Łukasz Warzecha, odnosząc się do sprawy skłotu przy ul. Elbląskiej w Warszawie, pisze:
Jak wiadomo, nie tylko w Warszawie, ale w wielu miastach Polski ludzi wyrzuca się często z mieszkań. Najczęściej dlatego, że przestali płacić. Ci ludzie radzą sobie potem w różny sposób, ale raczej nie zdarza się, żeby brała ich ochoczo w obronę wielka gazeta („Wyborcza”) oraz tygodnik („Przekrój”), żeby ich wyrzucenie było jednym z głównych tematów lokalnych serwisów, żeby policja kapitulowała w obliczu kamer i żeby urząd miasta dbał, aby nie stała im się krzywda. Mimo że – w przeciwieństwie do skłotersów – nie zajmowali swoich mieszkań na rympał, ale mieszkali w nich zwykle od dawna.
Warzecha sugeruje, że być może ci wyrzucani z domów powinni „nie tyle wziąć przykład ze skłotersów, ale po prostu nimi zostać”. Dla tych, którzy uznaliby to za rozsądne rozwiązanie, ma kilka porad:
Należy skontaktować się z najbliższą delegaturą „Krytyki Politycznej” i poinformować, że w swoim mieszkaniu urządza się skłot. Dobrze też zmienić styl ubierania na niedbały i lekko przybrudzony, aby nabrać wiarygodności. Można zacząć się pojawiać na spotkaniach różnych lewackich grupek. Mieszkanie należy udekorować plakatami z Che Guevarą, Leninem, ewentualnie reprodukcjami Sasnala.
Co więcej?