Reklama

Lekcje łaciny i biznesu już wkrótce wejdą do szkół

Pomysł, by obecnych nastolatków uczyć martwego języka, budzi wątpliwości.

Publikacja: 08.02.2023 03:00

Minister edukacji, Przemysław Czarnek

Minister edukacji, Przemysław Czarnek

Foto: PAP/Albert Zawada

Minister edukacji podpisał właśnie rozporządzenia określające podstawę programową dla przedmiotu język łaciński. Od nowego roku szkolnego będzie mógł być nauczany w klasach VII–VIII szkoły podstawowej oraz w liceum ogólnokształcącym i technikum – zamiast drugiego języka obcego nowożytnego. Drugie rozporządzenie zastępuje przedmiot podstawy przedsiębiorczości innym, o nazwie biznes i zarządzenie. Różnicą ma być uzupełnienie zajęć o „wymiar praktyczny”.

Pytanie o cel

Pomysł nauczania łaciny na szerszą niż dotąd skalę wywołuje dyskusje i wątpliwości nie tylko uczniów. Prezes Związku Nauczycielstwa Polskiego Sławomir Broniarz wskazuje, że o ile organizacja zainteresowana jest zwiększeniem liczby pracujących w szkołach nauczycieli, o tyle nie ma wątpliwości, że łacina nie jest przedmiotem w sposób szczególny rozchwytywanym przez młodych na rynku pracy. – Nieznane są mi więc intencje pana ministra. Jeśli chodzi o wykształcenie klasyczne uczniów, którzy będą jego zdobyciem zainteresowani, to na pewno ma ono w sobie walory intelektualne. Rodzi się jednak pytanie: kto będzie łaciny uczył – wskazuje.

Szef ZNP przypomina, że związek od lat postuluje reformę podstawy programowej jako całości. Lepszym wyjściem byłoby tworzenie bloków przedmiotowych i dokładna weryfikacja, z jaką ofertą występuje się do uczniów – mówi.

Prof. Marek Konopczyński z Uniwersytetu w Białymstoku również zastanawia się nad sensem uczenia „martwego przedmiotu”, kiedy „wszyscy zdajemy sobie sprawę, że kuleje nauka języków nowożytnych, zarówno obcych, jak i polskiego”.

Czytaj więcej

Martynowicz: Nowa matura to polowanie na ucznia, a nie egzamin dojrzałości
Reklama
Reklama

– Problem polega na tym, że w oświacie próbuje dokonywać się zmian bez rozwiązywania zasadniczego problemu. Proponowane zmiany są chaotyczne, niewynikające z przemyślanego planu czy dążenia do konkretnego celu, którym powinna być osobowo-społeczna sylwetka absolwenta na poszczególnych etapach kształcenia, a więc jego wiedza, kompetencje i umiejętności. Na ten temat nie ma wśród władz oświatowych dyskusji – ocenia profesor. Jego zdaniem młody człowiek powinien uczyć się tego, co do czegokolwiek może mu się przydać w przyszłym życiu, a edukację prowadzić powinno się blokowo, w dziedzinach np. nauk społecznych, humanistycznych czy ścisłych, bo wówczas wiedzę uczniowie mogą zdobywać w sposób kompleksowy.

– Wprowadzanie oderwanych przedmiotów nic nie daje, bo jest niespójne i nie układa się w całość. Jest nikłe prawdopodobieństwo, że ten, kto opanuje łacinę będzie czytał książki w tym języku, nie będzie bowiem sięgał do źródeł czy antycznych ksiąg – podkreśla profesor.

Prezes ZNP z dystansem podchodzi też do nowego przedmiotu biznes i zarządzenie, którego nauczanie, w jego ocenie, nie przyczyni się do wzrostu świadomości młodego człowieka na temat jego praw pracowniczych. Nie będzie on więc wiedział nic na temat możliwości organizacji związków zawodowych w zakładzie pracy ani możliwości dochodzenia swoich praw.

– A warto by było, żeby umiał on poruszać się nie tylko po rynku zarządzania, ale także by był świadomym pracobiorcą. Tego niestety nam zabrakło – mówi Broniarz. I dodaje: – Nie wszyscy będziemy zakładali przedsiębiorstwa, nie wszyscy będziemy przedsiębiorcami, szefami czy managementem – ktoś w firmach będzie musiał też pracować. My natomiast pozbawimy młodzieży na etapie startu w ich dorosłe życie wiedzy na temat ich praw pracowniczych – konkluduje szef ZNP.

Nauka w praktyce

Inaczej na sprawę patrzy Rafał Flis, wiceprezes Fundacji Zwolnieni z Teorii, który ocenia propozycję jako krok w dobrą stronę na ścieżce polskiej edukacji. – To zapowiedź końca stosowania dotychczasowej metody 3Z: zakuj, zdaj, zapomnij, i odpowiedź na wyzwania XXI wieku. Uczniowie poprzez realizację prawdziwych projektów zespołowych, np. biegu charytatywnego lub szkolenia dla seniorów, zdobędą kompetencje 4K – kooperację, kreatywność, krytyczne myślenie i komunikację. Tych kompetencji nie zastąpi jeszcze przez dekady sztuczna inteligencja – wskazuje Rafał Flis.

Opinia dla „Rzeczpospolitej”
ks. prof. Franciszek Longchamps de Bérier, Katedra Prawa Rzymskiego, WPiA Uniwersytetu Jagiellońskiego

Jak matematyka uczy myślenia w świecie nauk ścisłych, tak łacina w świecie nauk społecznych i humanistycznych. Warto więc dać szansę zetknięcia się z nią: najlepiej dobrowolnego – wtedy się ją pokocha. Poznając łacinę na poziomie choćby podstawowym, łatwo potem uczyć się będzie każdego języka obcego. Dzięki łacinie poznajemy gramatykę i żadne współczesne konstrukcje językowe nie są już straszne. Nie chodzi o wkuwanie słówek, choć warto ćwiczyć pamięć. Jeśli jednak znamy ich choć kilka, zyskamy większą orientację i intuicję językową. To w szczególności prawnikowi pozwala się lepiej poruszać po świecie komunikacji międzyludzkiej i układania wzajemnych relacji. Jest wiele prawdy w tym, że łacina chroni współczesnego człowieka przed ignorancją – nie tylko więc humanistę, lekarza czy prawnika. Jasne, że profesor prawa rzymskiego ze szczególną radością i nadzieją wita zawsze na studiach tych, którzy w liceum uczyli się łaciny.

Reklama
Reklama

Czytaj więcej

Tomasz Pietryga: Po co nam łacina, skoro mamy sztuczną inteligencję?
Zawody prawnicze
Notariusze zwalniają pracowników i zamykają kancelarie
Spadki i darowizny
Czy darowizna sprzed lat liczy się do spadku? Jak wpływa na zachowek?
Internet i prawo autorskie
Masłowska zarzuca Englert wykorzystanie „kanapek z hajsem”. Prawnicy nie mają wątpliwości
Prawo karne
Małgorzata Manowska reaguje na decyzję prokuratury ws. Gizeli Jagielskiej
Nieruchomości
Co ze słupami na prywatnych działkach po wyroku TK? Prawnik wyjaśnia
Materiał Promocyjny
Lojalność, która naprawdę się opłaca. Skorzystaj z Circle K extra
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama