„Życie jest jak pudełko czekoladek. Nigdy nie wiesz, na co trafisz" – ten cytat z filmu „Forrest Gump" doskonale obrazuje sytuację chorych trafiających do szpitala. Nigdy nie wiedzą, czy mają przynieść ze sobą zażywane stale leki, czy lekarz z oddziału wyśle po te medykamenty do apteki ich bliskich, czy też może lecznica je zapewni.
Na własnej skórze przekonała się o tym pani Irena, żona pana Eugeniusza, który przebywał w szpitalu powiatowym w Chrzanowie. Według żony chorego lekarze nie chcieli mu podać leków, które na stałe przyjmuje.
Płatna kuracja
W lipcu pan Eugeniusz po udarze trafił na oddział neurochirurgiczny. Gdy zakończył tam kurację, miał zostać przeniesiony na oddział rehabilitacyjny. Lekarka z neurochirurgii przepisała mu receptę na drogie leki i pieluchomajtki. Mężczyzna miał spędzić na oddziale trzy tygodnie.
Zdezorientowana pani Irena kupiła w aptece to, co jej kazano. Nie spodobała się jej jednak praktyka szpitala. Zadzwoniła z wątpliwościami do rzecznika praw pacjenta. Pracownicy jego biura uświadomili ją, że szpital musi zapewnić choremu wszystkie leki. Kobieta złożyła więc oficjalną skargę na szpital do Narodowego Funduszu Zdrowia. W efekcie lecznica oddała jej 600 zł za zakupy w aptece.
Na tym sprawa się nie zakończyła. Pod koniec lipca pan Eugeniusz ponownie trafił do chrzanowskiego szpitala. Tym razem z atakiem padaczki. Na oddziale ratunkowym personel poprosił pacjenta, aby przyniósł własne leki. Żona stanowczo zaprotestowała. Gdy zagroziła, że zawiadomi NFZ, leki nagle się znalazły. Kobieta nie odpuściła jednak i powiadomiła prokuraturę. Małopolski oddział NFZ prowadzi właśnie kontrolę w szpitalu.