Godson: Na wigilię jemy bigos

Dzieci to są koszta, które musimy ponieść. Przy czwórce dzieci te koszta mnoży się przez cztery. Dla rodzin o średnich dochodach to jest naprawdę trudne – mówi Elizie Olczyk poseł partii Polska Razem Jarosława Gowina.

Publikacja: 21.12.2013 11:00

John Godson

John Godson

Foto: Fotorzepa, Jerzy Dudek JD Jerzy Dudek

Cała Polska mogła obejrzeć pana śpiewające córki na konwencji nowej partii. Jesteście muzykującą rodziną?

Cała nasza rodzina jest muzykalna, choć ja śpiewam tylko w domu (śmiech). Myślę, że u nas jest to dziedziczne. Moja babcia grała na bębnach, niektóre siostry grają na innych instrumentach. A jeśli chodzi o moje dzieci, to Sharon śpiewa, Debora śpiewa, gra na pianinie i wiolonczeli, Izaak gra na trąbce, a Daniel na gitarze.

To mają państwo w domu koncerty.

(Śmiech) Raczej w kościołach lub w szkole. Debora występuje zawsze na rozpoczęciu roku szkolnego.

Zawsze chciał pan mieć gromadkę dzieci?

Tak, liczyliśmy na piątkę, ale się nie udało, ze względu na problemy zdrowotne żony. Już czwarta ciąża zagrażała jej życiu, więc musieliśmy poprzestać na czwórce.

Jak to jest, jak się ma czwórkę dzieci w Polsce?

To nie jest łatwe. Dzieci to są koszta, które musimy ponieść. Nie ma takiej możliwości, żeby dziecku nie dać jeść, nie kupić książek lub mundurka na rozpoczęcie roku szkolnego czy odmówić nowych butów. Przy czwórce dzieci te koszta mnoży się przez cztery. Dla rodzin o średnich dochodach to jest naprawdę trudne. A gdy przychodzą wakacje, trzeba porządnie łamać sobie głowę, kto i dokąd może wyjechać.

Poseł, który dobrze zarabia, też ma takie problemy?

Oczywiście. Powrót do szkoły kosztuje nas około 1,5 tys. złotych na jedno dziecko. Czyli na czwórkę musimy wydać 6 tys. złotych. A potem przychodzi taki moment, że buty są za małe, kurtki za ciasne i pojawiają się kolejne wydatki. Ja daję sobie radę przy moich zarobkach, ale co mają robić rodziny, które zarabiają 2–3 tys. złotych?

Uważa pan, że państwo powinno pomagać rodzinom wielodzietnym.

Nie chodzi o pomoc. Pomagać trzeba rodzinom z problemami. W normalnych rodzinach państwo powinno spełniać rolę współinwestora. Rodziny wielodzietne ponoszą wiele wyrzeczeń, żeby wychować dzieci, w interesie całego społeczeństwa. Wie pani, ile kosztuje jedzenie dla sześciu osób, pranie po takiej gromadce? Pralkę trzeba wymieniać co dwa lata. A rodziny bezdzietne lub z jednym dzieckiem nie mają takich zmartwień. Stać je na podróże do egzotycznych krajów, mają oszczędności. A w przyszłości i tak dostaną emerytury, choć to moje dzieci na nie zapracują. Czy to jest sprawiedliwe? Uważam, że nie. Dlatego państwo powinno tworzyć odpowiednie warunki dla rodzin wielodzietnych. Nasza partia proponuje, żeby na każde dziecko do szóstego roku życia rodzina dostawała 550 złotych miesięcznie. To jest mało, ale zawsze coś. Uważam też, że kobieta, która poświęca się pracy w domu, powinna mieć opłacany ZUS przez państwo, żeby miała później swoją rentę lub emeryturę. Państwo powinno zrobić wszystko, żeby traktować dzieci jak inwestycję.

To porozmawiajmy o pana poczwórnej inwestycji. Czy łatwiej się wychowuje chłopców czy dziewczynki?

Każde dziecko jest inne. Chłopcy potrzebują, żebym się z nimi posiłował, poboksował, a dziewczyny lubią być przytulane, wysłuchane, wymagają uwagi. Przyznam, że jako młodzi rodzice podeszliśmy bardzo ambitnie do wychowania starszych dzieci, czyli Sharon i Debory. Byliśmy bardzo surowymi rodzicami, bo chcieliśmy, żeby nam to wychowanie wyszło jak najlepiej. Ale potem złagodnieliśmy i gdy teraz one widzą, jak pobłażliwie traktujemy dwóch młodszych chłopców, to nas karcą. Pytają: dlaczego pozwalacie im na to czy na tamto, a nam nie pozwalaliście?

W wychowaniu postawili państwo na bezstresowe wychowanie czy klapsy też były?

Nie wierzę w wychowanie bezstresowe. Każde dziecko potrzebuje miłości, ale i postawienia granic. Musi też wiedzieć, jakie są konsekwencje za ich przekroczenie. I, owszem, zdarzało się, że karą były klapsy, ale sami zorientowaliśmy się, że to nie jest dobra metoda wychowawcza. Jeden z synów woli dostać klapsa niż tygodniowy szlaban na komputer. Często mówi: tata, daj mi klapsa, ale nie zabieraj komputera. Dlatego porzuciliśmy klapsy. W ramach kary dajemy im szlaban na to, co dla nich jest ważne. Stosujemy też system wzmacniania pozytywnego, czyli dajemy nagrody za właściwe postępowanie. Na przykład dzieci wiedzą, że za średnią ocen na świadectwie powyżej 4,5 są nagrody pieniężne. Im wyższa średnia, tym więcej pieniędzy. Debora za ostatni rok dostała ponad 300 złotych, bo na zakończenie gimnazjum miała średnią ponad 5. Oczywiście dostają też kieszonkowe, ale to były pieniądze ekstra. Debora miała swój plan i go zrealizowała.

Córki się buntowały w okresie dojrzewania?

Każde dziecko się buntuje. To jest normalny proces upodmiotowienia. Dziecko staje się dorosłą osobą i chce mieć swoje zdanie. Trzeba w takiej sytuacji wykazać się wyrozumiałością i przestać być mamą czy tatą, a stać się partnerem.

Co było dla pana najcięższym przeżyciem z okresu buntu dzieci?

Była taka historia, która mną wstrząsnęła. W naszym rodzinnym komputerze zainstalowałem program śledzenia, co dzieci robią w sieci. Dzieci o tym nie wiedziały. Któregoś razu wszedłem na Gadu-Gadu i dowiedziałem się, że moja córka spotyka się z młodzieżą, której ja nie akceptuję, że język przez nią używany był okropny, że spotykała się z kolegami w parku i piła z nimi alkohol. To był dla mnie szok, a dla mojej córki był to moment zwrotny w jej życiu. Rzeczy, które były ukryte, stały się jawne. Pod wpływem tego doświadczenia ona się nawróciła i zmieniła swoje życie.

Uważa pan, że dzieci należy tak ściśle kontrolować?

Oczywiście. Zaufanie i kontrola to są dwie strony tego samego medalu. Założyłem ten program śledzący głównie z powodu informacji o pedofilii w Internecie. Chciałem po prostu wiedzieć, co się dzieje z dziećmi, na jakie stroną wchodzą i czy są bezpieczne. W ten sposób odkryłem tajemnicę córki. Teraz Sharon i Debora są już nawrócone, więc nie ma z nimi problemu. Ale i tak stosują się do zasad, które ustaliliśmy, np. dotyczących powrotu do domu. Młodsza, licealistka, musi wracać do domu najpóźniej o 22, a starsza, studentka, o 22.30. Jeżeli spóźnią się choćby o 5 minut, to wtedy następnym razem muszą wrócić do domu pół godziny wcześniej. Chłopcy mają 9 i 11 lat, więc problemy ich dojrzewania są dopiero przede mną.

Co to znaczy, że córki są nawrócone?

Nawrócenie to jest świadomy moment podjęcia decyzji, że zostaje się uczniem Jezusa Chrystusa. Kiedy młoda osoba decyduje: nie chcę już żyć po swojemu, tylko zgodnie z wytycznymi Boga. Tak samo zdarzyło się w moim życiu, gdy miałem 17 lat. Przed nawróceniem byłem buntownikiem – piłem, paliłem, biegałem za dziewczynami. A w momencie nawrócenia to wszystko odeszło. Moje życie się zmieniło, zacząłem pomagać ludziom i całkowicie poddałem się Bogu.

Pan był pastorem w Kościele Bożym w Chrystusie. Czy cała rodzina należy do tego Kościoła?

Nie. Każdy chodzi tam, gdzie czuje się najlepiej. Sharon do baptystów, żona z synami do zielonoświątkowców, a Debora do Kościoła Bożego w Chrystusie. Ale Bóg jest w centrum naszej rodziny. Napisano w Piśmie Świętym: jeżeli Bóg nie zbuduje domu, to nadaremno budowniczowie się starają. Dlatego codziennie o szóstej rano wspólnie przez pół godziny modlimy się, czytamy Pismo Święte, błogosławię ich, a dopiero później wszyscy szykują się do swoich obowiązków. Tak samo było w moim domu rodzinnym w Nigerii, tylko ja wstawałem jeszcze wcześniej, o piątej, i tak zostało mi do dzisiaj.

Dzieci nie protestują?

Czasami mówią: tata, nie dzisiaj, albo proszą, żeby przesunąć modlitwę na szóstą trzydzieści, ale ja się nie zgadzam. To uczy dyscypliny.

Pana dzieci zapewne nie chodzą na lekcje religii, czy spotykały ich z tego powodu nieprzyjemności?

Nie, w każdym razie nie skarżyły się na to. Lecz ja osobiście miałem spore problemy z powodu innej wiary. 15 lat temu była w Polsce ogromna nagonka na sekty. Prowadziłem wtedy szkołę językową, w której uczyło się 120 uczniów. Kiedy ksiądz z ambony ogłosił, że to jest sekta, z dnia na dzień 100 uczniów odeszło. Mieliśmy wtedy wiele rzeczy w leasingu, na raty, popadliśmy w długi. Ale jakoś to przetrwaliśmy.

Czy wychowując dzieci, dzielili państwo obowiązki na te dla dziewczynek i dla chłopców?

Nie. Nasza rodzina jest co prawda tradycyjna, przez 16 lat naszego małżeństwa byłem jedynym żywicielem rodziny, dopiero niedawno moja żona wróciła do pracy jako nauczycielka. Ale w domu wszyscy pracują jednakowo. Na początku jedna córka była odpowiedzialna za zmywanie naczyń, a druga za wkładanie brudnych rzeczy do pralki i rozwieszenie prania. Teraz Izaak jest odpowiedzialny za pranie. On zresztą jest bardzo porządnicki – ustawia buty, odkurza i dyryguje młodszym Danielem, żeby po sobie sprzątał.

A kto u państwa gotuje?

Wszyscy. Najczęściej żona, ale ja też. Dzieci bardzo lubią moje godsonki – pierogi faszerowane mięsem, ale nie gotowane, tylko pieczone lub smażone. To jest typowo afrykańskie danie.

Jak rodzina Godsonów spędza święta Bożego Narodzenia?

Dla nas jest to głównie czas odpoczynku i bycia razem. Czasami ubieramy choinkę. W Wigilię przygotowujemy uroczystą kolację, ale nie przestrzegamy tradycji, że na wigilijnym stole musi być 12 potraw. Po prostu gotujemy to, co lubimy – zawsze jest bigos i moja ulubiona ryba po grecku. W Nigerii na święta gotuje się wielki gar jedzenia, bo przez cały dzień przychodzą goście i każdy musi dostać jeść. Poza tym gramy w ekpo – na placu zbiera się tysiąc osób, których gonią zamaskowani ludzie z rózgami. Kogo złapią, tego porządnie wychłoszczą, więc trzeba szybko uciekać. Miałem fajne dzieciństwo.

Cała Polska mogła obejrzeć pana śpiewające córki na konwencji nowej partii. Jesteście muzykującą rodziną?

Cała nasza rodzina jest muzykalna, choć ja śpiewam tylko w domu (śmiech). Myślę, że u nas jest to dziedziczne. Moja babcia grała na bębnach, niektóre siostry grają na innych instrumentach. A jeśli chodzi o moje dzieci, to Sharon śpiewa, Debora śpiewa, gra na pianinie i wiolonczeli, Izaak gra na trąbce, a Daniel na gitarze.

Pozostało 95% artykułu
Publicystyka
Rosja zamyka polski konsulat. Dlaczego akurat w Petersburgu?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Publicystyka
Marek Kozubal: Dlaczego Polacy nie chcą wracać do Polski
Publicystyka
Jacek Nizinkiewicz: PiS robi Nawrockiemu kampanię na tragedii, żeby uderzyć w Trzaskowskiego
Publicystyka
Estera Flieger: „Francji już nie ma”, ale odbudowała katedrę Notre-Dame
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Publicystyka
Trzaskowski zaczyna z impetem. I chce uniknąć błędów z przeszłości