Wyrok ten wywołał burzliwą dyskusję. Tymczasem eksperci przyznają rację krakowskiemu sądowi. – Problem karny w tej sprawie sprowadza się nie do samego zabijania, ale sposobu uśmiercania – tłumaczy prof. Marian Filar z Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu. Zastrzega jednak, że względy gospodarcze nigdy nie mogą usprawiedliwiać brutalnego zabijania.
Jak to możliwe by tak okrutny czyn nie zasługiwał na skazanie? – Zwierzę w polskim prawie nie ma jednoznacznego statusu. Ustawodawca nie wskazał, które gatunki zwierząt można przeznaczać na ubój – tłumaczy nam dr Jakub Gruszczyński z Uniwersytetu Adama Mickiewicza w Poznaniu. Tak więc jeśli psy były zabijane humanitarnie, to ich uśmiercanie mogło być dyktowane potrzebą gospodarczą. Pytani przez nas eksperci podkreślają, że na całe zdarzenie trzeba patrzeć raczej w sferze etycznej niż prawnokarnej.
Problem w tym, że ostatni wyrok nie jest pierwszym, jaki zapadł w niemal identycznej sprawie (każdego roku za sprawą Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami trafia do sądów ok. 30 takich spraw). Wszystkie do tej pory były skazujące, choć kary orzekano w zawieszeniu.
– Prawo o ochronie zwierząt jest wadliwe, niejednoznaczne, pozwala na interpretację, a ta może spowodować, że orzeczenia będą zupełnie różne. Zdarza się przecież, że w pewnej kategorii spraw zapadają odmienne rozstrzygnięcia w zależności od sądu – tłumaczy radomski sędzia Jakub Wolski.
W krakowskiej sprawie jest jeszcze nadzieja. Środowy wyrok jest nieprawomocny, a apelacja od niego trafi niebawem do sądu wyższej instancji. O tym, że nie wszystko jest w tej sprawie jednoznaczne, świadczyć może choćby jeden z przepisów ustawy o ochronie zwierząt. Wymienia on gatunki, jakie są na liście zwierząt gospodarczych i w jaki sposób mogą być ubijane: zawsze przez osoby wykwalifikowane i zawsze w rzeźni. Na liście tej nie ma psów. A skoro nie ma ich na liście, to można przyjąć interpretację, że nie wolno ich zabijać – twierdzą zbulwersowani wyrokiem miłośnicy czworonogów.