"Gazeta Wyborcza" wątpliwości nie ma: "Raport Senatu USA, w którym opisano m.in. tortury w tajnym więzieniu w Polsce, jest dla CIA miażdżący. Polskę też stawia z złym świetle. Obama tłumaczył się Ewie Kopacz z kłopotów, które USA nam sprawiły". Gazeta przytacza przede wszystkim przykłady torturowania na terenie Polski podejrzanych o terroryzm, z których zresztą większość już była dobrze znana. Ale problem, który rozdzierał we wtorek amerykańskie media, podzielił także i gazety w Polsce.
Dla Amerykanów sprawa nie jest bowiem tak jednoznaczna, a raport nie jest dokumentem całego Senatu. W pracach komisji właściwie nie brali udział Republikanie, a agentów w obronę wziął prezydent George W. Bush. Ale nawet przychylna raczej Demokratom CNN zadawała pytanie, co się stanie, gdy za dwa lata to Obama odejdzie z Białego Domu i to jego następca rozliczy go z wojny prowadzonej dziś przez Państwo Islamskie. Wojny, której przecież uniknąć się nie da. Na debatę o granicy między koniecznością obrony państwa i jego obywateli a ochroną praw osób podejrzanych o terroryzm "Gazeta Wyborcza" nie zwraca uwagi.
W komentarzu "Rzeczpospolitej" redaktor naczelny też co prawda nie ma wątpliwości, że "nie ma zgody na tortury" i wskazuje, że w raporcie senackiej komisji "upomniano się o zasadę pierwszeństwa wartości leżących u podstaw amerykańskiej demokracji przed względami szeroko rozumianej konieczności. Zadeklarowano, że żadna siła wyższa nie może stanowić alibi dla działań wymierzonych w godność człowieka, a status światowego mocarstwa i stróża demokracji szczególnie zobowiązuje".
Ale jednocześnie przyznaje, że "ma świadomość, jak ciężki to temat i jak głęboko przebiegają linie podziałów, nie tylko w partiach politycznych czy redakcjach, ale również w kręgach przyjaciół, a nawet w rodzinach. Bo z jednej strony mamy przekonanie o doskonałej rozdzielności dobra i zła, względy słuszności moralnej, poczucie, że prawa człowieka to niekwestionowany dorobek naszej cywilizacji, a z drugiej – cynicznych zbrodniarzy, kompletnie nieliczących się z kwestiami moralnymi, atakujących fundamenty naszego świata, rozsiewających zło". Problem zapewnienia bezpieczeństwa państwa nie ściera się zresztą tylko z ochroną wartości, ale także z względami całkiem komercyjnymi.
"Rzeczpospolita" zwraca uwagę, że po czerwcowej reformie systemu ubezpieczeń chorobowych mundurowi, tak, jak pozostała część społeczeństwa, otrzymują jedynie 80 proc. uposażenia, gdy są na zwolnieniu. Jedno z towarzystw ubezpieczeniowych zaoferowało polisę zapewniającą zwrot pozostałych 20 proc. środków, z czego skorzystało już 10 tys. wojskowych. Tyle, że to łatwy sposób dotarcia do ich danych osobowych, łącznie z miejscem zamieszkania.