Sprawa dotyczy wiceprzewodniczącego Rady Bezpieczeństwa i Obrony Ukrainy (RNBO) Ołeha Gładkowskiego, który w poniedziałek stracił też stanowisko szefa międzyresortowej komisji ds. współpracy wojskowo-technicznej oraz kontroli eksportu. Prezydent Petro Poroszenko odwołał go, choć znają się od lat i są bliskimi partnerami biznesowymi. – Każdy musi wiedzieć, że jeżeli wina zostanie udowodniona, nie uratuje go ani stanowisko, ani powiązania z prezydentem – grzmiał Poroszenko.
Tydzień temu dziennikarze śledczy z popularnego youtubowego kanału Bihus.info opublikowali materiał kompromitujący syna byłego już wiceszefa RNBO. Chodzi o 24-letniego Ihora Gładkowskiego, który wraz z kilkoma znajomymi przemycał z Rosji części dla ukraińskiego przemysłu zbrojeniowego – często zresztą uszkodzone i nadające się na złom. Ceny na nie były kilkakrotnie zawyżone. Z doniesień niezależnych dziennikarzy wynika, że w czasie trwającej od pięciu lat wojny na wschodzie kraju grupa miała otrzymać z państwowego koncernu Ukroboronprom co najmniej 250 mln hrywien (równowartość 35 mln złotych). Jeżeli któryś zakład nie chciał współpracować, syn wysokiego urzędnika wykonywał jeden telefon i problem był rozwiązany. Z ujawnionych przez Bihus.info stenogramów rozmów między członkami grupy wynika, że koledzy Gładkowskiego kilkakrotnie prosili go, by „porozmawiał z tatą".
Pieniądze ze zbrojeniówki trafiały do Rosji nie bezpośrednio, lecz poprzez łańcuszek fikcyjnych firm. Udział w precedensie miała brać również kijowska fabryka łodzi Kuźnica na Rybalskim, którą Poroszenko sprzedał dopiero w 2018 roku. Nie robił tego osobiście, gdyż odkąd jest prezydentem, powierzył zarządzanie swoimi aktywami zagranicznej firmie.
Ihor Gładkowski wszystkiemu zaprzecza i zapowiada wytoczenie procesu dziennikarzom. Jest konsulem honorowym Szeszeli na Ukrainie i – jak twierdzą ukraińskie media – posiada immunitet dyplomatyczny. Nie wiadomo, za jakie zasługi te wyspiarskie państwo na Oceanie Indyjskim (jeden rajów podatkowych) przyznało taki status Gładkowskiemu, który miał wówczas 20 lat. W niedzielę należącą do niego willę w podkijowskim Kozynie (tuż przy Dnieprze) pikietowało kilkuset ukraińskich nacjonalistów. Domagali się aresztowania Gładkowskich, na płocie posiadłości ktoś napisał czerwoną farbą „maruderzy".
– Postępy w walce z korupcją spowodowały, że politycy i urzędnicy nie gromadzą już majątków na swoje nazwisko, lecz przepisują je np. na dzieci, bratanków czy siostrzeńców. Zaczęli kraść ostrożniej – mówi „Rzeczpospolitej" kijowski ekonomista Ołeksandr Ochrimenko.