Szkoły wyższe nie podpisują ze studentami umów o świadczenie usług edukacyjnych

Uczelnie ciągle nie podpisują umów o świadczenie usług edukacyjnych ze studentami, choć zgodnie z prawem o szkolnictwie wyższym – powinny.

Publikacja: 21.10.2013 09:59

Szkoły wyższe nie podpisują ze studentami umów o świadczenie usług edukacyjnych

Foto: Fotorzepa, Radek Pasterski RP Radek Pasterski

Choć uczelnie zapewniają, że umowy podpisują, w praktyce wiele wciąż tego nie robi. Tymczasem prawo o szkolnictwie wyższym od 1 października 2011 r. nakłada taki obowiązek.

Parlament Studentów RP alarmuje w tej sprawie. Do rzecznika praw studenta docierają informacje, że brak umów m.in. na Politechnice Gdańskiej, Uniwersytecie Wrocławskim, AWF Kraków, Uniwersytecie Ekonomicznym w Krakowie.

Powinny być wzorce

– Zgłaszają się do nas studenci, którzy wciąż nie mają umowy z uczelnią. W większości szkół panuje bowiem zwyczaj, że podpisuje się umowy tylko ze studentami pierwszego roku. Nie ma nawet wzorców takich umów, toteż każda uczelnia może opracować własny i umieścić w nim, co chce – mówi Piotr Müller, przewodniczący PSRP. – Ponadto szkoły udostępniają wzorce umów dopiero osobom przyjętym na studia. My walczymy, by one były dostępne już pierwszego dnia rekrutacji, by student wiedział, na co się decyduje – dodaje.

Według Ministerstwa Nauki i Szkolnictwa Wyższego umowy dają gwarancję, że uczelnia nie zmieni stawek za studia w ich trakcie. Studenci mają także być pewni, że kierunek, który wybrali, nie zostanie zamknięty, np. z powodu małej liczby studiujących.

Dlatego resort w konsultowanym właśnie projekcie nowelizacji prawa o szkolnictwie wyższym proponuje, aby wzór umowy ustalony przez senat był dostępny na stronie internetowej uczelni.

Ponadto chce, aby rozwiązanie umowy lub jej niepodpisanie było równoznaczne z wygaśnięciem decyzji o przyjęciu na studia. Ta propozycja ma jednak złe strony. Nawet jeśli ktoś nie zaliczy przedmiotu na czwartym roku i nastąpi rozwiązanie umowy, to będzie równoznaczne z wygaśnięciem decyzji o przyjęciu na studia. Czyli student straci cztery lata nauki i nie będzie miał żadnego dokumentu potwierdzającego, że kiedykolwiek studiował.

Takie rozwiązanie to także furtka dla nieuczciwych uczelni, którym grozi upadłość. Zgodnie z prawem takie szkoły muszą zapewnić studentowi kształcenie do uzyskania dyplomu, niezależnie od swojej sytuacji finansowej. Ale jeśli rozwiążą umowę, nie będą już miały wobec niego żadnych obowiązków.

MNiSW tłumaczy, że umowy mają chronić studentów przed niespodziewanymi kosztami w toku nauki, np. za powtarzanie przedmiotu. Od października tego roku osoby, które kształcą się na drugim i kolejnym kierunku studiów, w pierwszym roku nauki nie wiedzą jeszcze, czy będą musiały zapłacić za rok studiowania. Koszty poniosą ci, którzy nie znajdą się w 10 proc. najlepszych na swoim roku. A tego dowiedzą się dopiero na drugim roku nauki. Wątpliwości budzi więc sposób, w jaki uczelnia zakomunikuje ten obowiązek płatności w umowie na piśmie.

– Trudno oszacować dokładny koszt studiów już 1 października pierwszego roku studiów, tzn. w chwili podpisywania umowy, skoro za rok, kiedy student faktycznie będzie musiał zapłacić, może być on zupełnie inny – wskazuje Müller.

Ważny papier

Zgodnie z obowiązującym od 1 października 2011 r. art. 160 ust. 3 prawa o szkolnictwie wyższym warunki odpłatności za studia musi określać pisemna umowa między uczelnią a studentem. Jest to umowa cywilnoprawna, do której zastosowanie mają przepisy kodeksu cywilnego. Oznacza to, że zgodnie z prawem uczelnia nie może pobierać żadnych opłat, jeśli ich wysokość nie została uregulowana w umowie. Powinna zatem określać zarówno wysokość, jak i rodzaj opłat od studenta. Czyli musi zawierać informacje o kwocie, jaką student zapłaci m.in. za powtarzanie przedmiotu czy (od tego roku akademickiego) za drugi kierunek studiów. Wyjątkiem są opłaty za dokumentację przebiegu studiów, czyli m.in. za legitymację studencką, indeks czy dyplom.

Wbrew pozorom jest ona ważna dla osób studiujących dziennie, bo studia stacjonarne na uczelniach publicznych są bezpłatne tylko do czasu. Za powtarzanie zajęć czy zajęcia nieobjęte planem trzeba już zapłacić. Od 1 stycznia 2012 r. uczelnie mogą też pobierać opłaty za korzystanie z zajęć poza limitem punktów ECTS.

Opinie dla „Rz"

prof. Ireneusz Białecki z Uniwersytetu Warszawskiego

W życie studenckie wkroczyły standardy prawne. Umowy z uczelnią mają być dla studentów przejrzystym kontraktem, który informuje o tym, na co się decydują. Nie zawsze takie rozwiązanie jest dobre. Wolałbym, żeby relacje studentów z uczelniami opierały się na zwykłym zaufaniu do placówki naukowej. Procedury prawne określają jasne pole gry, ale studenci widząc, gdzie oferuje im się tańsze egzaminy, tańsze możliwości poprawek, wykorzystają to, by zaoszczędzić. To nie zawsze jest korzystne dla obu stron. Ścisłe określanie warunków studiowania umową cywilnoprawną nie jest konieczne. Nie jestem zwolennikiem takiego rozwiązania.

Adam Szot, rzecznik praw studenta

Brak umowy między studentem a uczelnią wywołuje stan niepewności sytuacji prawnej studenta. Wysokość opłat za studia ustala uczelnia i ewentualna ich zmiana pociąga za sobą konieczność podpisania aneksu. Do tego konieczna jest zgoda obu stron. Brak umowy skutkuje tym, że uczelnia może dowolnie podwyższać opłaty bez woli, a czasami nawet wiedzy studenta.

Choć uczelnie zapewniają, że umowy podpisują, w praktyce wiele wciąż tego nie robi. Tymczasem prawo o szkolnictwie wyższym od 1 października 2011 r. nakłada taki obowiązek.

Parlament Studentów RP alarmuje w tej sprawie. Do rzecznika praw studenta docierają informacje, że brak umów m.in. na Politechnice Gdańskiej, Uniwersytecie Wrocławskim, AWF Kraków, Uniwersytecie Ekonomicznym w Krakowie.

Pozostało 93% artykułu
Konsumenci
Pozew grupowy oszukanych na pompy ciepła. Sąd wydał zabezpieczenie
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Sądy i trybunały
Dr Tomasz Zalasiński: W Trybunale Konstytucyjnym gorzej już nie będzie
Konsumenci
TSUE wydał ważny wyrok dla frankowiczów. To pokłosie sprawy Getin Banku
Nieruchomości
Właściciele starych budynków mogą mieć problem. Wygasają ważne przepisy
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Prawo rodzinne
Przy rozwodzie z żoną trzeba się też rozstać z częścią krów