Według Departamentu Pracy we wrześniu zanualizowany wskaźnik osób znajdujących zatrudnienie wzrósł do 5 milionów, czyli poziom nie widziany od grudnia 2007 r. Wskaźnik zwalniających się z pracy z własnej woli wyniósł we wrześniu 2,8 miliona, podczas gdy miesiąc wcześniej – tylko 2,5 miliona. Oznacza to, że pracownicy nabrali zaufania w poprawiającą się kondycję na rynku zatrudnienia.

Także pracodawcy chętniej otwierają nowe pozycje. "Jeśli czujesz się na tyle bezpieczny, aby odejść z pracy, z gospodarką musi być już naprawdę dobrze" – skomentował rządowy raport Chris Rupkey, główny ekonomista MUFG Union Bank. Dane te odebrano jako kolejny symptom poprawiającej się sytuacji na rynku pracy.

Od stycznia do października gospodarka USA tworzyła średnio 229 tys. miejsc pracy miesięcznie. Wskaźnik bezrobocia spadł także do najniższego poziomu od sześciu lat i wynosi obecnie 5,8 proc. Nowe etaty tworzone są praktycznie przez wszystkie gałęzie gospodarki. Czterotygodniowa średnia osób występujących po raz pierwszy o zasiłek dla bezrobotnych spadła w tym tygodniu do 285 tys., a więc poniżej psychologicznego progu 300 tys. osób i jest obecnie najniższa od 14 lat. Także liczba krótkoterminowo bezrobotnych, czyli osób pozostających bez zatrudnienia przez okres krótszy niż 6 miesięcy, jest obecnie najniższa od początku recesji. Bez wątpienia sytuacja na rynku pracy w USA jest obecnie najlepsza od czasów wielkiego kryzysu – twierdzą ekonomiści. Wraz ze wzrostem zatrudnienia powinna pojawić się także presja na wzrost wynagrodzeń. Przez wiele lat zarobki Amerykanów znajdowały się w stagnacji. W ubiegłym roku wzrosły zaledwie o 2 proc., co sprawiało, że wielu pracowników miało poczucie iż ledwo wiążą koniec z końcem. To jednak może się zmienić. "Oczekujemy, że w 2015 roku wzrost wynagrodzeń zmieści w w granicach 2,5-3,5 proc." – uważa Beth Ann Bovino główna ekonomistka S&P Ratings. Po raz pierwszy będą więc znacząco wyższe niż średnia z ostatnich kilku lat, kiedy Stany Zjednoczone z trudem wydobywały się z recesji. Przyczyniać się do tego będą właśnie osoby zmieniający pracę w celu podjęcia lepszego zajęcia. Do pełni szczęścia jednak bardzo daleko. Ekonomiści przypominają, że wciąż na każde miejsce pracy przypada dwóch chętnych. Część ofert wciąż dotyczy niskopłatnych zajęć. Aby osiągnąć stan równowagi na rynku pracy potrzebny jest spadek liczby zwolnień zbiorowych i tworzenie kolejnych miejsc pracy. A te wciąż powstają w tempie wolniejszym niż przed recesją. Także w niektórych zawodach nie należy się spodziewać znaczącego wzrostu płac. Ekonomiści przypominają też, że problemem Stanów Zjednoczonych są także osoby przez dłuższy czas bez stałego zatrudnienia, których kwalifikacje nie pozwalają na szybki powrót na rynek zatrudnienia. "Ci bezrobotni często rezygnują z aktywnego poszukiwania pracy, stając się ofiarami Wielkiej Recesji" – uważa Bovino.

Tomasz Deptuła z Nowego Jorku