Emocje dają politykom trochę spokoju

Doprowadzenie sytuacji politycznej do wrzenia daje odetchnąć liderom największych partii. Mogą uporządkować sytuację we własnych szeregach

Publikacja: 21.03.2012 20:09

Kryzys w koalicji wcale nie zaczął się od rozbieżności PO  i PSL w sprawie kształtu reformy emerytalnej. Pierwsze pęknięcia pojawiły się na niej, gdy minister finansów Jacek Rostowski kazał ludowcom spłacić cały dług wobec Skarbu Państwa. Chodziło w sumie o 20 mln zł, jakie PSL musi zapłacić za błąd proceduralny podczas kampanii wyborczej w 2001 r. Od tego momentu było jasne, że zgody w koalicji nie będzie.

Tyle że stan napięcia wcale nie oznacza zmartwienia dla liderów koalicji. Co prawda ludowcy znaleźli się w bardzo trudnej sytuacji finansowej, ale Waldemar Pawlak zyskał pretekst, by zacząć z premierem ostrą grę. Już nie musi być lojalnym partnerem Platformy, za którą partyjne doły PSL nie przepadają.

Odgrywając w koalicji rolę dobrego policjanta, Pawlak nie tylko może podbijać słupki poparcia dla swojej formacji, ale także pokazuje członkom partii, że jest graczem pierwszej ligi. Jeśli zmusi Tuska do ustępstw, będzie miał w kieszeni sukces w wyborach o stanowisko prezesa PSL.

Na zwarciu nie traci także Platforma. W sytuacji spadających sondaży i wyczerpania się antypisowskiego paliwa liderzy PO muszą znaleźć inny sposób na ucieczkę do przodu. Walcząc o zniechęcony elektorat z dużych miast, musi jak najszybciej odsunąć uwagę od kolejnych porażek i pogarszającej się sytuacji gospodarczej. Na tle ludowców Platforma ma szansę wyglądać jako jedyna modernizacyjna siła w kraju. To po raz kolejny zapewni Tuskowi poparcie elit i głównych mediów.

Doprowadzenie sytuacji politycznej do stanu wrzenia powoduje także, że wewnętrzna opozycja musi zaprzestać ataków na lidera i stanąć za nim murem. Sama groźba wcześniejszych wyborów przywraca hierarchię w partii. To lider będzie przecież decydował o kształcie list.

Na medialnej walce koalicjantów zyskuje także opozycja, a dokładniej jej część. Ruch Palikota, stając się nagle alternatywnym koalicjantem dla Platformy, otrzymuje legitymację gracza pierwszej ligi. Wychodzi z roli partii egzotycznej, a wszyscy muszą zacząć słuchać, co mają do powiedzenia w kluczowej dla państwa sprawie, jaką jest reforma emerytalna.

Ręce zaciera też Jarosław Kaczyński. Widmo wcześniejszych wyborów zmusza do mobilizacji lokalnych działaczy i akurat w czasie wyborów do władz lokalnych partii pokazuje, że najważniejsza jest jedność. A ta oznacza w rzeczywistości lojalność wobec lidera.

W kropce jest jedynie SLD. Przestał być atrakcyjnym koalicjantem dla PO, bo ma za mało szabel i zdecydowanie opowiedział się przeciwko podniesienia wieku emerytalnego. Leszek Miller poza kilkoma dowcipami nie jest w stanie powiedzieć nic, co podnosi polityczne emocje. Przesilenie polityczne może oznaczać dla niego początek końca. Musiałby wtedy – jak Mieczysław Rakowski – wyprowadzić sztandar.

Kryzys w koalicji wcale nie zaczął się od rozbieżności PO  i PSL w sprawie kształtu reformy emerytalnej. Pierwsze pęknięcia pojawiły się na niej, gdy minister finansów Jacek Rostowski kazał ludowcom spłacić cały dług wobec Skarbu Państwa. Chodziło w sumie o 20 mln zł, jakie PSL musi zapłacić za błąd proceduralny podczas kampanii wyborczej w 2001 r. Od tego momentu było jasne, że zgody w koalicji nie będzie.

Pozostało 83% artykułu
Publicystyka
Rosja zamyka polski konsulat. Dlaczego akurat w Petersburgu?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Publicystyka
Marek Kozubal: Dlaczego Polacy nie chcą wracać do Polski
Publicystyka
Jacek Nizinkiewicz: PiS robi Nawrockiemu kampanię na tragedii, żeby uderzyć w Trzaskowskiego
Publicystyka
Estera Flieger: „Francji już nie ma”, ale odbudowała katedrę Notre-Dame
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Publicystyka
Trzaskowski zaczyna z impetem. I chce uniknąć błędów z przeszłości