Rozpoczął się sezon grypowy. Dyrektorzy przedszkoli zaczęła więc wymyślać nowe rozwiązania administracyjne, dzięki którym chcą walczyć z falą zachorowań wśród dzieci.
Żądają od rodziców, by przynosili zaświadczenia od pediatry, że dziecko jest zdrowe. Dzieje się tak zwłaszcza wtedy, gdy maluch po chorobie wraca do przedszkola.
– Mamy całe pielgrzymki rodziców przychodzących po te zaświadczenia. To wymaganie jest nielogiczne, bo jak mogę zaświadczyć, że dziecko jest zdrowe? Jaki to ma sens, skoro po powrocie do przedszkola może za kilka dni znów się rozchorować? – pyta Wojciech Perekitko, lekarz rodzinny z Porozumienia Zielonogórskiego, przyjmujący w Kożuchowie, gminie położonej na terenie województwa lubuskiego.
Sęk w tym, że lekarz nie ma obowiązku wypisywać takiego zaświadczenia. Jeśli podpisał umowę z NFZ, musi wystawiać bezpłatnie tylko niektóre zaświadczenia wymienione w art. 16 ustawy o świadczeniach opieki zdrowotnej finansowanych ze środków publicznych. Chodzi o zaświadczenia związane z dalszym leczeniem, kontynuowaniem nauki bądź uczestnictwem dzieci w zajęciach sportowych lub w zorganizowanym wypoczynku.
Ustawa nie zobowiązuje pediatry czy lekarza rodzinnego do pisania zaświadczeń zdrowotnych, dzięki którym dziecko zostanie dopuszczone do zajęć w żłobku lub przedszkolu. Nie ma również takiego obowiązku w umowach między NFZ a przychodnią rodzinną.