Szpital w Wołominie ma poważne problemy – jest początek września, a placówka nie ma już zupełnie pieniędzy. Czy to powszechne zjawisko w Polsce?
Konstanty Radziwiłł:
Szpitale w Polsce coraz rzadziej mogą liczyć na to, że NFZ opłaci świadczenia, które nie są uznawane za ratujące życie. Limity zakontraktowanych świadczeń oraz to, że NFZ ustawia w pierwszej kolejności do wykorzystania kontraktu te świadczenia, które mają charakter nagły, powodują, że wykonywanie zabiegów planowych NFZ traktuje jako coś ponad limitem. Zabiegi pilne wypełniają zwykle pule zakontraktowanych świadczeń. W związku z tym szpital za wszystko, co nie ma charakteru pilnego, ratującego życie, może nigdy nie dostać pieniędzy. W rezultacie zabiegi te są wykonywane po prostu na koszt szpitala.
Szpital nie może spełniać swoich zadań, nie zadłużając się?
Jeżeli szpital próbuje pełnić misję, do jakiej został powołany, naraża się na to, że popadnie w długi, bo wykonuje świadczenia, które choć nie mają charakteru ratującego życie, to muszą być tak czy inaczej wykonane, jak nie dziś, to w krótkim czasie. Nie mówimy tu o zabiegach kosmetycznych czy fanaberiach pacjentów, tylko o czymś, co jest niezbędne do zachowania zdrowia. Misją szpitala nie jest tylko ratowanie pacjentów na granicy życia i śmierci, ale też udzielanie pomocy tym, którzy jej potrzebują. W Polsce szpital, który robi to, co powinien, wpada w tarapaty.