[b]Siedem krajów Unii Europejskiej zakazało uwalniania organizmów genetycznie modyfikowanych (GMO) do środowiska. Dwa kolejne przygotowują się do wprowadzenia takiego zakazu. Dlaczego one mogły to zrobić, a my musimy godzić się na obsiewanie pól genetycznym ziarnem?[/b]
Janusz Zaleski: Zakaz wprowadzania GMO sfinalizowały do tej pory tylko dwa kraje UE – Węgry i Austria. Udowodniły na podstawie badań naukowych, że modyfikowana kukurydza MON 810, bo tylko takie nasiona zostały dopuszczone do komercyjnej uprawy w UE, ma negatywny wpływ na nicienie glebowe. Pozostałe kraje dopiero przechodzą tę trudną ścieżkę – wymagającą akceptacji Rady i Komisji Europejskiej. Nasza [link=http://www.rp.pl/aktyprawne/akty/akt.spr;jsessionid=973D54C8C8A0FF1FDA693D6063EC0FC2?id=184980]ustawa o organizmach genetycznie zmodyfikowanych[/link] nie przewiduje możliwości wprowadzenia takiego zakazu. Szansę dadzą dopiero nowe przepisy dotyczące GMO. Minister rolnictwa na podstawie badań naukowych będzie mógł wydać zakaz uprawy.
[b]Czy Europejczycy rzeczywiście chcą upraw GMO?[/b]
Coraz więcej państw europejskich domaga się, żeby one decydowały o wprowadzaniu GMO na ich teren. Wyraźnie widoczne było to na grudniowym spotkaniu ministrów rolnictwa i środowiska w Hadze.
Do tej pory dwie próby zmiany przepisów spełzły na niczym, ale obserwuję, że ta tendencja się nasila. Chodzi o to, żeby w dyrektywie dotyczącej GMO uwzględniać także czynniki ekonomiczno-społeczne. Dzisiaj możemy sprzeciwiać się tylko na podstawie badań naukowych, takich jak te, na których oparli się Austriacy i Węgrzy.