Rz: Nazwała pani Europę domem publicznym, w którym wszystko wolno. To chyba niezbyt fortunne stwierdzenie, skoro PiS ubiega się o miejsca w europarlamencie?
Krystyna Pawłowicz:
Określenie to dotyczyło całościowej oceny raportu Ulrike Lunaczek, przewodniczącej Frakcji Gejów i Lesbijek w PE. Nie jestem członkiem PiS i nie przemawiam w jego imieniu. Oficjalne stanowisko PiS brzmi, że Unia Europejska przestała pełnić funkcje, do których została powołana, czyli stwarzać możliwości do współpracy suwerennych państw. Nadużywa swoich kompetencji, przekracza zasady pomocniczości, a korzyści z tego jest coraz mniej. PiS zapowiedziało, że podejmie wszelkie działania, aby doprowadzić do korekty polityki unijnej. Dlatego też uważam, że trzeba wybrać jak najwięcej osób, które będą działały na rzecz radykalnej zmiany tej polityki i obrony suwerenności Polski. Osobiście zaś uważam, że powinno dojść po prostu do demontażu Unii, ale to będzie trudne.
Wierzy pani w możliwość takiej radykalnej zmiany?
Nie bardzo. Polska jest tak słaba, że nie uda się tego przeprowadzić. Chyba że będziemy mieli naprawdę silny rząd, np. Prawa i Sprawiedliwości, który być może zdoła przyhamować trochę te niekorzystne dla nas zmiany – pakty fiskalne, unię bankową itd. Ale całkiem odwrócić się tego nie da.