„Jezioro damy tu”, czyli energetyka w rekonstrukcji

Zamiast z górnikami rząd powinien umówić się z obywatelami na ramy transformacji energetycznej. I pokazać kierunek zmian. Przełożenie departamentów z ministerstwa do ministerstwa to za mało.

Publikacja: 27.06.2025 05:25

„Jezioro damy tu”, czyli energetyka w rekonstrukcji

Foto: mat. pras.

Nadchodzi letnia rekonstrukcja rządu – Polskę czekają kolejne kadrowe igrzyska. W kwestii energetyki i klimatu napięcie rośnie. Przez ostatnie półtora roku panowania nowego rządu, mimo szumnych zapowiedzi i pogarszającego się stanu bezpieczeństwa na świecie, zabrakło najważniejszych decyzji. Nowy rząd wskoczył na stare tory PiS. Teraz zapowiada zmiany systemowe, w tym łączenie resortów i utworzenie nowego Ministerstwa Gospodarki, które miałoby przejąć również energetykę. Czy te zmiany przyspieszą tempo modernizacji polskiej energetyki?

Wyzwania się piętrzą

Wpływy budżetowe z systemu handlu emisjami (ETS) – zamiast napędzać inwestycje – zasypują dziurę budżetową. Tempo inwestycji w nowe elektrownie jest za wolne, a budowa nowych sieci wymaga koordynacji. Kontynuowana jest tzw. umowa społeczna z górnikami zawarta przez rząd PiS, która kosztuje wszystkich podatników miliardy złotych i transfery do sektora rosną.

Czytaj więcej

Eksperci: Przemysł może wpaść w pułapkę gazową i biomasową

Nieefektywność transformacji sprawia, że polskie ceny energii dla przemysłu należą do najwyższych w Europie. Utrzymywane jest także – jakby ze wstydu, że jest tak drogo – kosztowne mrożenie cen energii. Słychać także o konfliktach w koalicji. Jednak czy dla obywatelek i obywateli ważną wiadomością jest to, że politycy nie potrafią się porozumieć?

Zapowiadane przez premiera Tuska zmiany kadrowe i organizacyjne przykuwają uwagę. Czy zlikwidowane zostanie Ministerstwo Przemysłu w Katowicach? Czy energetyka przetrwa w Ministerstwie Klimatu i Środowiska, a może powinna wylądować w Ministerstwie Aktywów? Te dyskusje przypominają scenę z filmu „Poszukiwany, poszukiwana” w reżyserii Stanisława Barei, w której dyrektor w dziale planowania miasta zarządza, że „jezioro damy tutaj, a ten niech sobie stoi w zieleni”.

Fundament konkurencyjności

Energia to serce gospodarki i będzie odgrywać w niej coraz większą rolę. Przyszłością w tej kwestii jest elektryfikacja i odchodzenie od bezpośredniego spalania paliw kopalnych. To serce, które zamiast mocno bić, jest coraz bliżej zawału. Nie od razu oznacza to blackout, który jest awarią techniczną. Energia stanie się towarem luksusowym.

Koszty nowych inwestycji nie mogą wysadzić z siodła polskich odbiorców energii, ale energetyka musi się modernizować w tempie największym w historii kraju. To nie tylko kwestia gospodarki, to także gwarancja bezpieczeństwa oraz przyszłość unijnego przemysłu, ponieważ ceny energii są papierkiem lakmusowym nastrojów społecznych. Koszty energetyczne są wysokie w Polsce nie dlatego, że ponosimy koszty wielkich inwestycji, ale jest to skutek zaniechań.

To, w którym ministerstwie „wyląduje” energetyka, ma podrzędne znaczenie. Ważne są inne elementy politycznej układanki.

Jaki ma być cel rekonstrukcji?

Kluczowe jest pytanie: jaki jest cel przeprowadzania tej zmiany? Dzielenie się stanowiskami w koalicji? Redukcja etatów, jak to robił do niedawna Elon Musk w USA? Rekonstrukcje dużo kosztują i powodują spowolnienie prac. Obywateli mniej interesuje, ile jest ministerstw i ministrów, ale czy coś się dzieje, bo machina rządowa musi być sprawna.

U podstaw słabości polskiej transformacji energetycznej leżą trzy kwestie: brak najważniejszych decyzji i współpracy pomiędzy ministerstwami, ale też z uczestnikami rynku, niski priorytet tego tematu wśród polityków oraz brak zaplecza analitycznego. To powoduje, że decydenci marnują czas i pieniądze na nietrafione decyzje, jak choćby mrożenie cen energii czy kontynuacja umowy społecznej z górnikami do 2049 r.

Teraz do tych problemów doszedł jeszcze lęk i uleganie rosyjskiej dezinformacji antyunijnej, dyskredytowanie OZE i „walka” z Zielonym Ładem. Nie ma żadnych wątpliwości, że unijna transformacja energetyczna najbardziej uderza w interesy Rosji. W Ukrainie Rosjanie atakują bezpośrednio infrastrukturę. W Polsce sieją zamęt, zwiększają polaryzację i napędzają antyunijne nastroje. Z badań nastrojów społecznych wynika, że obywatelki i obywatele nie ufają słabym politykom.

Wiadomo, co trzeba zrobić

Nigdy nie było tak dużego konsensusu w Polsce co do tego, jaki jest kierunek modernizacji. Spółki energetyczne, operator systemu przesyłowego, think tanki, stowarzyszenia i przemysł mówią jednym głosem. Społeczeństwo w badaniach opinii publicznej też. Przyszłością są odnawialne źródła OZE i uzupełnienie systemu energetycznego mocami konwencjonalnymi. Jakąś rolę może odegrać elektrownia jądrowa, ale to wciąż pieśń przyszłości i niewielka część przyszłego miksu.

Trzeba pilnować, aby zużycie gazu w elektroenergetyce było jak najmniejsze, bo to surowiec w większości importowany, a do tego również emisyjny. W tym celu trzeba zmniejszać jego udział w innych sektorach – w energetyce na tym etapie będzie to jednak trudne.

Ważne jest racjonalne zarządzenie starymi elektrowniami węglowymi. Ich przyszłość jest jednak przypieczętowana, a koniec nastąpi za mniej niż 10 lat. Krajowy Plan na rzecz Energii i Klimatu powinien stać się wielkim planem inwestycyjnym. Jak policzyło Forum Energii, do 2040 r. w Polsce powinno powstać 100 GW nowych mocy.

Wyzwaniem dla energetyki są nie tylko nowe elektrownie, ale przede wszystkim sieci, elastyczność, rynek energii, koszty dla odbiorców i finansowanie. To jednak proces, który wymaga twardego zarządzania różnymi uczestnikami rynku energii na podstawie rzetelnych danych i wiedzy o rynku energii.

Trzy kroki zamiast jednego

Aby przygotować się do podjęcia walki o bezpieczeństwo energetyczne Polski z różnymi grupami interesów, trzeba być wyposażonym w liczby, kompetentnych ludzi i dobre narzędzia. Od lat polska administracja w kwestiach planowania korzysta z zasobów państwowych spółek energetycznych, a te – wiadomo – nie będą piłować gałęzi, na której siedzą. W interesie spółek leży generowanie swoich przychodów.

Zanim premier Tusk podejmie decyzje, jak podzielić kompetencje w swoim rządzie, powinien podjąć wraz z rządem inne.

Po pierwsze, bardzo brakuje ośrodka analitycznego, który wspierałby polską transformację energetyczną. Jest to zadziwiające, biorąc pod uwagę fakt, że inwestycje w energetykę kosztują setki miliardów złotych, a większość z nich realizowana jest przy wsparciu ze środków publicznych.

Decydenci pod presją zachowania bezpieczeństwa energetycznego wspierają węgiel, atom, gaz, OZE, rozbudowę sieci, a później odbiorców, bo energia jest za droga. Kieszenie Polaków nie są workiem bez dna, ale trzeba mieć dużą wiedzę i siłę, żeby odmówić tym, którzy domagają się pieniędzy, bo inaczej zgaśnie światło.

Polska jest zbyt dużym i zbyt ważnym krajem, żeby pozwolić sobie na prowizorkę w kwestii energii. Roczny wydatek rzędu kilkudziesięciu milionów złotych na ośrodek analityczny, który wsparłby planowanie i zoptymalizował wydatki, zwróciłby się z nawiązką. Same tylko mrożenie cen i dopłaty do górnictwa kosztowały polskich podatników w ostatnich latach ponad 100 mld zł.

Po drugie potrzebne jest wreszcie przyjęcie sensownego Krajowego Planu na rzecz Energii i Klimatu, który stałby się planem inwestycyjnym dla Polski. Od ponad 15 lat wszystkie polskie dokumenty strategiczne w energetyce są publikowane z opóźnieniem, mają na celu głównie interes górnictwa i od razu rozpoczyna się ich „rewizja”.

Po wszystkich stronach sceny politycznej dominuje przekonanie, że planowanie jest niepotrzebne, bo świat się zmienia i lepiej mieć swobodę. Może było tak 20–30 lat temu, ale teraz bez planu, ze skomplikowanymi regulacjami, ale też z dużymi systemami wsparcia niemal wszystkiego w energetyce – brak planu kosztuje podatników miliardy.

Nowy KPEiK powinien być przyjęty w koalicji na najwyższym poziomie, żeby zminimalizować ryzyko sabotowania części jego ustaleń. Powinien być również uzgodniony z opozycją (o ile będzie to możliwe).

Po trzecie oczywiście ważne też jest silne ministerstwo, które będzie sterować tym procesem. Koordynować różnych graczy – operatora sieci, OSD, spółki energetyczne – a przede wszystkim dbać o rachunek za energię, bezpieczeństwo dostaw i odbiorców oraz pilnować, aby koszty nie wymknęły się spod kontroli. Do tego pewnie najlepiej, aby kluczowe tematy związane z transformacją energetyczną znalazły się w jednym miejscu.

„Superministerstwa” bez jasnej misji często jednak stają się niesterownymi molochami. Zawsze będzie trzeba też współpracować z innymi. Pozycja polityczna ministerstwa to pochodna trzech czynników: pozycji osób stojących na ich czele, politycznego znaczenia tematu, ale też profesjonalizmu zaplecza. Gdy tego brakuje, to każdy zespół, który stanie na jego czele, prędzej czy później wpadnie w pułapkę, bo środowisko, klimat czy energetyka to nie są ulubione tematy polityków.

Istotą ewentualnych zmian organizacyjnych nie może być tylko ulokowanie departamentu energetyki – obecnie w Ministerstwie Klimatu – w innym miejscu. Ważne też będzie zajęcie się innymi kluczowymi obszarami transformacji, które obecnie nie mają swojego przedstawiciela w administracji. Przykładem jest ogrzewanie budynków. Polska nie ma strategii dla ogrzewania budynków, choć potężne pieniądze są wydawane w programie „Czyste powietrze”.

Kolejny przykład to przemysł, który wytwarza 23 proc. polskiego PKB. Nie ma zespołu w polskiej administracji, który zajmowałby się wsparciem i skoordynowaniem regulacji, działań i strategii rozwoju oraz dekarbonizacji przemysłu, choć to blisko 3 mln miejsc pracy. To teraz najważniejszy temat w UE – przemysłowi będzie poświęcona nowa kadencja Komisji Europejskiej.

Inne przykłady to sieci. PSE, choć kompetentne, mają inne zadania niż planowanie np. rozwoju sieci dystrybucyjnych. A już najlepszym przykładem dziury kompetencyjnej jest brak departamentu w administracji, który reprezentowałby odbiorców. Urząd Regulacji Energetyki zajmuje się tym szczątkowo, a Urząd Ochorny Konkurencji i Konsumentów jeszcze mniej. W sprawie niejasnych rachunków za energię i wysokich cen trzeba pisać na Berdyczów…

Jest się czego bać, ale minimalizujmy lęki

Gdyby spojrzeć na analizy nastrojów społecznych, dominuje lęk. Bo jest się czego bać: wojna za wschodnią granicą i na Bliskim Wschodzie, nieprzewidywalny prezydent USA, inflacja, dezinformacja. Atmosferę podgrzewają prawica i media społecznościowe. Nieprzewidywalność stała się nową normą. Rozkładanie rąk i brak działań będą jednak tylko zwiększać poziom niepokoju i poczucie zagrożenia. Ludzie chcą wierzyć, że rząd jest silny i panuje nad sytuacją.

Zamiast umowy z górnikami rząd powinien przedstawić i przedyskutować z obywatelkami i obywatelami umowę społeczną dotyczącą energii, umówić się na ramy transformacji, wzmocnić ochronę odbiorców. Ale jednocześnie pokazać w końcu kierunek zmiany, dbając o racjonalne koszty tych działań.

Zmiany są konieczne, trzeba też walczyć z dezinformacją. Do tego przełożenie kilku departamentów z jednego ministerstwa do drugiego nie wystarczy. Jedno jest pewne – nie da się już odkładać decyzji na „po wyborach”.

CV

Dr Joanna Pandera

prezeska Forum Energii

Nadchodzi letnia rekonstrukcja rządu – Polskę czekają kolejne kadrowe igrzyska. W kwestii energetyki i klimatu napięcie rośnie. Przez ostatnie półtora roku panowania nowego rządu, mimo szumnych zapowiedzi i pogarszającego się stanu bezpieczeństwa na świecie, zabrakło najważniejszych decyzji. Nowy rząd wskoczył na stare tory PiS. Teraz zapowiada zmiany systemowe, w tym łączenie resortów i utworzenie nowego Ministerstwa Gospodarki, które miałoby przejąć również energetykę. Czy te zmiany przyspieszą tempo modernizacji polskiej energetyki?

Pozostało jeszcze 95% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie Ekonomiczne
Paweł Rożyński: Big tech ma narodowość i twarz Donalda Trumpa
Opinie Ekonomiczne
Deklaracja Ateńska: chcemy latać więcej, ale ciszej i czyściej
Opinie Ekonomiczne
Maciej Miłosz: Donald Trump wygrał w Hadze, ale Europa wygrała jeszcze bardziej
Opinie Ekonomiczne
NATO zrobiło swoje. Teraz czas na UE
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Czy zbrojenia napędzają gospodarkę?