Sąd Okręgowy w Warszawie nie przyjął tłumaczenia obrońców piosenkarki, że nic nie wiedziała o zastraszaniu byłego partnera. – Pani Rabczewska sterowała z tylnego siedzenia – powiedziała sędzia w ustnym uzasadnieniu i utrzymała w mocy wyrok sądu I instancji sprzed prawie roku.
Emil Haidar oskarżył Dodę, że nasłała na niego gangsterów
W 2017 r. były partner zarzucił Dodzie, że za pomocą wynajętych mężczyzn próbowała go zastraszyć i szantażować. Jak mówił „Faktowi” pełnomocnik Haidara, działania te miały zmusić jego klienta, aby wycofał swoje zeznania w innych sprawach, jakie się toczyły przeciwko Dodzie, gdyż nie chciała figurować jako osoba karana.
W marcu 2024 r. Sąd Rejonowy Warszawa-Mokotów skazał Dodę na rok więzienia w zawieszeniu na dwa lata i 100 tys. zł grzywny. Emil S. został wówczas skazany na dziewięć miesięcy bezwzględnego więzienia, półtora roku prac społecznych i 100 tys. zł grzywny. Jak podał sąd w uzasadnieniu: „Nie ma dowodów na winę pani Doroty, ale są poszlaki oparte na medialnych doniesieniach, które wysoki sąd na bieżąco czytał” - cytat ten znalazł się w oświadczeniu menedżerki Doroty Rabczewskiej przekazanym „Faktowi”.
Czytaj więcej
Państwo polskie wytoczyło piosenkarce Dodzie ciężką artylerię, stawiając jej zarzut popełnienia przestępstwa z art. 196 kodeksu karnego.
Haidar chciał surowszej kary dla Dody
Od tego wyroku strony złożyły apelacje. Emil Haidar domagał się surowszych kar – dla Dody żądał dwóch lat bezwzględnego więzienia, a dla Emila S. - łącznej kary dwóch lat i sześciu miesięcy pozbawienia wolności, za wszystkie stawiane mu zarzuty. Natomiast obrońcy oskarżonych wnieśli o uniewinnienie swoich klientów. Prokurator wniósł o nieuwzględnianie apelacji wszystkich oskarżonych i utrzymanie wyroku sądu I instancji.