Viktor Orbán zaskoczył polski rząd. Producenci mięsa wściekli, ale embargo trwa

Węgierskie embargo na polskie mięso stało się niewygodnym tematem przerzucanym między resortami rolnictwa i MSZ. Nie ma ambasadora na Węgrzech, nie ma spotkań międzyresortowych, a polskie transporty wracają do kraju.

Publikacja: 12.05.2025 16:49

Premier Węgier Viktor Orbán

Premier Węgier Viktor Orbán

Foto: ATTILA KISBENEDEK / AFP

- Nasz rząd nas olał – mówią wprost zdenerwowani przedstawiciele branży mięsnej, którzy od piątku gorączkowo próbują ustalać, co się dzieje i kto im pomoże na Węgrzech. Tutaj sprawy dla eksporterów mięsa mocno się bowiem pokomplikowały w ubiegły piątek, akurat w unijne święto „Dzień Europy”, gdy w Budapeszcie weszło życie rozporządzenie opublikowane zaledwie dzień wcześniej, w czwartek, które zakazuje sprowadzania na Węgry zwierząt oraz mięsa i przetworów z wieprzowiny i wołowiny z pięciu krajów.

Chodzi o Polskę, ale też Chorwacji, Czech, Słowenii i Rumunii, które same wcześniej – w obawie przed pryszczycą - zamknęły rynki przed mięsem z Węgier. Zakaz obowiązuje do końca sierpnia, a więc dłużej, niż trwają standardowe restrykcje związane z ogniskiem pryszczycy, które znosi się po trzech miesiącach od ostatniego wykrycia choroby.

Czytaj więcej

Węgry zakazały importu polskiej wołowiny i wieprzowiny. To odwet

Czy sprawy w związku z embargiem na mięso zaszły za daleko?

Pryszczyca została na początku stycznia wykryta w Niemczech, następnie przeskoczyła na Słowację i Węgry. Tyle że w Niemczech skończyło się na jednym ognisku, a na Węgrzech kryzys się rozprzestrzeniał, ostatecznie wykryto pięć ognisk i to w firmach zajmujących się handlem na szeroką skalę, co zwiększało ryzyko rozniesienia choroby. Dlatego polskie embargo wprowadzone 10 marca na bydło, świnie i mięso z Węgier pod naciskami polskich producentów mięsa było postrzegane trochę jako „wotum nieufności” wobec węgierskiego rządu. Dziś branża zastanawia się jednak, czy sprawa eskalowała za daleko, bo odpowiedź Polski na pryszczycę w Niemczech oraz na Węgrzech była jednak inna - dla Niemiec zastosowano regionalizację, dla Węgier nie.

- My trochę poszliśmy dalej niż UE wymaga, i Węgrzy na to adekwatnie odpowiedzieli retorsjami. Możemy postrzegać to, że węgierskie embargo to są działania nieadekwatne, bo u nas pryszczycy nie ma – mówi Aleksander Dargiewicz, prezes Krajowego Związku Pracodawców Producentów Trzody Chlewnej POLPIG. - Polski rząd obawiał się jednak, że nielegalny przywóz produktów i zwierząt wrażliwych na pryszczycę z Węgier może mieć dla nas katastrofalny skutek, bo w pewnym momencie nie było wiadomo, czy Węgrzy sobie radzą z pryszczycą. Gdyby jeszcze pryszczyca doszła do ASF w Polsce, to byśmy się chyba nie podnieśli – mówi Dargiewicz.

Producenci narzekają na chaos informacyjny. W poniedziałek wciąż nie wiadomo, kto ma się tą sprawą zajmować. Jak ustaliła „Rz”, Węgry nie notyfikowały o swojej decyzji ani Polski czy innych zainteresowanych krajów, ani Komisji Europejskiej. Komisarz ds. rolnictwa Christophe Hansen dowiedział się o tym od producentów w piątek na konferencji w Poznaniu. Sytuacja na poniedziałek wygląda następująco – transporty mięsa wracają z Węgier do Polski, jedna firma, z którą rozmawiała „Rz”, wysyła tam tygodniowo po 100 ton mięsa oraz drugie tyle przetworów, a dostawców wołowiny i wieprzowiny z Polski jest znacznie więcej. Wysyłamy tam także mięso drobiowe i to na razie wjeżdża bez przeszkód.

Czytaj więcej

Pryszczyca krąży wokół Polski. Ryzyko miliardowych strat przeraża hodowców

Międzyresortowa przepychanka. Kto ma się zająć embargiem Węgier?

Embargo węgierskie pokazało, że Polska nie ma gotowej procedury na takie sytuacje. Od grudnia nie mamy w Budapeszcie nawet swojego ambasadora, ponieważ gdy rząd Viktora Orbana udzielił azylu politycznego Marcinowi Romanowskiemu – ambasador został wezwany do kraju "na bezterminowe konsultacje w Warszawie".

Niespecjalnie więc wiadomo, kto miałby sprawy Polski reprezentować na Węgrzech, a w Polsce nie dzieje się wiele, za to narasta irytacja producentów mięsa. – Nasz rząd nas olał. Słyszymy, że nie chcą się mieszać w brudną politykę Orbana, że tym powinna się zająć Komisja Europejska – mówią nasi rozmówcy z branży mięsnej. Inni wskazują, że od piątku żyją w niepewności, a planowane kryzysowe spotkanie międzyresortowe ministerstwa rolnictwa i MSZ się jednak nie odbyło. Rzecznicy resortu rolnictwa mają… wyłączone telefony, rzecznik MSZ wskazał zaś, że MSZ handlem się nie zajmuje. Redakcja wysłała pytania do ministerstwa rolnictwa, ministerstwa spraw zagranicznych oraz do Komisji Europejskiej. Odpowiedzi opublikujemy je, gdy tylko nadejdą.

Czytaj więcej

Ekspert: ochrona Węgier dla Marcina Romanowskiego narusza prawo UE

- Nasz rząd nas olał – mówią wprost zdenerwowani przedstawiciele branży mięsnej, którzy od piątku gorączkowo próbują ustalać, co się dzieje i kto im pomoże na Węgrzech. Tutaj sprawy dla eksporterów mięsa mocno się bowiem pokomplikowały w ubiegły piątek, akurat w unijne święto „Dzień Europy”, gdy w Budapeszcie weszło życie rozporządzenie opublikowane zaledwie dzień wcześniej, w czwartek, które zakazuje sprowadzania na Węgry zwierząt oraz mięsa i przetworów z wieprzowiny i wołowiny z pięciu krajów.

Pozostało jeszcze 88% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Przemysł spożywczy
Węgry zakazały importu polskiej wołowiny i wieprzowiny. To odwet
Przemysł spożywczy
Zmarł jeden z twórców imperium lodziarskiego Koral
Przemysł spożywczy
Polskie Jeżyki i Grześki łączą siły z niemieckimi zającami
Przemysł spożywczy
Słynny producent alkoholi luksusowych zwolni ponad tysiąc pracowników
Przemysł spożywczy
Zakaz reklamy piwa? Ministerstwo nie mówi „nie”
Materiał Promocyjny
Między elastycznością a bezpieczeństwem