Praktyka obrończa dostarcza licznych intelektualnych przeżyć. Zrozumienie niektórych zjawisk wymaga jednak przekroczenia granic tzw. zdrowego rozsądku wynikającego z naszych doświadczeń i kształtowanych na ich podstawie przekonań. Czujność i wrażliwość zachować powinni wszyscy uczestnicy procesu karnego, w szczególności profesjonaliści: sędziowie, oskarżyciele, obrońcy, pełnomocnicy, a także biegli sądowi.
Choć już od dawna w polskiej procedurze karnej przyznanie się do winy nie jest koroną dowodów, sądy mają tendencję do traktowania samooskarżenia jako dowodu głównego. Zdrowy rozsądek bowiem podpowiada, że o ile świadek zdarzenia może mieć trudności z dokładnym odtworzeniem jego przebiegu podczas przesłuchania, o tyle nikt nie przyznaje się do przestępstwa, którego nie popełnił. Ale...
Zdarza się, że niewinne osoby przyjmują na siebie odpowiedzialność karną. Przyczyny są różne. Może to być np. chęć uchronienia bliskiej osoby przed odpowiedzialnością. Czasem fałszywe przyznanie się jest efektem nacisków organu prowadzącego czynność przesłuchania. Decyzja podejrzanego o przyznaniu się do winy może być podjęta pomimo pełnej świadomości, że jej nie ma. Ale czy zawsze fałszywemu oskarżeniu towarzyszy taka świadomość?
Ciekawość psychologów wzbudza zjawisko tzw. zinternalizowanego fałszywego przyznania się do popełnienia czynu zabronionego. Jest ono znane nauce psychologii i dzięki intensywnym badaniom, prowadzonym przede wszystkim w Stanach Zjednoczonych Ameryki Północnej mniej więcej od lat 70. ubiegłego stulecia, coraz lepiej rozumiane. W obszernej literaturze przedmiotu wskazuje się na określone sytuacje i kategorie indywidualnych cech osobowości, które prowadzą do tego rodzaju fałszywych przyznań się do popełnienia przestępstwa.
Wymuszone zinternalizowane przyznanie się polega na tym, że osoba wrażliwa, podatna na określone bodźce, np. sugestywną taktykę przesłuchania, zaczyna wierzyć, że popełniła przestępstwo – uczuciu temu towarzyszą niekiedy fałszywe wspomnienia.