Lekarze mają kilka ulubionych przyczyn zgonów, które w dodatku opisują nieprecyzyjnie. To tzw. śmieciowe kody. Nieprawidłowo uzupełniane karty zgonów powodują jednak, że Światowa Organizacja Zdrowia (WHO) nie uznaje naszych statystyk i w swoich raportach nie uwzględnia Polski. Wpisywanie jako przyczyny zgonu zatrzymania krążenia czy ustania oddychania jest równie bezużyteczne jak wpisanie, że pacjent zmarł z powodu śmierci. WHO pomija więc nasze statystyki w analizach umieralności według przyczyn.
Czytaj także:
Śmieciowe kody nie uzdrowią - komentuje Anna Wojda
Choroba jest zwykle wynikiem splotu zaburzeń i objawów i może się okazać, że przyczyna zejścia z tego świata jest skomplikowana. I pojawia się kłopot, bo w formularzu można śmierci przypisać jeden numerek. Efekt uproszczeń jest więc taki, że znakomita większość Polaków umiera na to samo. W niemal połowie przypadków przyczyną zgonów są choroby kardiologiczne, w dużej części nowotwory. Zdarzają się też zatrucia.
W taki oto sposób pozbyto się złożoności przyczyn zgonu na rzecz statystycznego kodu. W końcu wiele chorób upośledzających funkcjonowanie organizmu na samym końcu wiedzie do niewydolności krążeniowo-oddechowej. A człowiek, którego krew nie krąży, a on sam nie oddycha, jest martwy. Niewątpliwa przyczyna zgonu. Podobnie z nowotworami. Wiadomo, że ich rozrost zabija chorego. Zatrucia? Też da się łatwo wyjaśnić. W końcu każda substancja może być trucizną, jeśli podać ją w odpowiedniej dawce. Umrzeć można np. od opicia wodą – jak Niemiec, który był przekonany, że pijąc ogromne jej ilości, uśmierzy ból zęba. Nieżywemu i tak nie robi różnicy, co wpisano w papierach.