Putinie, kontynuuj dzieło Stalina

Rosyjscy fanatycy i fantaści wchodzą do mainstreamu. Robi się nieciekawie

Aktualizacja: 06.05.2014 17:49 Publikacja: 06.05.2014 13:50

Putinie, kontynuuj dzieło Stalina

Foto: Wikimedia Commons

To niesamowite, ale są jeszcze ludzie przekonani, że Rosja ma wobec Ukrainy i świata w  istocie pokojowe i czysto defensywne nastawienie, a to NATO jest prawdziwym agresorem. Wszyscy, którzy podzielają ten pogląd powinni przeczytać tekst Aleksandra Prochanowa we wczorajszych "Izwiestiach". Prochanow to radykalny pisarz i redaktor skrajnie prawicowego pisma "Zawtra", który w ostatnim czasie - podobnie jak inny szaleniec, filozof Aleksander Dugin (którego myśl opisał w ostatnim "Plusie Minusie" Filip Memches) - awansował z marginesu polityki do jej głównego nurtu. Awans ten potwierdza zamieszczenie jego tekstu w jednej z najważniejszych rosyjskich gazet (należącej, nota bene, do Jurija Kowalczuka, objętego sankcjami "bankiera Putina").

Tekst, zatytułowany "Jedenaste stalinowskie uderzenie", nawiązuje do "dziesięciu stalinowskich uderzeń", czyli najważniejszych zwycięstw Armii Czerwonej w II wojnie światowej. Wedle wizji Prochanowa, obecna Rosja kontynuuje dzieło Stalina.

Dziesięć stalinowskich uderzeń, dziesięć czerwonych klinów wbiła moja ojczyzna w kosmate ciało faszyzmu (...) faszyzm zdechł, jak zdechł dwunastogłowy wąż, któremu czerwony miecz odciął wszystkie dwanaście głów.  W czterdziestym piątym roku wydarzyło się zwycięstwo światła nad ciemnością, miłości nad nienawiścią, raju nad piekłem.

I gdy jeszcze nie wyschła ziemia na mogiłach trzydziestu milionów poległych bohaterów, kiedy jeszcze dymiły się żary spalonych miast i wiosek, Stalin dał rozkaz sadzić ogrody. I te rajskie ogrody zakwitły od morza do morza. Wśród tych kwietnych sadów odbudowaliśmy nasze zrujnowane miasta. Postawiliśmy boski Mińsk, zachwycający Kijów, promienny Sewastopol. I z tych ogrodów wzlecieliśmy w kosmos. I zdawało się nam, że będą tak kwitły bez końca.

- zaczął swoją narrację rosyjskiej historii Prochanow. Dalsza część tej historii jest równie deliryczna.

Ale ciche robaki spustoszyły nasze sady. Chytre gryzonie wyjadły nasze jabłonie i grusze. Nienawistni wrogowie zabili sowiecką ojczyznę. Podnieśli rękę i na zwycięstwo, które było dla nas najwyższą świątynią. Ale robakom nie udało się zniszczyć świątyni. Zęby gryzoni złamały się o święty obraz. Przenieśliśmy zwycięstwo przez koszmarne lata dziewięćdziesiąte. I na tej ikonie znów powstał czerwony pąk i zakwitł z niego wspaniały czerwony kwiat.

Wdychaliśmy jego aromat, piliśmy jego magiczne soki. Znów podnieśliśmy się z niemożności i smutku. Postawiliśmy swoje państwo. Wznieśliśmy fabryki. Wzmocniliśmy armię. Zwróciliśmy wolę upadłym duszom. Przywróciliśmy wiarę niewierzącym. Zwycięstwo zostało z nami i ni razu nie opuściliśmy jej czerwonej flagi. I jako dar za naszą cierpliwość i stoicyzm, za naszą pracę i wiarę Bóg zesłał nam Krym. Ruskie ludy, rozłączone niegdyś przez wrogów, znów złączyły się w zwycięskich objęciach.

- pisze Prochanow. Ale to nie jest jeszcze historia z happy endem. Bo oto wróg znów powstał i znów potrzebny jest ktoś, kto jak Stalin bohatersko pokona faszyzm.

Ale czarna sperma faszyzmu wylała się na Kijów - matkę ruskich miast. W złotej apsydzie Kijowskiej Sofii, wśród świątyń i kościołów wzrósł paskudny embrion z włochatym licem i czarnymi rogami, jak wyobrażenie diabła w kościelnym fresku. Faszyzm, jak zgniłe zatrute ciasto wypełnił kijowski kwas i rozprzestrzenił się po całej Ukrainie. Jego czołgi zgniatają ulice Kramatorska (...) Jego transportery oblały ogniem Słowiańsk. Jego kapłani dokonali rytualnej kaźni w Odessie: czterdzieści rosyjskich męczenników spłonęło żywcem wśród łkania i chichotu katów. To była faszystowska modlitwa piekła, wspomnienie Himlera, chwała Adolfa Hitlera. Po odeskim krematorium Obama i Merkel pachną spalonym ludzkim ciałem. Tymoszenko, ta żałosna kaleka, uwiła sobie warkocz z włosów więźniów Oświęcimia.

Świętujemy swoje święte zwycięstwo czterdziestego piątego roku, słychać huk strzałów faszystowskich czołgów na południowym wschodzie Ukrainy, gdzie okaleczone ciała bojowników, gdzie rozbite głowy Rosjan. Nowy bój z faszyzmem jest niezbędny.

Niezbędne jest jedenaste stalinowskie uderzenie.

Uff... Jakby tego było mało, na koniec bodaj najbardziej przerażający fragment: apostrofa do prezydenta, by zadał ten jedenasty cios.

Niech prezydent Putin przyjmie wojenną paradę i wyda rozkaz rozległym pułkom i bojowym pojazdom bezpośrednio z Placu Czerwonego, obok cerkwi Wasyla Błogosławionego, wyprawiając ich do Doniecka, gdzie ranny bojownik słabnącą ręką rzuca butelkę z benzyną w faszystowski banderowski czołg.

Trudno coś takiego skomentować. Pozostaje tylko mieć nadzieję, że Putin nie jest wiernym czytelnikiem Prochanowa.

To niesamowite, ale są jeszcze ludzie przekonani, że Rosja ma wobec Ukrainy i świata w  istocie pokojowe i czysto defensywne nastawienie, a to NATO jest prawdziwym agresorem. Wszyscy, którzy podzielają ten pogląd powinni przeczytać tekst Aleksandra Prochanowa we wczorajszych "Izwiestiach". Prochanow to radykalny pisarz i redaktor skrajnie prawicowego pisma "Zawtra", który w ostatnim czasie - podobnie jak inny szaleniec, filozof Aleksander Dugin (którego myśl opisał w ostatnim "Plusie Minusie" Filip Memches) - awansował z marginesu polityki do jej głównego nurtu. Awans ten potwierdza zamieszczenie jego tekstu w jednej z najważniejszych rosyjskich gazet (należącej, nota bene, do Jurija Kowalczuka, objętego sankcjami "bankiera Putina").

Pozostało 86% artykułu
Publicystyka
Rosja zamyka polski konsulat. Dlaczego akurat w Petersburgu?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Publicystyka
Marek Kozubal: Dlaczego Polacy nie chcą wracać do Polski
Publicystyka
Jacek Nizinkiewicz: PiS robi Nawrockiemu kampanię na tragedii, żeby uderzyć w Trzaskowskiego
Publicystyka
Estera Flieger: „Francji już nie ma”, ale odbudowała katedrę Notre-Dame
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Publicystyka
Trzaskowski zaczyna z impetem. I chce uniknąć błędów z przeszłości