Walka na śmierć i życie

Współczuję osobom, ?które są zagubione w swojej tożsamości płciowej. Niemniej nie mogę przestać mówić, co te nieszczęśliwe osoby robią złego ?– tłumaczy Elizie Olczyk posłanka PiS.

Publikacja: 15.02.2014 11:00

Krystyna Pawłowicz

Krystyna Pawłowicz

Foto: Fotorzepa, Radek Pasterski RP Radek Pasterski

Rz: Nazwała pani Europę domem publicznym, w którym wszystko wolno. To chyba niezbyt fortunne stwierdzenie, skoro PiS ubiega się o miejsca w europarlamencie?

Krystyna Pawłowicz:

Określenie to dotyczyło całościowej oceny raportu Ulrike Lunaczek, przewodniczącej Frakcji Gejów i Lesbijek w PE. Nie jestem członkiem PiS i nie przemawiam w jego imieniu. Oficjalne stanowisko PiS brzmi, że Unia Europejska przestała pełnić funkcje, do których została powołana, czyli stwarzać możliwości do współpracy suwerennych państw. Nadużywa swoich kompetencji, przekracza zasady pomocniczości, a korzyści z tego jest coraz mniej. PiS zapowiedziało, że podejmie wszelkie działania, aby doprowadzić do korekty polityki unijnej. Dlatego też uważam, że trzeba wybrać jak najwięcej osób, które będą działały na rzecz radykalnej zmiany tej polityki i obrony suwerenności Polski. Osobiście zaś uważam, że powinno dojść po prostu do demontażu Unii, ale to będzie trudne.

Wierzy pani w możliwość takiej radykalnej zmiany?

Nie bardzo. Polska jest tak słaba, że nie uda się tego przeprowadzić. Chyba że będziemy mieli naprawdę silny rząd, np. Prawa i Sprawiedliwości, który być może zdoła przyhamować trochę te niekorzystne dla nas zmiany – pakty fiskalne, unię bankową itd. Ale całkiem odwrócić się tego nie da.

Na spotkaniach, w których pani uczestniczy, częściej mówi pani o sprawach obyczajowych niż gospodarczych i ekonomicznych.

Nie. Opowiadam o sytuacji politycznej w Polsce, o ustawach uchwalanych w Sejmie, o wpływie Unii na naszą gospodarkę czy o fatalnym prawie unijnym. To media wychwytują z moich wystąpień wątki obyczajowe. Ale niech mi pani wierzy, że opowiadanie o tych wszystkich zachowaniach homo, bi czy transseksualnych, sprzecznych z naturą, wcale nie sprawia mi przyjemności. Przeciwnie: robię to z najwyższym obrzydzeniem. Ale muszę, aby Polacy wiedzieli, co nam grozi. Ludzie naprawdę potrzebują, żeby ktoś w przystępny sposób wytłumaczył im te wszystkie sprawy. I proszą o to. Na spotkania ze mną przychodzi po kilkaset osób i z reguły się ze mną zgadzają.

Może po prostu chcą zobaczyć kontrowersyjną panią profesor z telewizji, znaną z ostrego języka?

A co ja takiego kontrowersyjnego mówię? Że małżeństwo to jest związek kobiety i mężczyzny? Że dwóch facetów nie powinno męczyć dziecka, udając, że są tatusiem i mamusią? Przecież to jest oczywista norma, tylko lewacka rewolucja wszystko wywróciła do góry nogami. Ludzie przychodzą na spotkania ze mną, bo wyrażam ich poglądy, a nie dlatego, że jestem kontrowersyjna.

Pani sposób wyrażania się jest kontrowersyjny. Ksiądz Kazimierz Sowa powiedział niedawno, że porównania używane przez panią nie przystoją ani kobiecie, ani pracownikowi naukowemu.

Ksiądz Kazimierz Sowa nie jest dla mnie żadnym autorytetem. Jest znany z niechęci do prawicy. Nie wiem, czy w ogóle czuje sympatię do Kościoła katolickiego, skoro bagatelizuje rewolucję obyczajową dokonującą się na naszych oczach i wyraża poglądy odmienne od stanowiska papieża oraz polskiego episkopatu, którzy zabrali głos w tej sprawie. Byłoby lepiej, żeby ksiądz Sowa się wypowiadał, albo lepiej wyspowiadał, gdzie indziej, a nie u Moniki Olejnik.

Ma pani na myśli list biskupów w sprawie gender?

Oczywiście, choć sama nie używam tego słowa, bo ono wprowadza ludzi w błąd. Jest wieloznaczne i dla większości niezrozumiałe. Ale słowo nie jest ważne, tylko działania, które są z nim związane. To jest parawan, który ma skrywać dążenie do podważenia doświadczeń życiowych ludzi, normalności i rodziny.

Według Magdaleny Środy gender to jest nauka.

Nauka coś odkrywa, a gender jedynie coś ukrywa. Jest próbą totalnego sprawowania kontroli nad człowiekiem poprzez jego seksualność. To jest promowanie barbarzyńskiego chuligaństwa za pomocą środków unijnych i wymuszonych przepisów, które dają przywileje homo, trans i interseksualistom. Gdy czytam dokumenty unijne, to czasami mam wrażenie, że unijni decydenci mają obsesję na tle seksu, ponieważ wszędzie go wciskają. Ale w Polsce promowanie takich obyczajów odbywa się z naruszeniem traktatów unijnych i naszej konstytucji, gdyż w preambule wyraźnie jest napisane, że korzenie polskości tkwią w chrześcijańskim systemie wartości.

Dlaczego nie zapisała się pani do zespołu „Stop ideologii gender" Beaty Kempy?

Ponieważ nie potrzebuję żadnego wsparcia zespołowego, żeby głosić moje poglądy. Zresztą trochę mi się chce śmiać z niektórych pomysłów pani Kempy, np. z tym listem do Małgorzaty Tusk. Akurat pani Tusk odezwie się w tej sprawie. To był zabieg czysto medialny, bez żadnego znaczenia. Ja robię swoje. Mam felietony w Radiu Maryja i spotykam się z wyborcami. Zapraszają mnie posłowie i różne środowiska z całej Polski. Do maja mam wszystkie soboty i niedziele zajęte.

To jest pani rozchwytywana. Czy ma to związek z nadchodzącymi wyborami?

Nie ma. Jeżdżę już tak po Polsce od jesieni 2012 roku. Wszystko zaczęło się od mojego sejmowego wystąpienia w sprawie związków partnerskich, które klub mi zlecił. A po atakach, które mnie później spotkały, jeszcze częściej byłam zapraszana. Jeśli ktoś jest atakowany, to ludzie solidaryzują się z taką osobą. Myślę, że uczestnicy spotkań dobrze mnie odbierają i nie sądzę, by uważali, iż jestem kontrowersyjna. To lewackie media skupiają się np. na tym, że mówię „Krzysztof Bęgowski, obecnie Anna Grodzka". A jak mam mówić, skoro ten poseł złożył w Sejmie projekt ustawy, wedle której zmiana płci nie musi być nieodwracalna, gdyż możliwy jest powrót do płci poprzedniej?

O zachowaniach homo, bi czy transseksualnych mówię z najwyższym obrzydzeniem

Anna Grodzka zmieniła płeć i czuje się kobietą. Wypominanie jej poprzedniej płci jest niegrzeczne.

A dlaczego, skoro można wystawić sztukę o tym, jak Krzysztof Bęgowski stał się Anną Grodzką? Zresztą gdy ktoś wchodzi do polityki, to musi się zgodzić na dociekliwe pytania i wszechstronne oceny. A te wszystkie paniusie, które się za nim ujmują, są śmieszne. Współczuję osobom, które są zagubione w swojej tożsamości płciowej. Na pewno przeżywają osobisty dramat, a do tego dochodzą kpiny i szyderstwa otoczenia. Niemniej nie mogę przestać mówić, co te nieszczęśliwe osoby robią złego. Mamy do czynienia z kulturową walką na śmierć i życie.

Rozumiem, że nie pochwala pani operacji zmiany płci?

Płci, podobnie jak rasy, nie da się zmienić. Przecież w każdej komórce ciała tego posła nadal są chromosomy męskie, a nie żeńskie. Zaburzenie tożsamości płci należy leczyć, ale to psychikę trzeba dostosować do ciała, a nie odwrotnie. A już z całą pewnością nie powinniśmy pisać ustawy dla garstki takich osób, gdyż w ten sposób zachęcamy ludzi do podobnych szaleństw.

A w czym zawinił pani Jerzy Owsiak i Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy? Namawiała pani ludzi, żeby do tych puszek nie wrzucali pieniędzy.

Nie podoba mi się, że WOŚP pasożytuje na rozmaitych instytucjach, jest popierana przez rząd, jego agendy, spółki publiczne, a ze strachu i prywatne. A wszystko to przypisuje się idolowi o skrajnie lewackich poglądach. Byłam kiedyś członkiem rady nadzorczej Telewizji Polskiej i dobrze pamiętam, jak zarząd się skarżył, że w ówczesnej dramatycznej sytuacji finansowej TVP znowu trzeba będzie wydać tyle pieniędzy na promocję imprezy pana Owsiaka. Nie podoba mi się, że dzieci z puszkami wysyłane są pod kościoły i tam zbierają pieniądze od starszych pań i panów. A później część tych środków jest wykorzystywana na demoralizowanie młodzieży, lewacką indoktrynację, tarzanie się w błocie podczas Przystanku Woodstock i imprez z nim powiązanych.

A jednak tysiące ludzi angażuje się w tę akcję, a sprzęt z serduszkami stoi w szpitalach w całej Polsce.

Sprzęt do szpitali powinno zapewnić państwo. Gdyby podliczyć, ile pieniędzy idzie na promowanie tej hucpy pod nazwą WOŚP, to wystarczyłoby na dużo więcej sprzętu, niż oni kupują. Poza tym ta akcja uderza w Kościół i inne organizacje dobroczynne.

Dlaczego w Kościół?

Dlatego że państwo nie udziela takiego samego wsparcia np. Caritasowi. Przez to stwarza wrażenie, że nie warto dawać pieniędzy tej instytucji, tylko WOŚP. Firmy mogłyby bez pośrednictwa WOŚP zrzucać się na sprzęt dla szpitali i byłaby z tego większa korzyść.

Może mimo wszystko potrzebny jest taki pośrednik jak Owsiak, żeby ich do tego zachęcić?

Nie jest potrzebny. Takiego lewackiego idola ja nie chcę i myślę, że Polska nie potrzebuje. Mam nadzieję, że ta gwiazda wreszcie zgaśnie, a państwo nauczy się gospodarować pieniędzmi, zamiast wyrzucać np. 5 mln złotych na koncert Madonny czy ponad pół miliarda ze środków publicznych na stadion Legii.

Państwo dało też niemałe pieniądze, 6 mln złotych, na muzeum Jana Pawła II.

Jest pewna różnica między Centrum Opatrzności Bożej, które jest instytucją kultury, a koncertem Madonny. W Centrum Opatrzności Bożej są muzea Jana Pawła II, muzeum kardynała Wyszyńskiego i Panteon Wielkich Polaków, a więc jest to sprawa publiczna i władza powinna się poczuwać do wsparcia tej budowy. Nie poważam specjalnie ministra Bogdana Zdrojewskiego, zwłaszcza gdy zobaczyłam, jak wręczał róże Romanowi Polańskiemu oskarżonemu o pedofilię, ale akurat w tym wypadku wydał pieniądze na słuszny cel. Kwota nie jest przesadna. Mam tylko nadzieję, że ta dotacja nie posłuży do zakneblowania polskich biskupów, żeby nie sprzeciwiali się polityce obyczajowej i społecznej rządu.

Myśli pani, że taki cel przyświecał ministrowi?

Nikt nie robi niczego bez powodu. Wcześniej takich gestów pod adresem Kościoła nie było. Platforma zawsze działała nieuczciwie. Realizowali cele, które nie miały nic wspólnego z polskością i rodziną.

Rząd stara się prowadzić politykę prorodzinną – są dłuższe urlopy macierzyńskie, od września będzie bezpłatny podręcznik dla pierwszoklasistów.

Co będzie, to się okaże. To tylko przedwyborcze obietnice Tuska. A to, co jest, trudno uznać za politykę prorodzinną. Ludzie nie mają mieszkań ani pracy, opieka zdrowotna leży, przedłużono obowiązek pracy do 67. roku życia. To jest polityka prorodzinna? A daj pan spokój, panie Tusk – że zacytuję Jarosława Kaczyńskiego.

Krystyna Pawłowicz jest posłanką PiS, prawnikiem, przedstawicielką Sejmu w Krajowej Radzie Sądownictwa. W latach 2007–2011 była sędzią Trybunału Stanu

Rz: Nazwała pani Europę domem publicznym, w którym wszystko wolno. To chyba niezbyt fortunne stwierdzenie, skoro PiS ubiega się o miejsca w europarlamencie?

Krystyna Pawłowicz:

Pozostało 98% artykułu
Publicystyka
Rosja zamyka polski konsulat. Dlaczego akurat w Petersburgu?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Publicystyka
Marek Kozubal: Dlaczego Polacy nie chcą wracać do Polski
Publicystyka
Jacek Nizinkiewicz: PiS robi Nawrockiemu kampanię na tragedii, żeby uderzyć w Trzaskowskiego
Publicystyka
Estera Flieger: „Francji już nie ma”, ale odbudowała katedrę Notre-Dame
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Publicystyka
Trzaskowski zaczyna z impetem. I chce uniknąć błędów z przeszłości