Umowy śmieciowe łagodzą bezrobocie - Marczuk

Dyskusja na temat elastycznych form pracy powinna brać pod uwagę nie tylko emocje, ale także rzetelną wiedzę – zauważa zastępca redaktora naczelnego "Rzeczpospolitej"

Publikacja: 15.01.2012 18:45

Bartosz Marczuk

Bartosz Marczuk

Foto: Fotorzepa, Waldemar Kompała

Tak zwane umowy śmieciowe, które zrobiły w ubiegłym roku fenomenalną wręcz karierę jako negatywni bohaterowie naszego rynku pracy, są tak naprawdę buforem bezpieczeństwa przed rosnącym bezrobociem. Bez nich więcej osób wylądowałoby po prostu w zgubnej pułapce bierności.

Powinny o tym pamiętać protestujące przeciw elastycznym formom zatrudnienia związki zawodowe, które ogłosiły właśnie, że przygotowują projekt zmian ustawowych w tej sprawie, czy lewicowi publicyści. Tym bardziej że mogą w swojej argumentacji odwoływać się raczej do Karola Marksa niż sprawdzonych faktów i badań. Nawet protoplasta nowego nurtu w ekonomii, który oderwał ją od klasycznego rynkowego podejścia, John Maynard Keynes i jego uczniowie nie negowali, że elastyczność rynku pracy sprzyja nie tylko pracodawcom, ale przynosi także zbawienny efekt samym zatrudnionym. Dzięki temu powstaje więcej miejsc pracy.

Zasypać  przepaść

Do podobnego wniosku dochodzą także badacze rynku pracy i rząd, który w „Długookresowej strategii rozwoju kraju" postuluje jeszcze więcej elastyczności. Ma to być remedium na sytuację osób bez pracy oraz problemy demograficzne. Możliwość łatwego łączenia obowiązków zawodowych i rodzinnych sprzyja powstawaniu etatów i dzietności.

Trzeba oczywiście mieć na uwadze, że czasowe kontrakty, które są rozwiązywane z dnia na dzień, nie są bezpieczną i budującą dobre więzi z firmą formą zatrudnienia. Powinni o tym pamiętać także pracodawcy, którzy nadużywają terminowych umów czy tworzą fikcyjne samozatrudnienie. Ale podniesienie „jakości" i większa ochrona zatrudnionych w ten sposób pracowników musi się odbyć równolegle z „obniżaniem" ochrony zatrudnionych na stałe. To jest droga do zmniejszenia liczby „niepewnych" umów – powinni przyswoić sobie to wszyscy ci, którzy ani na jotę nie chcą odpuścić przywilejów wynikających z zatrudniania na czas nieokreślony.

Sposobem na poprawę losu pracujących w elastyczny sposób nie są restrykcje czy odsądzanie od czci i wiary pracodawców, którzy często tylko w ten sposób mogą tworzyć nowe etaty i dawać pracę. Jest nią właśnie zasypanie przepaści, która zieje między umową na stałe a czasową. To ona powoduje, że pracodawcy jak ognia unikają tych pierwszych i dopuszczają się „nadkonsumpcji" tych drugich.

Smith i Keynes

Dowodem w tej sprawie niech nie będą intuicja czy emocje, ale przegląd teorii ekonomicznych oraz tego, co pisze się na ten temat u nas.

Protoplastami teorii bezrobocia są przedstawiciele ekonomii klasycznej i neoklasycznej (czyli liberałowie). Adam Smith, nie jest to zaskoczeniem, sposób na zdrową sytuację rynku pracy widział w niewidzialnej ręce rynku. Wskazywał, że jeśli jest za dużo pracowników, to maleją płace (i odwrotnie). Ten mechanizm ma rozwiązywać problemy. Także następcy Smitha, neoklasycy, zwracali uwagę na fakt, że jeśli rynek działa dobrze (elastyczne płace, konkurencja, swoboda umów), to gospodarka zmierza do tzw. pełnego zatrudnienia. Przestrzegali też, że bezrobocie może się pojawić, gdy stawki płac są ustalane odgórnie na zbyt wysokim poziomie – to uwaga kierowana do tych wszystkich, którzy chcą bez refleksji podnosić płacę minimalną czy zasiłki dla bezrobotnych zniechęcające do poszukiwania zajęcia. Administracyjne interwencje, mimo że często pełne dobrych chęci, mogą kończyć się źle.

Keynes, który tworzył swoje teorie ekonomiczne w reakcji na wielki kryzys i kwestionuje zasady liberalnej myśli ekonomicznej, podważa wiarę klasyków w rynek. Jako twórca interwencjonizmu państwowego uważa, że ludzie są bez pracy dlatego, że w gospodarce nie ma dostatecznego popytu. Remedium? Polityka fiskalna i pieniężna. Ściągamy podatki, a za te pieniądze stymulujemy zakupy. Jednak nawet on, rozwinęli to później jego uczniowie, nie negował, że elastyczność na rynku pracy powoduje, że bezrobocie jest niższe.

Ucieczka  od prawa pracy

Podobną opinię mają współcześni badacze rynku pracy. Jak pisze wybitny znawca zagadnień zatrudnienia prof. Eugeniusz Kwiatkowski, wyższa elastyczność na rynku pracy prowadzi po pierwsze do niższego bezrobocia – sprawnie działają mechanizmy rynku i szybciej dopasowuje się podaż pracy (pracownicy) do popytu (oferty pracy). Po drugie, elastyczność powoduje, że siła robocza jest lepiej i pełniej wykorzystywana, niższe są koszty pracy i lepsza sytuacja ekonomiczna firm. A to przekłada się na większą liczbę miejsc pracy. Po trzecie, wyższa elastyczność sprzyja fundamentalnym przemianom w gospodarce. Umożliwia „relokację siły roboczej", czyli ludzie szybciej i łatwiej dostosowują się do potrzeb, jakie zgłaszają pracodawcy. Efekt? Mają zatrudnienie.

Kwiatkowski zwraca jednak uwagę, tutaj zgoda ze związkami zawodowymi, że wysoka elastyczność osłabia ochronę stosunku pracy, a także pogarsza sytuację materialną niektórych pracowników. Ludzie ci czują się mniej bezpiecznie, słabiej identyfikują się z firmą, w rezultacie mogą pracować gorzej albo poszukiwać wciąż nowej oferty. To przestroga dla tych właścicieli firm, którym się wydaje, że zawsze umowa, którą łatwo można rozwiązać i która jest słabo chroniona, jest dla niego dobra. Czasami może przez to stracić kluczowych pracowników. Mogą być też oni słabiej zmotywowani do wykonywania swoich zadań.

W podobnym tonie na temat elastycznych form zatrudnienia wypowiada się prof. Elżbieta Kryńska, wybitny ekspert w zakresie rynku pracy. Jako sposób na radzenie sobie z nadużywaniem elastycznych form postuluje zbliżenie warunków zatrudniania wszystkich pracowników. W takich warunkach uległoby złagodzeniu zjawisko „ucieczki od prawa pracy". Kryńska mówi także o ograniczeniu i deregulacji prawnej ochrony pracowników zatrudnionych na stałe przy równoczesnym objęciu większą ochroną prawną, socjalną i w obszarze zabezpieczenia społecznego innych pracujących osób. Konkluduje: istota zagadnienia tkwi w tym, aby wszyscy aktorzy rynku pracy bez wyjątku podejmowali starania w celu ułatwienia i zachęcania do powstawania nowych miejsc pracy, choćby mniej atrakcyjnych, ale gwarantujących możliwość zatrudnienia.

Usiąść do stołu

I to jest właśnie najważniejsze: chodzi o to, aby ludzie pracowali, zamiast pozostawać biernymi. Praca daje możliwość rozwoju, bierność ją zabiera.

Przeciwnicy czasowych umów i elastyczności na rynku pracy chętnie pomijają też fakt, że osoby zatrudniane na tej podstawie (większość z nich pracuje na etacie, tyle że z określoną datą zakończenia stosunku pracy) nie są automatycznie gorzej traktowane, jeśli chodzi o bezpieczeństwo socjalne. Zleceniobiorcy, osoby na umowach czasowych płacą normalne składki do ZUS, składkę zdrowotną i podatki. Nie robią tego tylko ci, którzy pracują na podstawie umów o dzieło. Ci stanowią jednak margines, często pracują tak na własne życzenie.

Dyskusja na temat elastycznych form pracy powinna brać pod uwagę nie tylko emocje, ale także rzetelną wiedzę. Można sobie oczywiście wyobrazić zakaz podpisywania czasowych umów i obowiązek zawierania ich na czas nieokreślony. Tyle tylko, że autor takich zakazów i nakazów musi wziąć na siebie odpowiedzialność za te osoby, które przez to stracą po prostu pracę albo jej nigdy nie znajdą. Lepiej zamiast pomysłów o administracyjnych zakazach czy restrykcjach usiąść do stołu – powinny to zrobić związki zawodowe, organizacje pracodawców, rząd – i przy wsparciu ekspertów wypracować takie rozwiązania, które nie spowodują większego bezrobocia, a równocześnie zwiększą poczucie bezpieczeństwa pracujących.

Jutro kolejny głos w dyskusji:  Rozmowa z ministrem pracy i polityki społecznej Władysławem  Kosiniakiem-Kamyszem

Tak zwane umowy śmieciowe, które zrobiły w ubiegłym roku fenomenalną wręcz karierę jako negatywni bohaterowie naszego rynku pracy, są tak naprawdę buforem bezpieczeństwa przed rosnącym bezrobociem. Bez nich więcej osób wylądowałoby po prostu w zgubnej pułapce bierności.

Powinny o tym pamiętać protestujące przeciw elastycznym formom zatrudnienia związki zawodowe, które ogłosiły właśnie, że przygotowują projekt zmian ustawowych w tej sprawie, czy lewicowi publicyści. Tym bardziej że mogą w swojej argumentacji odwoływać się raczej do Karola Marksa niż sprawdzonych faktów i badań. Nawet protoplasta nowego nurtu w ekonomii, który oderwał ją od klasycznego rynkowego podejścia, John Maynard Keynes i jego uczniowie nie negowali, że elastyczność rynku pracy sprzyja nie tylko pracodawcom, ale przynosi także zbawienny efekt samym zatrudnionym. Dzięki temu powstaje więcej miejsc pracy.

Pozostało 88% artykułu
Praca
Firmowy Mikołaj częściej zaprosi pracowników na świąteczną imprezę
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Praca
AI ułatwi pracę menedżera i przyspieszy karierę juniora
Praca
Przybywa doświadczonych specjalistów wśród freelancerów
Praca
Europejski kraj podnosi wiek emerytalny. Zmiany już od 1 stycznia 2025
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Praca
Kobieta pracująca żadnej pracy się nie boi!