Nawet 50 tys. ton broni chemicznej zalega na dnie Bałtyku. Nie wiadomo jednak, gdzie i ile jest jej na polskich wodach. W lokalizacji może pomóc przygotowanie wstępnej oceny środowiska w Bałtyku.
Opracowanie takiego dokumentu i późniejsze wprowadzenie programu monitoringu wód morskich wymusi nowelizacja prawa wodnego, którą Sejm przyjął 5 stycznia (czeka na podpis prezydenta).
– Taką ocenę już wykonaliśmy. A do jej opracowania wykorzystaliśmy po części zalecenia zapisane w dyrektywie zobowiązującej do wykonania tej oceny – zapewnia Andrzej Jagusiewicz, główny inspektor ochrony środowiska.
Jak taka ocena ma pomóc w lokalizacji zatopionej broni chemicznej? Okazuje się, że niebezpieczne substancje ze skorodowanych bomb osiadają na dnie. Tymczasem, jak tłumaczy Jagusiewicz, jednym z kryteriów, które posłużyło do sporządzenia wstępnej oceny Bałtyku, było zanieczyszczenie sedymentu morskiego, czyli osadów na dnie.
Sama lokalizacja bomb chemicznych to nie wszystko. Trzeba je unieszkodliwić, a to kosztuje. Polska będzie się starała o środki na ten cel od NATO.