To komentarz sprzed ponad trzech lat do decyzji sądu o zatrzymaniu na 48 godzin i doprowadzeniu przez policję Katarzyny Hejke i Tomasza Sakiewicza, dziennikarzy „Gazety Polskiej”, na proces karny o pomówienie, jaki im wytoczył TVN. Sędzią wydającym tę kontrowersyjną decyzję był Maciej Jabłoński, ten sam, który właśnie wysyła autora krytycznych słów pod swoim adresem na badania psychiatryczne.
Nie rozumiem, jak to możliwe, że sędzia wydający decyzje kontrowersyjne nawet dla tych, którym powinny być na rękę – a przypominam, po tej decyzji sądu TVN zdecydował się wycofać pozew karny przeciwko Hejke i Sakiewiczowi – dostaje do sądzenia kolejne sprawy o takiej wadze, może funkcjonujący w tym sądzie system przydzielania spraw jest całkowicie ślepy i nie ma w tym niczyjej decyzji – los lub kolejność zdecydowały, że akurat sędzia Jabłoński dostał kolejną okazję popisania się w trudnym, kontrowersyjnym i bardzo medialnym procesie.
Ale są chyba – a na pewno powinny być – jakieś procedury korygowania ślepego losu, jeśli w jego wyniku sprawa trafia nie tylko do kogoś kto już pokazał, że sobie nie bardzo radzi, ale przede wszystkim do kogoś, kto ma tu tak wyraźny konflikt interesów. Wszyscy jesteśmy tylko ludźmi, danie sędziemu niedawno tak brutalnie ocenionemu przez Kaczyńskiego tak poręcznej pałki na oponenta, i to w trakcie kampanii wyborczej, jest proszeniem się o kolejne kłopoty. Bo jako się rzekło, jesteśmy tylko ludźmi. I nawet gdyby decyzja Jabłońskiego w sprawie przymusowej psychuszki dla Kaczyńskiego była jak najbardziej uzasadniona (osobiście uważam, że nie jest ani trochę) to i tak każdy miałby prawo powątpiewać, że to merytoryczne względy za nią stoją, a nie złośliwa chęć odegrania się za tamte słowa.