Trzyletnie przedawnienie czesnego obwiązuje od roku. Dokładnie od 1 października 2014 r., kiedy weszła w życie nowela prawa o szkolnictwie wyższym – mówi uchwała Sądu Najwyższego. Dłuższy termin jest korzystny dla uczelni i firm windykacyjnych, a niekorzystny oczywiście dla studentów.
Stary spór
Wspomnianą nowelę uchwalono w związku z rozbieżnościami w orzecznictwie sądów w kwestii przedawnienia takich należności, które są już często w rękach firm windykacyjnych. O tym, że to duży problem, świadczy fakt, że tylko Uniwersytet Adama Mickiewicza ma takich spraw kilkaset, a uczelni wyższych jest grubo ponad 400.
Mimo że nowela ustanowiła przepis przejściowy (art. 32), że do umów o odpłatność za studia zawartych przed dniem wejścia jej w życie stosuje się nowe zasady, wątpliwości zostały. Sąd Najwyższy zajmował się nimi w grudniu zeszłego roku – trafiło do niego sześć pytań prawnych różnych sądów, jak liczyć przedawnienie nieuiszczonego czesnego za studia. Sąd Najwyższy uznał wtedy, że nie podejmie uchwały, bo trzeba poczekać, jak po zmianie ustawy będą orzekać sądy powszechne. I okazało się, że wątpliwości zostały.
Miał je Sąd Okręgowy w Poznaniu, do którego trafiła sprawa Uniwersytetu Adama Mickiewicza. Domaga się od Karoliny M., byłej studentki, 2,3 tys. zł plus odsetek jako niezapłaconego czesnego w roku akademickim 2009/2010.
Sąd Rejonowy oddalił żądanie jako przedawnione. Uznał bowiem, że chodzi o umowę nienazwaną świadczenia usług edukacyjnych, które przedawnia się po dwóch latach (art. 751 kodeksu cywilnego). Sąd okręgowy nie miał takiej pewności i zapytał SN. Jedne sądy bowiem traktują usługi edukacyjne jako umowę-zlecenie i przyjmują dwuletnie przedawnienie, inne traktują je jako działalność gospodarczą, a czesne jako świadczenie okresowe i wtedy stosują trzyletnie przedawnienie. Są wreszcie takie, które przyjmują dziesięcioletnie.