To, co nie udało się PiS w wyborach europejskich, udało się w samorządowych. Mimo serii siedmiu porażek wyborczych i marazmu w partii, mimo słabej kampanii i afery madryckiej Adama Hofmana, PiS zwyciężył w wyborach do sejmików.
Jarosław Kaczyński czekał na wygraną dziewięć długich lat, ostatni raz pokonał wszak PO w 2005 r., gdy jednocześnie jego brat zwyciężył z Donaldem Tuskiem w wyborach prezydenckich. Od tego momentu Kaczyński zawsze przegrywał, a Tusk zawsze wygrywał.
Są trzy najbardziej miarodajne wskaźniki oceny wyników wyborów samorządowych. Po pierwsze, liczba radnych. W poprzednich wyborach PO i PiS przegrywały w tej konkurencji z PSL, które wprowadzało do samorządu najwięcej radnych, głównie w małych gminach. Sondażowy dobry wynik PSL wskazuje na to, że tym razem będzie podobnie.
Po wtóre, liczba prezydentów miast. Z pierwszych sondażowych danych wynika, że w największych miastach Platforma wypadła słabiej niż cztery lata temu. W kilku dużych ośrodkach – Warszawie, Krakowie, Gdańsku – kandydaci PiS wciąż są w grze, bo weszli do drugiej tury.
To nie jest sukces PO, ale wiele zależy od ostatecznych rozstrzygnięć za dwa tygodnie.