rp.pl: Jaki był główny cel wizyty Kim Dzong Una w Chinach?
Marcin Jacoby: Wizyta realizuje kilka celów. Po pierwsze, Kim ma do omówienia z Xi wiele kwestii związanych z potencjalnym otwarciem gospodarczym Korei Północnej. Chodzi tu szczególnie o towarową linię kolejową biegnącą z Korei Południowej przez Północ do Chin. Przy dobrym klimacie politycznym i zmianie stanowiska Stanów Zjednoczonych w kwestii embarga, taki nowy lądowy kanał transportowy mógłby być niezwykle atrakcyjnym rozwiązaniem dla wszystkich trzech krajów azjatyckich. Oczywiście chodzi również o pokazanie Stanom, że bez jakiejkolwiek współpracy z ich strony, Korea Północna i tak będzie rozmawiać z Chinami, a relacje zdają się wchodzić na nowy etap zażyłości, której wcześniej zupełnie nie było. Wywarcie tego typu presji na USA jest w interesie Północy, Chin, ale również Korei Południowej, która czeka tylko na rozpoczęcie wymiany handlowej z północnym sąsiadem.
Czy to przypadek, że Kim zdecydował się świętować w Pekinie swoje 35. urodziny?
Kim tym razem udał się do Chin na zaproszenie Xi Jinpinga. To rzeczywiście zastanawiające, że ChRL zdecydowało się zaprosić przywódcę Korei Północnej właśnie w jego urodziny, co więcej, celebrując je! To pierwszy taki przypadek w tym rozdaniu politycznym, przypomnijmy, że Kim odwiedził Chiny po raz pierwszy dopiero w zeszłym roku w związku z napiętą sytuacją na linii Pjongjang - Waszyngton i wznowieniem dialogu politycznego z Południem. Pomiędzy 2012 a 2017 rokiem relacje pomiędzy Chinami i Koreą Północną były bardzo chłodne, w ciągu ostatniego roku nastąpiła tu diametralna zmiana.
W jakim stopniu wizyta Kima w Chinach może wpłynąć na przebieg spodziewanego wiosną drugiego spotkania Kima z Donaldem Trumpem?