W salonie24.pl przywołuje on koncepcję prawdopodobieństwa subiektywnego:
Załóżmy, że do obstawienia (wielkimi pieniędzmi) mamy zakład, kto dłużej przetrwa: Kaczyński czy Tusk? Wyobraźmy sobie, że zmuszeni jesteśmy postawić na to połowę naszych rocznych dochodów. Wtedy dowiemy się prawdy. Jestem przekonany, że po tym eksperymencie myślowym niejeden złapie się na tym, że pisze co innego, a co innego myśli…
Bloger proponuje też zgoła odmienną od rytualnie przyjętej oceny kolejnych wyborów (oczywiście wszystkich po 2005 r., gdy PiS zgarnęło wielką kumulację):
Komentatorzy wypominający Kaczyńskiemu 6-te pod rząd przegrane wybory nie potrafią najwyraźniej przeprowadzić nawet prostego indukcyjnego rozumowania: przegrał raz – nic, przegrał drugi raz – nic,..., przegrał szósty raz – nic. Miał 20-30%, ma 20-30%. I tu wniosek: jeszcze długo będzie miał. Rzecz w tym, że strategia, jaką w tej chwili obrał J. Kaczyński (trwanie bez zmian) zapewnia mu długoletnie utrzymywanie pozycji (a jego wiernym partyjnym towarzyszom – miejsca w Sejmie). PiS, przy tej strategii, jeśli nawet będzie tracił elektorat, to bardzo powoli i z pewnością zatrzyma się znacznie powyżej stanu posiadania PSL-u (który to PSL przegrywa wszystkie wybory, i co z tego?).
Jak zauważa – zwolennikom i przeciwnikom PiS publikającym na S24 „nie o to chodzi”. Ich ożywiłoby ostateczne zwarcie, przynoszące przełom lub klęskę…