Pseudokibiców w Polsce można karać surowiej niż w Anglii

Jeżeli mamy do czynienia z negatywnymi wydarzeniami podczas imprez masowych, to zazwyczaj nie jest to wina jednej osoby, tylko, jak w przypadku katastrof lotniczych, składa się na to wiele elementów – mówi Mateuszowi Adamskiemu ekspert w zakresie ustawy o bezpieczeństwie imprez masowych.

Aktualizacja: 28.05.2018 12:23 Publikacja: 28.05.2018 08:37

Pseudokibiców w Polsce można karać surowiej niż w Anglii

Foto: 123RF

Rz: W poprzednim tygodniu kraj żył wydarzeniami z Poznania, gdy pseudokibice przerwali mecz między miejscowym Lechem a stołeczną Legią. Spotkanie to decydowało o tytule Mistrza Polski. Po tych wydarzeniach pojawiły się głosy, że lidze i klubom piłkarskim musi pomóc państwo. Czy faktycznie sytuacja jest tak zła?

Dr Mateusz Dróżdż (radca prawny, wykładowca Uczelni Łazarskiego w Warszawie): Te wydarzenia na pewno muszą niepokoić, ale jest to problem o wiele bardziej złożony. Wymaga on rewizji podejścia do zabezpieczenia imprez masowych, a nie wyłącznie zmiany przepisów ustawy o bezpieczeństwie imprez masowych, która i tak wzbudza wiele wątpliwości.

Czy dotychczasowe rozwiązania, jakie wprowadzono, by wyeliminować problem pseudokibiców ma meczach piłkarskich, są niewystarczające?

W mojej ocenie przepisy, które obowiązują, pomimo iż wzbudzają wiele wątpliwości prawników i przedstawicieli nauki, cel osiągnęły i mimo ostatnich wydarzeń, problem ten generalnie na polskich stadionach wyeliminowano. Problemy, jakie się pojawią, dotyczą w 99 proc. meczów tzw. podwyższonego ryzyka i tak naprawdę meczów derbowych. W takim przypadku organizatorzy bardzo często mają problem z zapewnieniem spokojnego przebiegu imprezy masowej. Przyczyną takich wydarzeń nie jest jednak fakt, że ustawa generalnie nie zapewnia narzędzi do zwalczania takich sytuacji, tylko np. brak kooperacji służb odpowiedzialnych za bezpieczeństwo, czy chociażby brak analizy ryzyka wniesienia na stadion określonych transparentów itp. Tym samym można by było rozważyć, czy nie wprowadzić do ustawy kategoryzacji meczów, które by zmuszały przedstawicieli służb zabezpieczających imprezę masową do większej współpracy, jeżeli na przykład dana impreza byłaby uznana za kategorię meczu szczególnego ryzyka.

Czy potrzebne są zmiany w prawie?

Ustawa wymaga zmian, i to gruntownych. W mojej ocenie powinna być napisana od nowa, ponieważ jej jakość normatywna jest wątpliwa i, jak podkreśliłem wcześniej, wzbudza wiele wątpliwości. Jej przepisy były pisane z myślą o Euro 2012, kiedy sytuacja na stadionach była całkowicie odmienna. W chwili obecnej ustawa nie jest dostosowana do tego, co się dzieje na stadionach, ale także poza nimi. Ciągła zmiana jej przepisów nie przyniesie pożądanych efektów, o czym świadczy w praktyce ostatnia nowelizacja, przeprowadzona już prawie trzy lata temu. Nie poprawiła bezpieczeństwa na polskich stadionach, mimo że przepisy ponownie zaostrzono, a niektóre brzmią absurdalnie.

Co trzeba więc zmienić?

Ustawa wymaga dużych zmian, tak naprawdę powinna być poprawiona np. definicja imprezy masowej, aby określić finalnie, jak liczyć liczbę uczestników imprezy masowej. Powinniśmy też dookreślić wprost przesłanki ewentualnego zamknięcia stadionu przez wojewodę. To są podstawy tej ustawy. W przepisach są błędy gramatyczne, które należałoby wyeliminować. Pamiętajmy o tym, że zmiana przepisów tej ustawy dotyczy także innych organizatorów, np. koncertów, i być może warto byłoby się zastanowić nad nową ustawą dotyczącą meczów piłki nożnej.

A co w takiej ustawie dotyczącej tylko meczów piłki nożnej powinno się, pana zdaniem, znaleźć?

Chcę zaznaczyć, że nie byłem wcześniej zwolennikiem takiej ustawy. Aczkolwiek, jeżeli ustawodawca dojdzie do wniosku, że powinna powstać, to wydaje mi się, że trzeba ją opracować na wzór brytyjskiej Football Spectators Act i powinny znaleźć się w niej przepisy dotyczące metod uzyskiwania zezwolenia na przeprowadzenie meczu liczebności służb porządkowych i informacyjnych, itd.. Warto by się zastanowić, czy nie można udzielać licencji stadionom na organizacje meczów piłki nożnej, tak jak to jest za granicą. W Europie czy też Stanach Zjednoczonych nie ma generalnie przepisów o imprezach masowych. Zazwyczaj są akty dotyczące meczów piłki nożnej lub samych zgromadzeń.

Przy tego rodzaju wydarzeniach niczym bumerang wraca pomysł, aby pójść drogą, którą poszli Anglicy, bo im się udało wyeliminować plagę pseudokibiców i burd na stadionach. Co pan na to?

W Polsce jest możliwość orzekania wyższych kar niż te, które stosuje się w Anglii. Trzeba pamiętać, że mimo popularnego hasła „na Zachodzie sobie poradzili", tak naprawdę nie do końca tak jest. Proszę pamiętać, że w Anglii zastosowano także przepisy dotyczące np. dnia meczowego, dla przykładu zakazano w określonych przypadkach sprzedaży alkoholu w okolicy stadionu w dniu, w którym odbywa się mecz.

Dodatkowo chcę zwrócić uwagę, że przerwanie meczów nastąpiło w ostatnich dwóch tygodniach na trzech stadionach w Europie. Powodem np. był spadek drużyny do drugiej ligi. Tak zdarzyło się także w Anglii. Czasami mam wrażenie, że to nie jest problem prawny, ale empiryczny. Są socjologowie, którzy zajmują się badaniem kibiców, i wskazują wprost, że radykalizacja zachowań kibiców w Polsce nastąpi ze względu na zmniejszenie grup „potencjalnych chuliganów", a zaostrzenie przepisów może spowodować „produkcję przestępstw oraz wykroczeń okołostadionowych", co wcale nie musi pozytywnie wpływać na bezpieczeństwo samej imprezy masowej. Dlatego uważam, że kolejna zmiana przepisów w kierunku zaostrzenia ustawy nie przyniesie efektu, a naprawie można poddać np. metody współpracy organizatorów z przedstawicielami podmiotów wyrażających zgodę na przeprowadzenie imprezy masowej.

Jeżeli nie zaostrzenie przepisów, to jaka pana zdaniem jest recepta na to, aby takie wstydliwe dla polskiej piłki nożnej sytuacje już się nie wydarzały na polskich stadionach?

Wydaje mi się, że sankcja w tych przepisach jest naprawdę bardzo wysoka. Oczywiście ustawa wymaga doprecyzowania, tak jak np. instytucja zakazu klubowego, który został zaskarżony do Trybunału Konstytucyjnego, i pojawiają się wątpliwości, czy można go stosować. Najpierw należałoby uporządkować ustawę albo stworzyć ją od nowa i próbować podjąć takie działania, aby sama praktyka wykonywania ustawy i jej egzekwowania od organizatorów była możliwa w rzeczywistości. Zawsze powtarzam, że jeżeli mamy do czynienia z negatywnymi wydarzeniami podczas imprez masowych, to zazwyczaj nie jest to wina jednej osoby, tylko jak w przypadku katastrof lotniczych, składa się na to wiele składowych. To jest efekt domina, którego bardzo często nie da się powstrzymać. Jeżeli np. służba porządkowa nie będzie współpracować z kierownikiem zabezpieczenia, a ten za szybko odda dowodzenie policji, to i ona będzie miała olbrzymi problem z przywróceniem porządku.

Jeszcze przed meczem w Poznaniu dużo kontrowersji wzbudziła kwestia tzw. fety mistrzowskiej. Ostatecznie uroczystość odbyła się dopiero dzień po meczu w Warszawie. Czy w przypadku tego rodzaju wydarzeń kluby potrzebują nowych narzędzi prawnych?

Taka feta to generalnie impreza masowa i przyjmuje się, że musi być zgłoszona na 30 dni przed planowanym rozpoczęciem, co w niniejszej sytuacji nie było praktycznie możliwe. Chcę tylko przypomnieć, że podczas takich wydarzeń rzeczywiście istnieje duże zagrożenie naruszenia porządku publicznego, bo zazwyczaj jest ona organizowana w niewielkim przedziale czasowym. Nie jest to jednak problem typowo polski. Dla przykładu w Filadelfii, gdy organizowano w lutym fetę z okazji wygrania Super Bowl, doszło do zamieszek z policją, co jest przecież tam rzadkością. Wydaje się, że przepisy prawa są tutaj dosyć konkretne. Ewentualne naruszenie porządku prawnego to bardziej kwestia błędów w organizacji takiego wydarzenia czy także słabej współpracy organizatorów, np. z policją czy przedstawicielami miasta.

Jest pomysł, aby na stadiony wróciła policja.

W mojej ocenie nie jest to dobre rozwiązanie.

Dlaczego?

Przepis umożliwiający obecność policji podczas imprez masowych obowiązywał już na gruncie ustawy z 1997 r. i nie przyczynił się do zwiększenia poziomu bezpieczeństwa na stadionach. Uważam, że po to w ustawie ustanowiono przepisy obligujące do spełnienia bardzo wysokich wymagań przez służbę porządkową i w określonej części służbę informacyjną, że obecność policji na stadionie powinna być ostatecznością. Interwencje policji, jakie nastąpiły w Gliwicach czy Poznaniu, były generalnie przeprowadzone poprawnie i zapobiegły eskalacji negatywnych wydarzeń. Uważam jednak, że ich obligatoryjna obecność w trakcie imprezy masowej nie jest niezbędna.

Inny pomysł to ograniczenie lub wręcz zakazanie tzw. sektorówek na stadionach.

Z tymi flagami wielkoformatowymi, bo tak one są określane w praktyce, jest problem. Nie są one generalnie zakazane przez prawo. Organizatorzy de facto nie mają narzędzi prawnych, aby zabronić ich wnoszenia na stadion, ale wymusza to policja. Trzeba powiedzieć wprost, że nie są one zawsze wykorzystywane do ukrywania osób popełniających przestępstwa. Wydaje się, że to będzie wyłącznie decyzja ustawodawcy, czy będzie ich chciał zabronić czy też nie.

- Dr Mateusz Dróżdż, radca prawny, wykładowca Uczelni Łazarskiego w Warszawie

Konsumenci
Pozew grupowy oszukanych na pompy ciepła. Sąd wydał zabezpieczenie
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Sądy i trybunały
Dr Tomasz Zalasiński: W Trybunale Konstytucyjnym gorzej już nie będzie
Konsumenci
TSUE wydał ważny wyrok dla frankowiczów. To pokłosie sprawy Getin Banku
Nieruchomości
Właściciele starych budynków mogą mieć problem. Wygasają ważne przepisy
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Prawo rodzinne
Przy rozwodzie z żoną trzeba się też rozstać z częścią krów