Ministerstwo Pracy wraca do pomysłu zmian w zasadach liczenia rent. Proponuje, aby podstawę obliczania tego świadczenia dla osób urodzonych po 1948 r. stanowiła suma zwaloryzowanych składek na ubezpieczenie emerytalne i kapitału początkowego na koncie prowadzonym przez ZUS. Partnerzy społeczni tak opiniują projekt noweli ustawy o emeryturach i rentach z FUS: przedstawione rozwiązania są bardzo bliskie tym zakwestionowanym w 2008 r. przez prezydenta Lecha Kaczyńskiego.
[srodtytul]Ledwie minimum[/srodtytul]
– Takie rozwiązanie oznacza, że wśród przyszłych rencistów będzie więcej ubóstwa. Zagrożeni są przede wszystkim ci, którzy zdolność do pracy utracą w młodym wieku. Mają krótki okres aktywności zawodowej, a tym samym niski kapitał emerytalny – mówi Elżbieta Arciszewska, przewodnicząca Polskiego Związku Emerytów, Rencistów i Inwalidów (PZERiI).
– To skandaliczna propozycja, skrajnie niekorzystna. Obawiam się, że większość rent obliczonych w proponowany sposób będzie na minimalnym poziomie, a do części trzeba będzie dopłacać, by spełnić ustawowe minimum dla tego świadczenia. Nieprzypadkowo projekt zakłada możliwość nieograniczonego zarobkowania przez rencistów, bo nie mieliby z czego żyć – mówi Wiesława Taranowska, wiceprzewodnicząca OPZZ.
[b]Nowy system wyliczania rent ma zapobiec sytuacji, w której renta wyliczona przed zmianą byłaby wyższa od emerytury złożonej z części ZUS i OFE [/b]– mówi minister Michał Boni.