Petycję na dany temat będzie można złożyć tylko do jednego podmiotu i tylko jeden raz – to najważniejsze zmiany, jakie do ustawy o petycjach zamierzają wprowadzić senatorowie. Chcą przymknięcia furtki, dzięki której każdy obywatel może próbować zainteresować swoją sprawą Sejm, Senat i instytucje państwowe. Tej samej, którą sami szeroko otworzyli w 2014 roku.
Petycyjna rewolucja
Wtedy Sejm uchwalił ustawę o petycjach, przygotowaną przez senatorów. Wcześniej szeregowi obywatele mieli niewielkie możliwości dotarcia do polityków ze swoimi pomysłami. W zasadzie ograniczały się one do obywatelskiej inicjatywy ustawodawczej, pod którą musi podpisać się co najmniej 100 tys. osób.
Dzięki ustawie z 2014 roku każda osoba fizyczna i prawna może złożyć petycję do dowolnego organu władzy publicznej. I ten musi ją rozpatrzyć w ciągu trzech miesięcy. W Sejmie i Senacie, które są jednymi z głównych adresatów petycji, rozpatrują je specjalne komisje. Np. do sejmowej od jej powstania skierowano ponad 800 spraw.
Teoretycznie rozpatrzenie petycji może doprowadzić do zmiany prawa przez parlament. Tak było np. z uchwaloną w 2016 roku ustawą, zakładającą usunięcie komunistycznych patronów ulic, która powstała dzięki petycji autorstwa radnych z Jastrzębia-Zdroju. Inne mają mniej poważny charakter. Np. w kwietniu do Sejmu wpłynęła petycja, zakładająca areszt za obchody Halloween, i posłowie będą musieli się nią zająć, bo spełniła wymogi formalne.
Zdaniem Aleksandra Pocieja, szefa senackiej Komisji Praw Człowieka, Praworządności i Petycji, tych mniej poważnych niestety przybywa. – Jeszcze kilka lat temu petycji było mniej, kierowało je jednocześnie wiele podmiotów i dotyczyły istotnych zagadnień. Później ich liczba wystrzeliła, czemu towarzyszył spadek jakości – mówi.