Ruch pojazdów w Polsce jest dziś na tyle duży, że przed przejazdami kolejowymi, gdzie kilka lat temu stało kilka samochodów, teraz jest kilkadziesiąt. Są też miejsca, w których kierowcy muszą nadkładać kilometrów, by przedostać się na drugą stronę torów, mimo że można np. przywrócić pobliski przejazd, który istniał 20 lat temu.
– To znacznie rozładowałoby ruch samochodowy – mówią czytelnicy, narzekający na korki przy przejazdach kolejowych. Dodają, że gdy wystąpi jakaś awaria, trzeba jechać do następnego przejazdu, a tam powstaje jeszcze większy zator. Mają żal do kolei, zarządców dróg i samorządów, że nie powstają dodatkowe przejazdy.
Urzędnicy zasłaniają się ograniczeniami prawnymi. Chodzi o rozporządzenie ministra transportu i gospodarki morskiej w sprawie warunków technicznych, jakim powinny odpowiadać skrzyżowania linii kolejowych z drogami publicznymi i ich usytuowanie. Określa ono, że przejazdy kolejowe nie mogą być tworzone częściej niż co trzy kilometry.
Bezpieczeństwo i czas
Ministerstwo Infrastruktury i Rozwoju przekonuje, że przepis ten jest zasadny.
– Zwiększanie gęstości przejazdów kolejowych pogorszyłoby bezpieczeństwo użytkowników dróg na nich – tłumaczą pracownicy biura prasowego w ministerstwie.