Tomasz Lis: Premierowi warto zaufać

Redaktor naczelny „Wprost” swój wstępniak drukuje pod hasłem „Mówiąc wprost”. W tym tygodniu 10936 znaków postawionych przez siebie opatrzył tytułem „Bez znieczulenia”. Trudno dziś w polskich mediach o lepsze laurki dla szefa rządu

Publikacja: 21.11.2011 20:46

Tomasz Lis: Premierowi warto zaufać

Foto: W Sieci Opinii

Naprawdę miło byłoby popływać sobie na fali populizmu i puszczania oka do ludzi, którzy z propozycji premiera mogą być niezadowoleni. Byłoby, ale robić tego w tym miejscu nie będziemy, bo nie można postępować nieodpowiedzialnie, jeśli innych wzywa się do odpowiedzialności. 

I dlatego Lis musi rozpływać się nad exposé:

Każde z tych rozwiązań oddzielnie i wszystkie razem są bowiem słuszne. Zbyt łatwe byłoby mówienie teraz, że jest inaczej. (…)

Premierowi warto zaufać. (…) Donald Tusk zachował się, jak przystało na lidera. Zgromadził władzę i wielkie społeczne poparcie, ogromny polityczny kapitał – nie po to, by się nim upajać, lecz po to, by płacić nim za to, co trzeba zrobić dla Polski. Przedstawił być może najambitniejszy plan od 1989 r. Na pewno wie, jak trudne czeka go zadanie i jak wielkie mogą być koszty całej operacji – i dla ludzi, i dla niego samego. Pokazał nam kij – cięcia, ale i marchewkę – wizję bezpiecznej przyszłości, silnej Polski, dostatnio żyjących Polaków.

Niestety, są ludzie, którzy - jak Lis zauważa niczym trener pierwszej klasy mówiący do szafy w "Misiu" - wkładają kij w szprychy:

Forsowanie każdego z tych pomysłów oddzielnie napotka na wielki opór. Za każdy projekt ustawy, który przeniesie te propozycje ze sfery obietnic do sfery realnej, Donald Tusk zapłaci polityczną cenę. Trudno tego aktu politycznej i osobistej odwagi nie docenić. 

I tak dalej, i tym podobnie przez bite dwie strony. Rozdzielone jedną całostronicową fotografią „DONALD TUSK wygłasza exposé w Sejmie. 18 listopada 2011 r.”. Dobrze, że dodano datę, bo nieuważny czytelnik mógłby mieć nie tylko skojarzenia z czasami słusznie minionymi, ale i sądzić, że oto mąż stanu nastał u nas po czteroleciu jakiegoś Andreasa Papandreu…

Jednak i tą rafę dzielnie Lis opływa:

Słuchając Donalda Tuska, można było oczywiście zastanawiać się, dlaczego to wszystko słyszymy teraz, dlaczego nie rok, dwa, trzy lata temu? To zasadne pytanie, bo przecież wtedy zaczęte reformy już przynosiłyby efekty. Jednak słuchając liderów ugrupowań opozycyjnych, trudno było nie zadać sobie pytania, z jakiej urwali się choinki Jarosław Kaczyński i Janusz Palikot.

Autor kontynuuje:

Donald Tusk poświęcił wiele czasu i energii, by Schetynę odsunąć w polityczny niebyt. Być może uznał, że forsowanie naprawdę ambitnego planu wymaga absolutnego spacyfikowania wewnątrzpartyjnej opozycji. Coś tu jednak nie gra. Tusk nie bał się ogłosić niezbędnych cięć, nie bał się gniewu Polaków, a bał się Schetyny? Dziś wygląda na to, że premier ma słabą opozycję poza partią i żadnej w partii. Pełnia władzy. Pełnia odpowiedzialności. 

Lis informuje, że w pacyfikacji opozycji są jeszcze niedociągnięcia:

Gowin nadaje się do ministerstwa sprawiedliwości wyłącznie w tym sensie, że zawsze był dość blisko i Prawa, i Sprawiedliwości.

A jeśli jest coś, co martwi Tomasza Lisa, to by Polacy za cztery lata Donaldowi Tuskowi należnie, nie kurtuazyjnie, podziękowali.

I z tą nadzieją możemy się zgodzić. Dwuznaczność, panie redaktorze, „mówiąc wprost” pewnie nie była zamierzona. Bo jak pan słusznie zauważa:

Wiarygodność ma swoją cenę. Albo inaczej – jest bezcenna. 

Publicystyka
Roman Kuźniar: 100 dni Donalda Trumpa – imperializm bez misji
Publicystyka
Weekend straconych szans – PiS przejmuje inicjatywę w kampanii prezydenckiej?
felietony
Marek A. Cichocki: Upadek Klausa Schwaba z Davos odkrywa prawdę o zachodnim liberalizmie
Publicystyka
Koniec kampanii wyborczej na kółkach? Dlaczego autobusy stoją w tym roku w garażach
Materiał Promocyjny
Tech trendy to zmiana rynku pracy
analizy
Jędrzej Bielecki: Radosław Sikorski nie ma już złudzeń w sprawie Donalda Trumpa
Materiał Partnera
Polska ma ogromny potencjał jeśli chodzi o samochody elektryczne