Ubezpieczenie na wypadek śmierci, czyli ubezpieczenie na życie to ochrona i zabezpieczenie finansowe dla bliskich ubezpieczonego. Będą mogli otrzymać sumę ubezpieczenia nawet jak ubezpieczony umrze następnego dnia po zawarciu umowy. Każdy kiedyś umrze, więc składki na polisę na życie i zyski z nich płynące muszą pokryć z nawiązką sumę ubezpieczenia. Oczywiście nie w przypadku każdej z osobna polisy, tylko statystycznie. Chyba, że mamy do czynienia z polisą terminową. W swej podstawowej formule przypominała ona zakład: jak dożyję określonego wieku – przegrałem pieniądze wpłacane w charakterze składki. Jak nie dożyję – trudno powiedzieć, czy wygrałem, czy przegrałem. Życie straciłem, ale wygrały osoby uposażone, którym ubezpieczyciel wypłaci sumę ubezpieczenia. Początkowo ubezpieczyciele wykluczali wypłatę polisy w przypadku śmierci samobójczej ubezpieczonego. Dziś to wyłączenie trwa tylko dwa lata. Badania pokazały, że jak ktoś planował nawet samobójstwo wykupując polisę, to po dwóch latach ten zamiar mu przechodzi. Jak jednak ubezpieczony dożywał określonego wieku – wygrywał ubezpieczyciel. Nie musiał wypłacać sumy ubezpieczenia, a wpłacone składki po części pokrywały świadczenia dl tych, którzy wpłacili mało i zmarli, a po części pozostawały jego zyskiem. Terminowa polisa na życie jest więc doskonałym zabezpieczeniem uposażonych (przy stosunkowo niewysokich składkach suma ubezpieczenia może być całkiem pokaźna). I nie jest to źródło – jak twierdzą niektórzy prawnicy – bezpodstawnego wzbogacenia się towarzystw ubezpieczeniowych. Ostatecznie jak nie ukradną nam samochodu, a dom się nie spali, to składka ubezpieczeniowa z naszego punktu widzenia też przepada. Dzięki temu może być stosunkowo niższa, niż wówczas, gdyby ubezpieczyciel miał ją zwrócić jak się nic nie stanie. W przypadku terminowych polis na życie relacja składki do sumy ubezpieczenia jest jeszcze bardziej atrakcyjna. Łatwo bowiem wyliczyć ryzyko śmierci czterdziestoletniego mężczyzny przed skończeniem sześćdziesiątego piątego roku życia. A ryzyko, że ktoś sobie życie odbierze przed upływem terminu ochronnego z pewnością nie jest znów takie wielkie. Można je zresztą tak samo wyłączyć, jak w przypadku samobójstwa w okresie pierwszych 2 lat trwania ubezpieczenia. Ciekawy jestem, jak dużo osób ma taką polisę? Raczej nie dużo, bo wszyscy będziemy przecież żyli długo w dobrym zdrowiu, więc po co wyrzucać pieniądze w błoto. Poszukujemy alternatyw, więc ubezpieczyciele nam je dostarczają w postaci ubezpieczenia na dożycie i różnych hybryd ubezpieczeniowych łączących ubezpieczenie z oszczędzaniem lub nawet z inwestowaniem.
Polisy na dożycie poza zabezpieczeniem, jakie gwarantuje klasyczne ubezpieczenie na życie, oferują jeszcze jeden rodzaj ochrony – zabezpieczenie przyszłości samego ubezpieczonego po osiągnięciu określonego wieku – najczęściej emerytalnego. Ubezpieczyciel bierze na siebie odpowiedzialność wypłacenia „odszkodowania” na wypadek dokonania się zdarzenia ubezpieczeniowego, związanego z życiem ubezpieczonego. Zdarzeniem tym, w przeciwieństwie do ubezpieczenia na życie, nie jest śmierć ubezpieczonego, a odwrotnie – dożycie określonego w umowie wieku. Uposażonym jest sam ubezpieczony. Tak naprawdę trudno tu mówić o jakimś „ubezpieczeniu” i „odszkodowaniu”. Polisy na dożycie to, z punktu widzenia klientów, pewna konkurencja ze strony ubezpieczycieli wobec banków i różnych rachunków oszczędnościowych. Ubezpieczycielom łatwo się w tym obszarze poruszać, bo tylko oni potrafią oszacować dalszą długość trwania życia i ryzyka z tym związane. Na horyzoncie czai się już jednak nowe ryzyko – tak zwane „ryzyko długowieczności”. Jest to ryzyko przede wszystkim dla samych ubezpieczycieli. Dziś mało który, albo może już żaden, nie oferuje młodym ludziom tego typu polis z gwarancją wypłat określonych kwot miesięcznych do końca życia ubezpieczonego. Bo nie wiadomo, ile będą oni żyli. I tu pojawia się ryzyko dla ubezpieczonych. To, że będziemy żyli coraz dłużej, jest coraz bardziej pewne. Ale coraz bardziej niepewne jest to, w jakim stanie zdrowia. Więc wypłata w określonym wieku sumy ubezpieczenia pokryć może ryzyko ponoszenia dodatkowych kosztów leczenia i pielęgnacji na starość. Polisa ta jest szczególna również z tego względu, że trudno jest ubezpieczycielom dokonać wyłączeń odpowiedzialności. Nie można przecież opisać przyczyn trwania życia, wyłączających odpowiedzialność ubezpieczyciela za dożycie przez ubezpieczonego określonego wieku. Tylko, że tak naprawdę tego typu polisy to jednak bardziej konkurencja ze strony ubezpieczycieli w stosunku do banków i ich różnych rachunków oszczędnościowych niż ubezpieczenie. Dlatego ubezpieczenie dożycia też jest mało popularną polisą, zwłaszcza ze względu na wysoki koszt utrzymania ubezpieczenia oraz wąski zakres działania.
I dlatego pojawiło się ubezpieczenie na życie i dożycie (nazywane również ubezpieczeniem mieszanym) – czyli polisa, która jest połączeniem terminowego ubezpieczenia na życie oraz ubezpieczenia na dożycie przewidująca wypłatę odszkodowania zarówno na wypadek śmierci, jak i dożycia przez ubezpieczonego określonego wieku. Ochrona polega na wypłacie sumy ubezpieczenia wskazanej w polisie osobie, natomiast walor oszczędnościowy pozwala na zgromadzenie kapitału na późniejsze lata życia. Jest to więc polisa, z której ubezpieczyciel prędzej czy później wypłaca odszkodowanie, jeśli oczywiście nie zajdzie nic, co wyłącza odpowiedzialność ubezpieczyciela – na przykład ubezpieczonego nie zabije osoba uposażona. Taka kompleksowa ochrona musi być, niestety, droga. Z jednej strony ubezpieczyciel musi zagwarantować wypłatę sumy ubezpieczenia na wypadek szybkiej śmierci ubezpieczonego. Znacząca część składki musi więc być przeznaczana na ten cel. W rezultacie pieniądze pozostałe na oszczędzanie są nikłe. Z drugiej strony ubezpieczyciel musi wypłacić ubezpieczonemu świadczenie na koniec okresu ubezpieczenia. Z tym wiążą się, co do zasady, wysokie opłaty na początku okresu ubezpieczenia, które służą do pokrycia kosztów ryzyka oraz „otwarcia” ubezpieczenia. Aby odkładanie pieniędzy się opłacało, musi minąć co najmniej kilkanaście lat.
Konkurencja na rynku usług finansowych między ubezpieczycielami, bankami i funduszami inwestycyjnymi doprowadziła paradoksalnie do współpracy między nimi. Pojawiły się polisy oferujące możliwość nie tylko oszczędzania przy okazji ubezpieczenia na życie, ale nawet pomnażania gromadzonej składki poprzez inwestowanie. Przez tę cechę, polisy te są bardziej podobne do ubezpieczeń opartych na ubezpieczeniowych funduszach kapitałowych (UFK) niż do ubezpieczeń ochronnych. W UFK składka lokowana jest w różnych proporcjach w dwa produkty – polisę na życie oraz w fundusz inwestycyjny. Zdarzało się, że te proporcje były mocno zachwiane a suma ubezpieczenia stosunkowo niewielka. Bywało, że zakłady ubezpieczeń stawały się po prostu agentami funduszy inwestycyjnych. W pewnym momencie, po wprowadzeniu „podatku Belki” – czyli opodatkowania dochodów kapitałowych – poliso-lokaty stały się rodzajem lokaty bankowej opakowanej w polisę na życie. Suma ubezpieczenia, skalkulowana na poziomie o kilka procent wyższym, niż wartość wpłacanej jednorazowo składki, zwracana była klientowi po stosunkowo krótkim czasie (np. sześciu miesiącach lub roku). Był to patent, aby „ubezpieczony” klient nie płacił od sumy ubezpieczenia, pod którą tak naprawdę kryły się jedynie odsetki, owego „podatku Belki”.
Pojawiły się też takie polisy, które części ubezpieczeniowej w ogóle nie miały, ale posługiwały się nazwą „polisa”. A koszt „otwarcia” tych, które polisę w sobie miały został powiększony o gigantyczne prowizje łańcuszka pośredników. Zarobić przecież musiał ubezpieczyciel, bank, agent i fundusz inwestycyjny. Agenci uprawiali klasyczny „misselling”.
Jednak to, że byle kto sprzedawał byle co, byle komu nie oznacza, że mamy teraz wylać dziecko z kąpielą. Bo – a propos dzieci właśnie – mamy w Polsce dużo rozwodów. I powtórnych małżeństw. W przypadku, gdy dla jednego z małżonków jest to kolejny związek, różnica ich wieku jest znacznie wyższa, niż w przypadku pierwszego małżeństwa. Wiele osób dzieci w drugim małżeństwie ma więcej niż w pierwszym. A jak wiadomo rozwód zazwyczaj pogarsza płynność finansową, źle wpływa na rachunek wyników, a czasami nawet prowadzi do dekapitalizacji majątku trwałego. Jak zabezpieczyć małe dzieci z kolejnego związku, na wypadek, gdy coś się ojcu stanie? Jak bierzemy kredyt hipoteczny na nowy dom, czy mieszkanie, bo stary sąd przyznał byłej żonie, musimy kupić polisę ubezpieczeniową. Zmuszani przez banki, o wiele częściej kupujemy polisę na mury lub blachę samochodu, niż polisę na życie. A warto. Taka terminowa polisa na życie na 20-25 lat jest doskonała dla „młodych” ojców po czterdziestce, albo nawet po pięćdziesiątce – do czasu osiągnięcia samodzielności przez dzieci i spłaty kredytu na nowy dom kupiony po rozwodzie, bo stary sąd przyznał byłej żonie.