Donald Tusk przedstawił przede wszystkim instrumentarium równowagi finansowej, co stanowiło sedno tego expose. Moim zdaniem to wystąpienie nie było pełne. Nie da się wszystkiego powiedzieć - starą tradycją było to, że premierzy mówili o wszystkich dziedzinach po kolei. Donald Tusk wybrał metodę selektywnej prezentacji. Pominął całą politykę zagraniczną, kwestię polityki europejskiej, stawiając jedną, bardzo ważną tezę - o dążeniu Polski do tego, by być w ścisłym gronie decydującym o sprawach przyszłości Unii Europejskiej. W innych sprawach poruszał się głównie po kwestiach, za brak których był krytykowany - dodatków, emerytur, wieku emerytalnego, polityki rodzinnej.
Oleksy stwierdza, że wielość kwestii finansowych poruszonych w exposé nie jest przypadkiem:
Premier Tusk jest w szponach księgowego Rostowskiego. Ludzie rozumują głównie kategoriami gospodarstwa domowego, a nie kategoriami równowagi w państwie. Premier nie powiedział o likwidacji wszystkich ulg. Te rodzinne są dobrym ruchem we właściwą stronę. To expose było skonstruowane w sposób interesujący i słuszny. Nie wiem tylko, dlaczego na pierwszym planie wyeksponowano emerytury i wiek emerytalny.
Na temat pracy rządu:
Budżet będzie lada moment dyskutowany, zobaczymy, jak będzie wyglądało roczne gospodarowanie wydatków i przychodów w budżecie, jak będzie kształtował się deficyt. Osobiście wątpię w te zapowiedzi - że za rok deficyt będzie wynosił 3 proc. a trzy lata 1 proc. Nie wierzę też w świetlaną, czteroletnią sielankę tego rządu. Uważam też, że będzie miał on kłopoty po połowie kadencji. Zaczną się napięcia, ludzie przy cięciach dochodowych i ograniczaniu konsumpcji i popytu wewnętrznego, przy dużych skokach ceny energii, nie zniosą drożyzny.