Najlepiej taksówkarzom było w PRL

Rozmowa dla „Rzeczpospolitej” z An­drzejem Kor­dasem, wiceprzewodniczącym NSZZ „Solidarność" Taksówkarzy zawodowych m.st. Warszawy

Publikacja: 29.03.2012 02:17

Protest taksówkarzy

Protest taksówkarzy

Foto: Fotorzepa / Magda Starowieyska

W związ­ku z gło­śną ostat­nio de­re­gu­la­cją za­wo­dów du­żo się mó­wi tak­że o tak­sów­ka­rzach. Za­wód cze­ka­ją ko­lej­ne zmia­ny. Pan prze­żył już ich wie­le. Kie­dy się naj­le­piej jeź­dzi­ło tak­sów­ką?

An­drzej Kor­das: Na pew­no przed 1988 r., czy­li przed wpro­wa­dze­niem tzw. usta­wy Wilcz­ka o dzia­łal­no­ści go­spo­dar­czej. By­ła wte­dy co praw­da ob­li­ga­to­ryj­na przy­na­leż­ność do jed­nej or­ga­ni­za­cji i ko­niecz­ność za­cho­wa­nia re­stryk­cyj­nych stan­dar­dów, ale cho­ciaż za­rob­ki by­ły na od­po­wied­nim po­zio­mie.

Za to pań­stwa klien­ci nie wspo­mi­na­ją tych cza­sów zbyt do­brze.

Tak, dłu­gie ko­lej­ki na po­sto­jach... Na tak­sów­kę trze­ba by­ło dłu­go cze­kać. Ale te­raz od­wró­ci­li­śmy sy­tu­ację o 180 stop­ni, dziś to tak­sów­ka­rzom ży­je się bar­dzo źle. Kie­dyś śro­do­wi­sko za­wo­do­we by­ło lo­jal­ne wzglę­dem sie­bie. Tak­sów­ka­rze so­bie po­ma­ga­li, wsta­wia­li się za so­bą. Faj­nie by­ło być tak­sów­ka­rzem.

Do­ro­bi­li­ście się jed­nak przy­dom­ka „zło­tó­wy". Po­ku­tu­je opi­nia, że tak­sów­ka­rze oszu­ku­ją, kom­bi­nu­ją...

Wca­le się za to nie ob­ra­ża­my. Róż­ne za­wo­dy do­ro­bi­ły się po­dob­nych okre­śleń. Wszę­dzie są nie­uczci­wi lu­dzie i oczy­wi­ście wśród tak­sów­ka­rzy też ta­cy się zda­rza­ją. Z tym że kie­dyś na tak­sów­ce da­ło się do­brze za­ro­bić, ro­dzi­nę utrzy­mać, oszczę­dzić coś. Dziś mu­si­my sa­mi od­pro­wa­dzać ZUS, pła­cić VAT. Czę­sto trze­ba jeź­dzić po 14 – 15 go­dzin, a czy­ste­go za­rob­ku jest te­go z 1500 zł mie­sięcz­nie.

Mo­że tak­sów­ki po­win­ny być żół­te, jak w No­wym Jor­ku? Wro­cław i Kra­ków już na po­waż­nie my­ślą o ta­kim kro­ku.

W War­sza­wie ro­bi­my wszyst­ko, by tak­sów­ki by­ły god­nym re­pre­zen­tan­tem mia­sta. W koń­cu pierw­szy kon­takt z Pol­ską dla każ­de­go ob­co­kra­jow­ca to lot­ni­sko i tak­sów­ka. Mia­sto nam przed­sta­wi­ło bar­dzo faj­ne pro­jek­ty: je­den typ sa­mo­cho­du czy wy­łącz­nie dwa lub trzy ty­py, jed­na­ko­we ko­gu­ty, ta­kie sa­me ozna­cze­nia... Do te­go po­mysł po­dzia­łu na kla­sy sa­mo­cho­dów, by wy­róż­nić po­jaz­dy z kli­ma­ty­za­cją itd. Ale tak­sów­ka­rzy na to po pro­stu nie stać.

Wpro­wa­dza­nie te­go mo­gło­by być prze­cież roz­ło­żo­ne na pa­rę lat. W Ber­li­nie so­bie z tym po­ra­dzi­li.

Tam mia­sto wy­tar­go­wa­ło do­bre ce­ny u pro­du­cen­ta sa­mo­cho­dów, do te­go tak­sów­ka­rze ma­ją ko­rzyst­niej­szy spo­sób roz­li­cza­nia się z fi­sku­sem. My zo­sta­li­śmy ob­cią­że­ni przez pań­stwo tak wiel­ki­mi kosz­ta­mi pro­wa­dze­nia dzia­łal­no­ści, że na ra­zie zmia­ny ta­kie są ma­ło re­al­ne.

—roz­ma­wiał Mi­chał Pło­ciń­ski

W związ­ku z gło­śną ostat­nio de­re­gu­la­cją za­wo­dów du­żo się mó­wi tak­że o tak­sów­ka­rzach. Za­wód cze­ka­ją ko­lej­ne zmia­ny. Pan prze­żył już ich wie­le. Kie­dy się naj­le­piej jeź­dzi­ło tak­sów­ką?

An­drzej Kor­das: Na pew­no przed 1988 r., czy­li przed wpro­wa­dze­niem tzw. usta­wy Wilcz­ka o dzia­łal­no­ści go­spo­dar­czej. By­ła wte­dy co praw­da ob­li­ga­to­ryj­na przy­na­leż­ność do jed­nej or­ga­ni­za­cji i ko­niecz­ność za­cho­wa­nia re­stryk­cyj­nych stan­dar­dów, ale cho­ciaż za­rob­ki by­ły na od­po­wied­nim po­zio­mie.

Praca
Rząd odpowiada na plany masowych zwolnień w firmach. 50 mln zł wsparcia
Materiał Promocyjny
Wykup samochodu z leasingu – co warto wiedzieć?
Praca
Trudno dzisiaj zagonić pracownika do biura. Szczególnie w piątek
Praca
Tego powinni się uczyć przyszli menedżerowie AI
Praca
Depresja pracowników kosztuje firmy miliardy złotych. Straty są coraz większe
Praca
Rekordowa liczba studenckich staży w Programie Kariera