Przed kupnem spółki trzeba się upewnić, do kogo rzeczywiście należy

Zanim zdecydujemy się na połączenie lub przejęcie spółki, powinniśmy sprawdzić łańcuszek praw do akcji czy udziałów. Może się bowiem okazać, że jest ona własnością kogoś innego, niż mogłoby się wydawać

Aktualizacja: 08.04.2008 08:19 Publikacja: 08.04.2008 01:31

Red

Dokonując zakupu udziałów w spółce z ograniczoną odpowiedzialnością lub akcji spółki akcyjnej, powinniśmy stosować podobne zasady jak przy kupowaniu każdego innego towaru. Przede wszystkim należy się upewnić, że towar nie jest wadliwy, a osoba, która nam go oferuje, jest do tego uprawniona. Jest to szczególnie ważne w wypadku niepublicznych spółek kapitałowych, będących często przedmiotem transakcji fuzji i przejęć. Obrót akcjami na giełdzie rządzi się odrębnymi prawami, skuteczniej chroniącymi nabywcę przed kupnem kota w worku.

Przed nabyciem udziałów spółki z o.o. należy się upewnić, że osoba proponująca nam ich zbycie jest w rzeczywistości wspólnikiem danej spółki. W przekonaniu wielu przedsiębiorców sprowadza się to do sprawdzenia wpisu w Krajowym Rejestrze Sądowym.

Trzeba jednak pamiętać, że wpis do rejestru przedsiębiorców KRS dotyczący wspólników spółki z o.o. ma jedynie charakter deklaratywny, nie musi więc oddawać rzeczywistego stanu prawnego. Dodatkowo warto wskazać, że w KRS w ogóle nie podlegają ujawnieniu udziałowcy posiadający mniej niż 10 proc. udziałów spółki. Jeżeli więc zamierzamy nabyć udziały od osoby dysponującej takim mniejszościowym pakietem, nie możemy liczyć, że odnajdziemy ją w odpisie z KRS.

W przypadku spółki akcyjnej nie ma ryzyka, że wpis w KRS wprowadzi nas w błąd – dane akcjonariuszy w ogóle nie podlegają ujawnieniu w rejestrze przedsiębiorców. Od tej zasady jest jeden wyjątek: gdy spółka ma tylko jednego akcjonariusza, w rejestrze umieszcza się jego oznaczenie, a także wzmiankę, iż jest on właśnie jedynym akcjonariuszem spółki.

Oprócz zbadania treści wpisu w KRS można próbować potwierdzić uprawnienia danej osoby do dysponowania udziałami spółki przez zbadanie treści księgi udziałów spółki.

Księga udziałów jest dokumentem korporacyjnym spółki, do którego prowadzenia zobowiązany jest zarząd. Zgodnie z art. 188 § 1 kodeksu spółek handlowych (dalej: k.s.h.) do księgi udziałów należy wpisywać nazwisko i imię albo firmę (nazwę) i siedzibę każdego wspólnika, adres, liczbę i wartość nominalną jego udziałów oraz ustanowienie zastawu lub użytkowania i wykonywanie prawa głosu przez zastawnika lub użytkownika, a także wszelkie zmiany dotyczące osób wspólników i przysługujących im udziałów.

Niestety, podobnie jak dane wspólników ujawnione w KRS wpis do księgi udziałów ma znaczenie jedynie deklaratoryjne i porządkowe, nie zaś prawotwórcze. Możliwa jest zatem sytuacja, w której do księgi udziałów wpisana będzie osoba niebędąca w rzeczywistości wspólnikiem spółki. Oczywiście, jeżeli taki stan spowodowany będzie zaniedbaniami zarządu tej spółki, to możliwe będzie przypisanie członkom zarządu odpowiedzialności na podstawie art. 293 § 1 k.s.h. Nie uchroni nas to jednak przed zawarciem umowy z osobą nieuprawnioną do dysponowania udziałami.

W spółce akcyjnej analogiczną funkcję pełni księga akcyjna, a więc księga dotycząca akcji imiennych i świadectw tymczasowych (nie znajdziemy w niej informacji dotyczących posiadaczy akcji na okaziciela). Zgodnie z art. 341 § 1 k.s.h. do księgi akcyjnej należy wpisywać nazwisko i imię albo firmę (nazwę) oraz siedzibę i adres akcjonariusza albo adres do doręczeń, wysokość dokonanych wpłat, a także, na wniosek osoby uprawnionej, wpis o przeniesieniu akcji na inną osobę wraz z datą wpisu.

Znaczenie księgi akcyjnej wzmacnia niewątpliwie art. 343 § 1 k.s.h., zgodnie z którym wobec spółki uważa się za akcjonariusza tylko tę osobę, która jest wpisana do księgi akcyjnej, lub posiadacza akcji na okaziciela, z uwzględnieniem przepisów o obrocie instrumentami finansowymi. Jednakże znowu, podobnie jak w wypadku księgi udziałów, wpis do księgi akcyjnej ma znaczenie deklaratoryjne i nie gwarantuje, że osoba tam wpisana jest w rzeczywistości akcjonariuszem.

Ani badanie stanu ujawnionego w rejestrze przedsiębiorców KRS, ani sprawdzenie ksiąg spółki nie zabezpiecza nabywcy przed kupnem kota w worku. Może jednak znacząco pomóc w wykryciu problemów

Aby nie kupić spółki od osoby nieuprawnionej, konieczne jest przeprowadzenie badania całego szeregu nabywców udziałów/akcji, czyli tzw. łańcuszka udziałowców/akcjonariuszy. W praktyce profesjonalnego obrotu badanie to stanowi jeden z kluczowych elementów analizy prawnej spółki, której udziały/akcje mają być przedmiotem transakcji (z ang. due dilligence – badanie przeprowadzane najczęściej przez doradców prawnych kupującego).

Nie da się sporządzić kompletnej listy zawierającej wszystkie możliwe zagadnienia, które powinny być przebadane (dlatego bardzo ważne jest doświadczenie osób przeprowadzających przedmiotowe badanie). Warto jednak zwrócić uwagę na podstawowe zagadnienia, które nie mogą zostać pominięte.

Przede wszystkim zawsze należy sprawdzić formę, w jakiej zawierane były dotychczas umowy sprzedaży interesujących nas udziałów czy akcji. Zgodnie z art. 180 k.s.h. w wypadku udziałów spółki z o.o. wymagana jest forma pisemna z podpisami notarialnie poświadczonymi. Z kolei zgodnie z art. 339 k.s.h. przeniesienie akcji imiennej następuje przez pisemne oświadczenie albo na samym dokumencie akcji, albo w osobnym dokumencie, oraz wymaga przeniesienia posiadania akcji. Są to zagadnienia niezwykle ważne, naruszenie bowiem określonych w k.s.h. wymagań co do formy skutkuje wadliwością czynności mogącą prowadzić do zakłócenia ujawnionego w księdze udziałów/akcyjnej łańcuszka, a tym samym poważnymi problemami dla samej spółki.

Innym elementem, na który należy zwracać uwagę, badając historyczne transfery udziałów i akcji imiennych, są tzw. klauzule winkulacyjne, a więc korporacyjne ograniczenia zbywalności udziałów czy akcji, które mogą zostać wprowadzone do umowy spółki z o.o. (na podstawie art. 182 k.s.h.) lub do statutu spółki akcyjnej (na podstawie art. 337 k.s.h.). Ich istotą jest uzależnienie możliwości zbycia udziałów/akcji od zgody określonego organu spółki (np. zarządu czy rady nadzorczej) lub zgody określonej osoby (np. innego wspólnika).

Jak się wydaje, w praktyce najczęściej stosowanym ograniczeniem jest uzależnienie możliwości zbycia udziałów/ akcji od zgody zgromadzenia wspólników/walnego zgromadzenia spółki. W razie nieudzielenia stosownej zgody transakcja zbycia udziałów jest bezskuteczna.

Badając łańcuszek nabywców udziałów/akcji pod kątem zgodności z „klauzulami winkulacyjnymi”, nie powinniśmy się ograniczać do stwierdzenia samego faktu udzielenia stosownej zgody (najczęściej w formie uchwały).

W świetle ostatnich orzeczeń Sądu Najwyższego należy zalecać także każdorazowe badanie wymogów formalnych w tym zakresie, zwracając przy tym uwagę na ewentualną wadliwość dokonanej czynności wyrażenia zgody na transakcję lub też jej skuteczne zaskarżenie.

Problematyki tej dotyczy wyrok SN z 16 marca 2006 r. (III CSK 32/06, OSP 2007 nr 3, poz. 31), w którym sąd, analizując skutki uprawomocnienia się wyroku stwierdzającego nieważność uchwały zgromadzenia wspólników wyrażającej zgodę na zbycie udziałów, stwierdził, że w jego wyniku powstaje skutek, jakby ta uchwała nie została w ogóle podjęta. Tym samym w momencie uprawomocnienia się takiego wyroku należy uznać, że umowa sprzedaży udziałów została zawarta bez wymaganej zgody i jest przez to nieskuteczna.

Jednocześnie SN stwierdził, że wykładnia językowa art. 254 § 2 k.s.h. (zgodnie z którym w przypadkach, gdy ważność czynności dokonanej przez spółkę jest zależna od uchwały zgromadzenia wspólników, uchylenie takiej uchwały nie ma skutku wobec osób trzecich działających w dobrej wierze) wskazuje, iż hipotezą wypowiedzianej w nim normy nie są objęte umowy zbycia udziałów przez wspólników.

Powyższy pogląd stawia w niekorzystnej sytuacji nabywców udziałów spółki z o.o., którzy dodatkowo nie mogą nabyć przedmiotowych udziałów w dobrej wierze na podstawie art. 169 kodeksu cywilnego. Nawet jeśli nabywcy udziałów działają w dobrej wierze i dochowają należytej staranności w zakresie sprawdzenia, czy wszelkie wymagane zezwolenia korporacyjne zostały udzielone, nie mogą być pewni skuteczności przeprowadzanej transakcji.

Warto zaznaczyć, że przywołane powyżej niekorzystne dla pewności obrotu gospodarczego stanowisko SN, wypowiedziane na gruncie przepisów o spółce z o.o., może być odpowiednio stosowane także w wypadku spółki akcyjnej ze względu na zbieżność obu regulacji oraz konstrukcyjne podobieństwo spółki z o.o. do spółki akcyjnej.

Oczywiście przeprowadzenie wszechstronnego i dokładnego badania typu due dilligence spółki, zwłaszcza w zakresie formalnej poprawności wszelkich czynności związanych z transferem udziałów/akcji, może być dla potencjalnego inwestora bardzo utrudnione, a nawet niemożliwe. Badanie takie musiałoby się bowiem wiązać z koniecznością sprawdzenia wielu okoliczności czysto faktycznych (np. prawidłowości doręczenia zaproszeń na zgromadzenie wspólników czy listy obecności na tym zgromadzeniu itp.). Wymagałoby zatem co najmniej ścisłej współpracy z potencjalnym nabywcą wszystkich dotychczasowych wspólników spółki. A to oczywiście w praktyce może się okazać trudne.

W związku z tym, nawet po przeprowadzeniu badania spółki, którego wyniki są dla nabywcy satysfakcjonujące, warto dodatkowo zamieścić w umowie sprzedaży udziałów/akcji stosowne oświadczenia i zapewnienia sprzedającego potwierdzające jego tytuł do udziałów/akcji będących przedmiotem transakcji.

Autor jest aplikantem radcowskim w kancelarii Gessel

Obrót udziałami oraz akcjami – mimo zewnętrznej różnicy, jako że pierwsze nie mają postaci fizykalnej, w przeciwieństwie do drugich – ma wspólną cechę, a mianowicie jest zawsze obrotem prawem udziałowym. Jakkolwiek różne są techniki tego obrotu, w tym stopień ich sformalizowania, to zawsze mają one na celu redukcję ryzyka, jakie może grozić nabywcy. Troska, z jaką ustawodawca pochyla się nad problemem, w jaki sposób zapewnić bezpieczeństwo tego obrotu, nie zwalnia jego uczestników z obowiązku staranności w działaniu, tym bardziej że skutki jej zaniedbania uderzą w pierwszej kolejności w tych, którzy nabywając prawa udziałowe, nie zadbali o ustalenie stanu tego prawa, a zwłaszcza o wyjaśnienie, czy ten, kto zamierza je zbyć, jest rzeczywiście osobą do tego uprawnioną.

Nabiera to tym większego znaczenia, że nie zawsze można liczyć na ochronną funkcję przepisów, takich jak art. 169 kodeksu cywilnego, co potencjalnego nabywcę praw udziałowych czyni szczególnie odpowiedzialnym za rezultaty swojego działania. Gdy tego zaniedba, zostaje mu tylko pisanie na Berdyczów.

W sądzie i w urzędzie
Czterolatek miał zapłacić zaległy czynsz. Sąd nie doczytał, w jakim jest wieku
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Spadki i darowizny
Podział spadku po rodzicach. Kto ma prawo do majątku po zmarłych?
W sądzie i w urzędzie
Już za trzy tygodnie list polecony z urzędu przyjdzie on-line
Zdrowie
Ważne zmiany w zasadach wystawiania recept. Pacjenci mają powody do radości
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Sądy i trybunały
Bogdan Święczkowski nowym prezesem TK. "Ewidentna wada formalna"