Wojciech Wybranowski: Ewa Kopacz nie musi się niczego obawiać

Kiedy zawiązuje się grupa, która kłamstwami, półprawdami osłania się przed odpowiedzialnością, każdy z członków grupy będzie chronił innego. Bo gdy pęka jedno ogniwo, zagrożona może być cała reszta

Publikacja: 27.09.2012 11:43

Wojciech Wybranowski: Ewa Kopacz nie musi się niczego obawiać

Foto: W Sieci Opinii

 

Specjalnie dla „W Sieci Opinii"

 

W demokratycznym państwie prawa, w państwie, które szanuje swoich obywateli i dba o standardy życia politycznego i publicznego Ewa Kopacz w pilnym trybie straciłaby stanowisko Marszałka Sejmu. I byłaby to najłagodniejsza z możliwych konsekwencja postępków poseł Kopacz – wielokrotnego wprowadzenia w błąd opinii publicznej, podania nieprawdziwych informacji.  Polska państwem prawa nie jest, standardy demokracji – tej stosowanej przez ekipę Donalda Tuska - coraz bardziej przypominają model quasi putinowski, więc zaufana szefa rządu o stanowisko może się nie bać.

Wścieklizna premiera

Dzisiejszy „Super Express” informuje, ze premier Tusk się wściekł. Wścieklizna premiera akurat nie dziwi, w poprzedniej kadencji wściekał się kilkadziesiąt razy a to na swoich współpracowników, a to na służby specjalne, ale z tego wściekłego toczenia piany nie wynikały żadne konsekwencje wobec tych, którzy premiera wnerwili. I tak wściekły Tusk zapowiadał, że za niedociągnięcia przy prywatyzacji stoczni Aleksander Grad pożegna się ze stanowiskiem ministra; owszem, pożegnał się, by dostać dużo lepiej płatną fuchę szefa projektu elektrowni atomowej. Wściekał się też na Bondaryka za podsłuchy dziennikarzy, w efekcie czego pozycja tegoż Bondaryka jest z roku na rok mocniejsza. Wściekał się też na urzędników, którzy ponoć bez wiedzy premiera dopisali do ustawy hazardowej zapisy  mogące prowadzić do cenzury Internetu. I co? I nic, żadna urzędnicza głowa na fali tej premierowskiej wściekłości się nie potoczyła.

Kopacz jak premier Gyurcsány

Teraz Donald Tusk wściekł się na jedną ze swoich najbliższych współpracowniczek – Ewę Kopacz. Nie dlatego, że  parafrazując Gyurcsány’ego - „kłamała rano, wieczorem i w nocy”. Wściekł się dlatego, że nie zeszła z celownika opozycji, nie „zapadła się pod ziemię”, a wyraziła zgodę na sejmową debatę dotyczącą ekshumacji. To bardzo dobitnie pokazuje standardy i styl rządzenia państwem przez Tuska: nie irytuje go, że jego współpracowniczka w tak ważnej sprawie jak katastrofa smoleńska okłamywała Polaków, ale to, że gdy kłamstwo się wydało, nieopatrznie wyraziła zgodę na publiczną dyskusję.

Bo to, że Kopacz kłamała, łgała obrzydliwie i bezczelnie w sprawie smoleńskiej nie ulega wątpliwości. „Nasi lekarze, medycy sądowi, byli powołani jako biegli przy identyfikacji zwłok (...). A potem było układanie zwłok do trumny” – tak w sierpniu 2010 r. relacjonowała czynności, w których rzekomo miała brać udział po katastrofie smoleńskiej, by w środę przedstawiać je zupełnie inaczej.

Gdy pęka jedno ogniwo

Urzędnik, który publicznie przedstawia nieprawdziwe informacje, wprowadza w błąd opinię publiczną powinien nie tylko stracić  stanowisko, ale i ponieść konsekwencje prawne. Ewa Kopacz takich działań ze strony premiera Tuska nie musi się obawiać. Tak jak nie muszą ich się obawiać ani Tomasz Arabski, ani Bogdan Klich, ani szef BOR Marian Janicki, którzy  w normalnym państwie po tragedii takiej jak katastrofa smoleńska natychmiast pożegnaliby się ze stanowiskami. Kiedy zawiązuje się grupa, by nie użyć słowa gang, która kłamstwami, półprawdami osłania się przed odpowiedzialnością, każdy z członków grupy będzie chronił innego. Bo gdy pęka jedno ogniwo, zagrożona może być cała reszta. A wtedy, do czego nawoływał Jarosław Kaczyński, cała ta ekipa musiałaby odejść w hańbie.

Specjalnie dla „W Sieci Opinii"

W demokratycznym państwie prawa, w państwie, które szanuje swoich obywateli i dba o standardy życia politycznego i publicznego Ewa Kopacz w pilnym trybie straciłaby stanowisko Marszałka Sejmu. I byłaby to najłagodniejsza z możliwych konsekwencja postępków poseł Kopacz – wielokrotnego wprowadzenia w błąd opinii publicznej, podania nieprawdziwych informacji.  Polska państwem prawa nie jest, standardy demokracji – tej stosowanej przez ekipę Donalda Tuska - coraz bardziej przypominają model quasi putinowski, więc zaufana szefa rządu o stanowisko może się nie bać.

Pozostało jeszcze 84% artykułu
Publicystyka
Jacek Nizinkiewicz: Duda i Tusk szkodzą Polsce stając po złej stronie Netanjahu
Publicystyka
Michał Szułdrzyński: Wyjątkowa jednomyślność Dudy i Tuska w sprawie Netanjahu
Publicystyka
Jacek Nizinkiewicz: Karol Nawrocki zrzuca dres i wchodzi na terytorium Konfederacji
Publicystyka
Tomasz Kubin: O przyjęciu euro w Polsce, czyli o wyższości polityki nad prawem i gospodarką
Materiał Promocyjny
Kluczowe funkcje Małej Księgowości, dla których warto ją wybrać
Publicystyka
Bogusław Chrabota: Elvis Presley – gdyby żył, miałby 90 lat. Był metaforą Ameryki
Materiał Promocyjny
Najlepszy program księgowy dla biura rachunkowego