– Problem polega na tym, że w oświacie próbuje dokonywać się zmian bez rozwiązywania zasadniczego problemu. Proponowane zmiany są chaotyczne, niewynikające z przemyślanego planu czy dążenia do konkretnego celu, którym powinna być osobowo-społeczna sylwetka absolwenta na poszczególnych etapach kształcenia, a więc jego wiedza, kompetencje i umiejętności. Na ten temat nie ma wśród władz oświatowych dyskusji – ocenia profesor. Jego zdaniem młody człowiek powinien uczyć się tego, co do czegokolwiek może mu się przydać w przyszłym życiu, a edukację prowadzić powinno się blokowo, w dziedzinach np. nauk społecznych, humanistycznych czy ścisłych, bo wówczas wiedzę uczniowie mogą zdobywać w sposób kompleksowy.
– Wprowadzanie oderwanych przedmiotów nic nie daje, bo jest niespójne i nie układa się w całość. Jest nikłe prawdopodobieństwo, że ten, kto opanuje łacinę będzie czytał książki w tym języku, nie będzie bowiem sięgał do źródeł czy antycznych ksiąg – podkreśla profesor.
Prezes ZNP z dystansem podchodzi też do nowego przedmiotu biznes i zarządzenie, którego nauczanie, w jego ocenie, nie przyczyni się do wzrostu świadomości młodego człowieka na temat jego praw pracowniczych. Nie będzie on więc wiedział nic na temat możliwości organizacji związków zawodowych w zakładzie pracy ani możliwości dochodzenia swoich praw.
– A warto by było, żeby umiał on poruszać się nie tylko po rynku zarządzania, ale także by był świadomym pracobiorcą. Tego niestety nam zabrakło – mówi Broniarz. I dodaje: – Nie wszyscy będziemy zakładali przedsiębiorstwa, nie wszyscy będziemy przedsiębiorcami, szefami czy managementem – ktoś w firmach będzie musiał też pracować. My natomiast pozbawimy młodzieży na etapie startu w ich dorosłe życie wiedzy na temat ich praw pracowniczych – konkluduje szef ZNP.
Nauka w praktyce
Inaczej na sprawę patrzy Rafał Flis, wiceprezes Fundacji Zwolnieni z Teorii, który ocenia propozycję jako krok w dobrą stronę na ścieżce polskiej edukacji. – To zapowiedź końca stosowania dotychczasowej metody 3Z: zakuj, zdaj, zapomnij, i odpowiedź na wyzwania XXI wieku. Uczniowie poprzez realizację prawdziwych projektów zespołowych, np. biegu charytatywnego lub szkolenia dla seniorów, zdobędą kompetencje 4K – kooperację, kreatywność, krytyczne myślenie i komunikację. Tych kompetencji nie zastąpi jeszcze przez dekady sztuczna inteligencja – wskazuje Rafał Flis.
Opinia dla „Rzeczpospolitej”
ks. prof. Franciszek Longchamps de Bérier, Katedra Prawa Rzymskiego, WPiA Uniwersytetu Jagiellońskiego
Jak matematyka uczy myślenia w świecie nauk ścisłych, tak łacina w świecie nauk społecznych i humanistycznych. Warto więc dać szansę zetknięcia się z nią: najlepiej dobrowolnego – wtedy się ją pokocha. Poznając łacinę na poziomie choćby podstawowym, łatwo potem uczyć się będzie każdego języka obcego. Dzięki łacinie poznajemy gramatykę i żadne współczesne konstrukcje językowe nie są już straszne. Nie chodzi o wkuwanie słówek, choć warto ćwiczyć pamięć. Jeśli jednak znamy ich choć kilka, zyskamy większą orientację i intuicję językową. To w szczególności prawnikowi pozwala się lepiej poruszać po świecie komunikacji międzyludzkiej i układania wzajemnych relacji. Jest wiele prawdy w tym, że łacina chroni współczesnego człowieka przed ignorancją – nie tylko więc humanistę, lekarza czy prawnika. Jasne, że profesor prawa rzymskiego ze szczególną radością i nadzieją wita zawsze na studiach tych, którzy w liceum uczyli się łaciny.