Wszystko przez wpis prof. Agnieszki Popieli z z Katedry Botaniki i Ochrony Przyrody Uniwersytetu Szczecińskiego, która poinformowała w mediach społecznościowych, że musiała zapłacić 500 dolarów, aby profesor zoperował jej chorą na nowotwór matkę.
„Jak moja Mama umierała, to trzeba było dać 500 dolarów za operację. Podobno na czasopisma medyczne. Faktury ani rachunku nie dostałam. Nigdy tego nie zapomnę" – pisała prof. Popiela.
Postępowanie dyscyplinarne to inicjatywa rektora Uniwersytetu Szczecińskiego, prof. Edwarda Włodarczyka, który już w listopadzie skierował sprawę do rzecznika dyscyplinarnego.
- Z niczego się nie wycofałam i złożyłam zeznania do odpowiednich służb w sprawie prof. Tomasza Grodzkiego - powiedziała prof. Agnieszka Popiela Radiu Szczecin, które poinformowało o postępowaniu dyscyplinarnym. Dodała, że podała prawdę i miała dobre intencje.
Ale później stopniowo wycofywała się z kolejnych oskarżeń. "Żeby było uczciwie. Nigdy nie powiedziałam, że wpłata była warunkiem operacji. Nie! Mama była w normalnej kolejce do zabiegu. Wpłaciłam, bo czułam presję psychiczną" – pisała na portalu społecznościowym.