Jest prawomocny wyrok sądu w sprawie wypadku Beaty Szydło

Przed Sądem Okręgowym w Krakowie zapadł wyrok w sprawie wypadku rządowej kolumny byłej premier Beaty Szydło.

Publikacja: 27.02.2023 09:55

Beata Szydło wychodzi z Prokuratury Okręgowej w Krakowie

Beata Szydło wychodzi z Prokuratury Okręgowej w Krakowie

Foto: PAP/Jacek Bednarczyk

Do wypadku doszło w lutym 2017 r. Rządowa kolumna trzech samochodów na sygnale, w której pojazd premier Szydło jechał w środku, wyprzedzała fiata seicento, którym kierował 21-letni Sebastian K. Przepuścił on pierwszy samochód, a do zderzenia z autem szefowej rządu doszło, kiedy zaczął skręcać w lewo. Samochód premier wpadł na drzewo. Ranny został funkcjonariusz BOR i sama premier, która doznała potłuczeń.

Prokuratura Okręgowa w Krakowie uznała, że winę za wypadek ponosi Sebastian K. i wniosła do sądu o wymierzenie mu kary roku ograniczenia wolności (obowiązek nieodpłatnej nadzorowanej pracy w wymiarze 20 godzin miesięcznie).

Obrońca kierowcy seicento domagał się z kolei uniewinnienia swojego klienta.

Czytaj więcej

Wypadek Beaty Szydło: prokurator chce kary dla kierowcy seicento

W lipcu 2020 r. Sąd Rejonowy w Oświęcimiu uznał, że kierowca seicento nieumyślne naruszył zasady ruchu drogowego podczas wypadku i warunkowo umorzył postępowanie. Kierowcy seicento nakazano zapłacić 1 tys. zł nawiązki na rzecz Beaty Szydło i funkcjonariusza ówczesnego BOR. Była premier oświadczyła, że się nawiązki zrzeka.

Od orzeczenia Sądu Rejonowego odwołali się zarówno prokuratura, jak i obrońca mężczyzny.

W poniedziałek Sąd Okręgowy w Krakowie utrzymał częściowo wyrok pierwszej instancji. Sebastian Kościelnik, kierowca seicento został został za winnego, ale bez kary.

Jedną ze spornych kwestii w sprawie było ustalenie, czy rządowa kolumna w momencie przejazdu miała włączone sygnały świetlne i dźwiękowe, informujące innych kierowców, że pojazdy w niej jadące są uprzywilejowane. A także – czy brak tych drugich zmieniałby kwestię odpowiedzialności za to zdarzenie.

A o ich braku mówili zarówno świadkowie zajścia, jak i – publicznie - były funkcjonariusz BOR Piotr Piątek, który po wywiadzie w „Gazecie Wyborczej” został, podobnie jak pozostali BOR-owcy, ponownie przesłuchany przez sąd. Ostatecznie w swoim wyroku SO w Krakowie również uznał, że sygnałów dźwiękowych nie było, wobec czego Kościelnik nie wiedział, że powinien ustąpić miejsca kolejnym pojazdom jadącym kolumną, tylko rozpoczął wykonywanie manewru skrętu. Sąd wskazał przy tym, że – mimo iż nie zachował on odpowiedniej ostrożności - współwinę za zdarzenie może ponosić kierowca ostatniego z rządowych pojazdów (a nie ten prowadzący inne z aut, jak uznał sąd w Oświęcimiu; wtedy prokuratura odmówiła jednak wszczęcia w tej sprawie postępowania).

To oznacza, że – teoretycznie – teraz śledczy mogli wszcząć postępowanie zarówno w sprawie ewentualnej współodpowiedzialności kierowcy rządowego auta, jak i zeznań byłych funkcjonariuszy BOR (które składali oni w niejawnej części postępowania). - Zarówno sąd pierwszej instancji, jak i sąd odwoławczy ustalają, że funkcjonariusze BOR mijają się z prawdą; ja nie mówię, co oni powiedzieli, ale tego rodzaju ustalenia były. Mamy jeszcze potwierdzenie medialnych doniesień na temat funkcjonariusza Piątka, którym sąd (II instancji) – o czym mówił w części jawnej – dał wiarę, (w kwestii tego), że nie było sygnałów dźwiękowych – mówił dziennikarzom obrońca oskarżonego, adw. Władysław Pociej. I dodał: - Nie przesądzając, czy doszło do składania fałszywych zeznań, czy nie, jest to okoliczność, która wymagałaby wyjaśnienia w stosowanym postępowaniu karnym. – Przypomniał, że teraz cała wina spadła na jego klienta, a kasacja do SN formalnie mu nie przysługuje (bo wymierzona kara nie przewiduje bezwzględnego pozbawienia wolności); byłoby to jednak możliwe, gdyby w sprawie ujawniono tzw. bezwzględne przyczyny odwoławcze.

Prokurator okręgowy wskazał jednak, że na razie nie może zadeklarować, że śledczy zajmą się tą sprawą, bo najpierw musi zapoznać się z pisemnym uzasadnieniem wyroku. - Nadal nie znalazłem w motywach ustnych (sądu) argumentów, które pozwoliłyby mi w tym momencie powiedzieć, że takie postępowanie należy podjąć – powiedział Rafał Babiński.

Sam oskarżony przyznał, że wciąż nie czuje się sprawcą wypadku, jednak prawomocne rozstrzygnięcie go nie satysfakcjonuje. Pozytywnie ocenił jednak decyzję sądu, który kosztami postępowania obciążył skarb państwa. - Mogą być one naprawdę ogromne. Do tej pory nie poznaliśmy (wysokości) całej tej kwoty. Powątpiewam, czy byłbym w stanie spłacić to do końca życia – powiedział Sebastian Kościelnik.

Sygnatura akt: IV Ka 1117/20

Do wypadku doszło w lutym 2017 r. Rządowa kolumna trzech samochodów na sygnale, w której pojazd premier Szydło jechał w środku, wyprzedzała fiata seicento, którym kierował 21-letni Sebastian K. Przepuścił on pierwszy samochód, a do zderzenia z autem szefowej rządu doszło, kiedy zaczął skręcać w lewo. Samochód premier wpadł na drzewo. Ranny został funkcjonariusz BOR i sama premier, która doznała potłuczeń.

Pozostało 90% artykułu
Sądy i trybunały
Łukasz Piebiak wraca do sądu. Afera hejterska nadal nierozliczona
Praca, Emerytury i renty
Czy każdy górnik może mieć górniczą emeryturę? Ważny wyrok SN
Prawo karne
Kłopoty żony Macieja Wąsika. "To represje"
Sądy i trybunały
Czy frankowicze doczekają się uchwały Sądu Najwyższego?
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Sądy i trybunały
Rośnie lawina skarg kasacyjnych do Naczelnego Sądu Administracyjnego