Informację o korzystnym dla pacjenta rozstrzygnięciu podał rzecznik praw obywatelskich, który przyłączył się do sprawy przed NSA.
Dziecko choruje na wrodzoną dystrofię mięśniową. Lek na tę chorobę jest dopuszczony do obrotu w Polsce, ale nie jest dostępny w aptekach, ponieważ hurtownie farmaceutyczne nie są zainteresowane jego dystrybucją (tak się zdarza w przypadku leków na tzw. choroby rzadkie). Lek nie jest też wpisany na listę leków refundowanych w Polsce. Podmioty odpowiedzialne (firmy farmaceutyczne) nie są bowiem zainteresowane wszczęciem procedury refundacyjnej ze względu na jej kosztochłonność w sytuacji, gdy chodzi o lek dla małej liczby pacjentów cierpiących na choroby rzadkie i bardzo rzadkie. Bez wniosku podmiotu zainteresowanego ministerstwo zdrowia co do zasady nie może wszcząć procedury.
Jedynym wyjściem dla pacjentów jest w takiej sytuacji tzw. import docelowy leku (sprowadzenie go dla konkretnego pacjenta za zgodą ministerstwa zdrowia) oraz wystąpienie o refundację do ministra zdrowia. W przypadku leków kosztownych od indywidualnej decyzji o refundacji zależy więc, czy pacjent będzie w ogóle leczony.
W sprawie chorego na dystrofię chłopca minister zdrowia nie chciał leku refundować. Zgodnie z literalną interpretacją przepisów przyjętą przez ministerstwo, nie można w tym trybie refundować leku dopuszczonego do obrotu w Polsce, który jest w Polsce niedostępny (refundować zaś można lek sprowadzany z zagranicy, gdy do obrotu w Polsce nie jest dopuszczony).
- Rzeczywiście, czytając przepis wprost można tak go rozumieć. Na szczęście mamy Konstytucję i inne sposoby wykładni przepisów. W ocenie rzecznika praw obywatelskich przepis ten znajduje zastosowanie nie tylko w przypadku leku, który nie jest dopuszczony do sprzedaży w Polsce, ale także w przypadku leków dopuszczonych do sprzedaży, ale niedostępnych w aptece - czytamy w komunikacie RPO.