Ciężki kawałek chleba w Brukseli - analiza Anny Słojewskiej

Przewodniczący Rady Europejskiej to zajęcie na pełny etat. Nie da się go pogodzić z partyjną aktywnością w kraju.

Publikacja: 29.07.2014 02:00

Anna Słojewska

Anna Słojewska

Foto: Fotorzepa, Rafał Guz

Na szczycie Unii Europejskiej 30 sierpnia mają zostać obsadzone dwa wysokie stanowiska: przewodniczącego Rady Europejskiej oraz wysokiego przedstawiciela UE ds. polityki zagranicznej. Jednym z kandydatów na to pierwsze jest Donald Tusk. Jeśli poprze go większość przywódców i on sam się zdecyduje, to będzie go czekać w Brukseli praca na pełny etat. Wbrew twierdzeniom partyjnych kolegów Tuska, którzy mówią, że przewodniczący RE ma mało pracy i będzie on mógł kontrolować Platformę Obywatelską, obu funkcji nie da się połączyć.

– Taka interpretacja roli szefa Rady Europejskiej jest nieporozumieniem. Może będzie miał czas wykonać kilka telefonów do kolegów, żeby dowiedzieć się, co się dzieje w jego partii. Ale na pewno nie będzie się mógł tym stale zajmować – mówi „Rz" Marco Incerti, ekspert think tanku CEPS w Brukseli. Jak zauważa, samych spotkań, wizyt w stolicach, konferencji i odbywających się na świecie szczytów przewodniczący RE ma wystarczająco dużo. Do tego dochodzi codzienna praca i przygotowywanie posiedzeń Rady (standardowo cztery razy w roku). Nie mówiąc o tym, że np. socjalistycznym przywódcom wchodzącym w skład Rady Europejskiej trudno byłoby zaakceptować partyjną aktywność przewodniczącego.

Funkcja stałego przewodniczącego RE liczy sobie zaledwie pięć lat. Kraje członkowskie uzgodniły w traktacie lizbońskim powołanie takiej osoby, żeby mieć, zamiast zmieniającego się co pół roku rotacyjnego przewodniczącego, który sprawował jednocześnie swoją podstawową funkcję premiera państwa członkowskiego, kogoś, kto będzie w stanie poświęcić cały swój czas i uwagę pracy w Brukseli w czasie 2,5–rocznej kadencji, odnawialnej jednorazowo.

Przewodniczący RE przygotowuje unijne szczyty, jest ich gospodarzem, co oznacza wypracowywanie kompromisów, reprezentuje też UE na szczytach z państwami trzecimi. Rada Europejska nie ma funkcji legislacyjnej, te decyzje podejmowane są przez rady sektorowe, a więc zgromadzenia ministrów zajmujących się daną dziedziną. Ale każda decyzja wrażliwa politycznie musi przejść przez unijny szczyt i tam zyskać akceptację przywódców. A zanim to nastąpi, to pod kierunkiem przewodniczącego i jego ludzi odbywają się spotkania wysłanników szefów państw i rządowych. Nie jest to więc spotkanie tylko raz na kilka miesięcy, ale codzienna praca nad budowaniem kompromisów w trudnych sprawach.

Przez dwie kadencje Hermana Van Rompuya było to zarządzanie kryzysem w strefie euro oraz negocjacje nad nową wieloletnią perspektywą finansową. W najbliższych latach za najważniejsze politycznie kwestie trzeba uznać politykę energetyczną i klimatyczną, walkę z bezrobociem, a także agendę cyfrową.

– Na pewno ważnym tematem pozostanie też polityka wschodnia, zresztą zahaczająca o energię. Tutaj na pewno znaczenie ma, kto obejmie tę funkcję – zauważa Incerti.

Innych kompromisów będzie szukał przewodniczący RE z Polski czy Litwy, a innych  z Danii czy Irlandii. Teoretycznie przewodniczący RE powinien zachowywać się bezstronnie, ale trudno wyobrazić sobie, żeby na jego decyzje nie miały wpływu jego doświadczenia i narodowa wrażliwość.

– Van Rompuy nie promował interesów narodowych, ale to był szczególny przypadek. Po pierwsze, on sam Europę traktuje jak religię. Po drugie, Belgia nie ma specyficznych interesów narodowych innych od zdania większości – uważa ekspert CEPS.

Funkcja szefa RE nie jest jeszcze w pełni zdefiniowana. Van Rompuy unikał medialnego rozgłosu i zajmował się szukaniem konsensusu w zakulisowych negocjacjach. Taki styl działania nie jest jednak wpisany w traktat. – Szefowie państw i rządów, którzy nie lubią pozostawać w cieniu szefów unijnych instytucji, pewnie chcieliby kontynuacji. Ale nowa osoba może mieć całkiem inny styl pracy – twierdzi Incerti.

—Anna Słojewska z Brukseli

Na szczycie Unii Europejskiej 30 sierpnia mają zostać obsadzone dwa wysokie stanowiska: przewodniczącego Rady Europejskiej oraz wysokiego przedstawiciela UE ds. polityki zagranicznej. Jednym z kandydatów na to pierwsze jest Donald Tusk. Jeśli poprze go większość przywódców i on sam się zdecyduje, to będzie go czekać w Brukseli praca na pełny etat. Wbrew twierdzeniom partyjnych kolegów Tuska, którzy mówią, że przewodniczący RE ma mało pracy i będzie on mógł kontrolować Platformę Obywatelską, obu funkcji nie da się połączyć.

Pozostało jeszcze 85% artykułu
Publicystyka
Kazimierz Groblewski: Sztaby wyborcze przed dylematem, czy już spuszczać bomby na rywali
Publicystyka
Jędrzej Bielecki: Karol Nawrocki w Białym Domu. Niedźwiedzia przysługa Donalda Trumpa
analizy
Likwidacja „Niepodległej” była błędem. W Dzień Flagi improwizujemy
Publicystyka
Roman Kuźniar: 100 dni Donalda Trumpa – imperializm bez misji
Materiał Promocyjny
Tech trendy to zmiana rynku pracy
Publicystyka
Weekend straconych szans – PiS przejmuje inicjatywę w kampanii prezydenckiej?
Materiał Partnera
Polska ma ogromny potencjał jeśli chodzi o samochody elektryczne