka powiedział “Gazecie Wyborczej”, że środowiska kresowe chcą upokorzyć Ukrainę, rzucić ją na kolana. On się na to nie godzi i dlatego jest atakowany.[/b]
Absolutnie się z tym nie zgadzam. Protestuję przeciwko przedstawianiu środowisk kresowych jako “antyukraińskich”. Środowiska te są antynacjonalistyczne. A to duża różnica. Na pewno nie chcą również “rzucić Ukrainy na kolana”. Kresowiacy doskonale wiedzą, że Ukraina nie jest jednolita, jeżeli chodzi o stosunek do UPA. Nacjonaliści królują głównie na Zachodzie, na dawnych terenach II RP...
[b]...a na wschodzie Ukrainy, gdzie UPA jest krytykowana, dominują ludzie o prosowieckim i prorosyjskim nastawieniu. Mamy być z nimi w jednym obozie? Ksiądz Isakowicz-Zaleski już raz brał udział w Kijowie w konferencji organizowanej przez weteranów Armii Czerwonej...[/b]
Wcale nie musimy wybierać między nacjonalistami, którzy z nostalgią myślą o Banderze, a rusofilami, którzy z nostalgią myślą o Stalinie. Na Ukrainie jest wiele osób, które plasują się pośrodku. Krytycznie oceniają zarówno Banderę, jak i Stalina. Właśnie ci ludzie są naszymi potencjalnymi sojusznikami, na nich musimy stawiać. Nawet jeżeli nie są oni tak widoczni jak pozostałe dwie, skrajne grupy.
[b]Wróćmy do Motyki. Jakie jeszcze zarzuty wysuwają pod jego adresem Kresowiacy?[/b]
Niepokój wzbudza choćby zrównywanie ludobójstwa na Wołyniu z 1943 roku z akcją “Wisła” z roku 1947, czyli przesiedleniem przez władze komunistyczne około 150 tys. Ukraińców z ziem południowo-wschodnich na ziemie zachodnie i północne. Takie zestawienie jest niedopuszczalne. Ludobójstwo jest najstraszniejszą zbrodnią na świecie. Akcja “Wisła” była tylko wysiedleniem.
[b]Dość brutalnym.[/b]
Zależy do czego ją porównać.
W porównaniu z masowymi wysiedleniami Polaków dokonanymi przez Sowietów w latach 1939 – 1941 czy wypędzeniami niemieckimi z Warthegau było to robione względnie humanitarnie. Tych ludzi nie mordowano, nie katowano w więzieniach. Wysyłano ich na inne terytoria, gdzie dostawali domy, gospodarstwa, często nawet finansowe wsparcie państwa. Gdyby nie akcja “Wisła” – czego Motyka nie chce przyjąć do wiadomości – działalność UPA na terenie Rzeszowszczyzny i Lubelszczyzny by nie ustała. Organizacja ta korzystała bowiem ze wsparcia ludności – wymuszonego lub dobrowolnego.
[b]Właśnie to miałem na myśli. Tocząc spór z Ukraińcami, broni pani działań komunistów.[/b]
Zapewniam, że gdyby Polska po wojnie była niepodległym państwem, jej władze podjęłyby dokładnie taką samą decyzję. Na tym terytorium po wojnie po prostu nie dało się normalnie żyć. Działalność UPA, zamiast wygasać, tylko się nasilała. Ludzie wyczerpani sześcioletnią wojną w dalszym ciągu trzęśli się o życie swoje i swoich bliskich. Żadne państwo nie mogłoby czegoś takiego tolerować.
[b]Ale czy nie było innego rozwiązania niż przemoc? Powiedziała pani, że UPA chciała stworzyć Ukrainę dla Ukraińców. Komunistyczne władze za pomocą akcji “Wisła” chciały zaś stworzyć Polskę dla Polaków.[/b]
Raczej uporać się z nacjonalizmem ukraińskim. Podkreślam raz jeszcze – obie strony stosowały zupełnie nieporównywalne metody. Poza tym ci ludzie zostali przesiedleni na terytoria należące do Polski. Oczywiście przesiedlenie nie jest niczym przyjemnym. Wielu ludziom stała się krzywda. Skuteczniejszego sposobu jednak nie było.
[b]Ale komuniści strzelali i do upowców, i do akowców. Trudno mi w sporze między antykomunistycznymi partyzantami a komunistami solidaryzować się z tymi ostatnimi. Nawet jeżeli mówili po polsku.[/b]
Mój ojciec Władysław, z którym razem napisałam książkę “Ludobójstwo dokonane przez nacjonalistów ukraińskich na ludności polskiej Wołynia 1939 – 1945”, siedział po wojnie we Wronkach za działalność w AK. Jest więc ofiarą reżimu komunistycznego. Mimo to uważa, że dla akcji “Wisła” nie było alternatywy.
[b]Mówi pani, że gdyby Polska była niepodległa, zrobiłaby to samo. Może pojawiłby się jednak jakiś drugi Henryk Józewski i wystąpił z projektem polsko-ukraińskiej ugody w duchu jagiellońskim?[/b]
Ale druga strona nie miała najmniejszej ochoty na takie porozumienie. Jej program sprowadzał się do tego, żeby przetrwać w lasach do wybuchu III wojny światowej. Ukraińscy nacjonaliści z Polakami nie chcieli rozmawiać. Chcieli ich mordować. Mówi pan o wojewodzie Józewskim, który w latach 30. prowadził na Wołyniu liberalną politykę wobec Ukraińców. I co? Nacjonaliści szykowali na niego zamach. A jak potraktowali innego zwolennika ugody polsko-ukraińskiej Tadeusza Hołówkę? Zastrzelili go! To była właśnie odpowiedź na polskie zabiegi.
[b]Czyli nie ma możliwości, by środowiska kresowe zgodziły się na obecność Grzegorza Motyki w radzie IPN?[/b]
Nie. Istnieje bowiem duże prawdopodobieństwo, że na stanowisku tym będzie on miał poważny wpływ na działalność badawczą i edukacyjną instytutu na odcinku polsko- -ukraińskim. W efekcie mogą być zacierane różnice między katem i ofiarą. Mordercy Polaków mogą być gloryfikowani. Nie można do tego dopuścić.
[b]Czy trwa jakiś dialog pomiędzy Motyką a historykami prezentującymi ten punkt widzenia? Czy spotykacie się na konferencjach naukowych? Dyskutujecie?[/b]
Niestety, niezwykle rzadko.
A jeśli już, to nie odbywa się to w przyjemnej atmosferze. W 2001 czy 2002 roku brałam udział w konferencji IPN w Lublinie. Było to świeżo po wydaniu “Ludobójstwa” i miałam wygłosić referat. W jego tytule użyłam właśnie słowa “ludobójstwo”. Motyka, razem z Pawłem Machcewiczem, nie wyrazili zgody, by tytuł ten znalazł się w programie konferencji. Od tego czasu dyskutowaliśmy chyba tylko raz. Mniej więcej pięć lat temu. Jestem jednak otwarta na dialog. Liczę na to, że Grzegorz Motyka uzna nasze argumenty i – skoro jest już gotowy przyznać, że na Wołyniu jednak miało miejsce ludobójstwo – z czasem zmieni zdanie także w innych sprawach.
[i]Ewa Siemaszko zajmuje się badaniem ludobójstwa dokonanego na Polakach na Wołyniu w czasie II wojny światowej.
Była współautorką wystaw “Zbrodnie NKWD na Kresach Wschodnich II RP: czerwiec – lipiec 1941” oraz “Wołyń naszych przodków”. Za monografię “Ludobójstwo dokonane przez nacjonalistów ukraińskich na ludności polskiej Wołynia 1939 – 1945” przygotowaną wraz z ojcem Władysławem została uhonorowana Nagrodą im. Józefa Mackiewicza w roku 2002[/i]