Buntownicy niezależnymi posłami

Ludwik Dorn zostaje, ale w terenie zaczyna ubywać działaczy PiS

Aktualizacja: 14.12.2007 06:47 Publikacja: 14.12.2007 02:59

Buntownicy niezależnymi posłami

Foto: Rzeczpospolita

Ludwik Dorn zostaje w PiS. Wieczorem na swoim blogu tłumaczył, że dla niego jedynie ta partia pozostaje „realnym narzędziem służącym przebudowie Rzeczypospolitej i wspólnotą politycznej przyjaźni”. Nie zamierza jednak rezygnować z postulatu reformy ugrupowania. „Dla tego celu warto zacisnąć zęby i znosić upokorzenia, obrazy, marginalizację” – napisał.

– Teraz jego pozycja jest bardzo słaba, będzie tam zatem mocno upokarzany albo poniewierany – tak decyzję Dorna komentował Antoni Mężydło (kiedyś PiS, obecnie poseł PO). Z nieoficjalnych informacji wynika, że już w środę po wspólnym spotkaniu z Kaczyńskim Dorn dał do zrozumienia dwóm pozostałym zbuntowanym wiceprezesom PiS, czyli Kazimierzowi M. Ujazdowskiemu i Pawłowi Zalewskiemu, że nie pójdzie ich śladem. – Ma prawo do własnej oceny – mówił Ujazdowski.

Decyzja byłego marszałka Sejmu z jednej strony została pochwalona przez jego partyjnych kolegów, z drugiej natychmiast usłyszał pouczenia, jak teraz powinien się zachować. Sekretarz generalny PiS Joachim Brudziński mówił, że byłoby dobrze, gdyby Dorn przeprosił prezesa partii za to, że porównał jego słowa do wypowiedzi pijanego Aleksandra Kwaśniewskiego. Dorn na blogu wycofał sięz tego sformułowania. Tłumaczył, że niezależnie od jego intencji tamte słowa „uzyskały byt pragmatyczny“.

Na końcu wpisu ciepło wypowiedział się o Ujazdowskim i Zalewskim, choć ocenił, że ich decyzja o wyjściu z PiS jest politycznym błędem. Ale – jak dodał – rozumie ją w wymiarze moralnymi ludzkim.

Przeciwko byłemu marszałkowi wciąż toczy się postępowanie dyscyplinarne. Ludwik Dorn zapowiedział, że czeka na jego koniec. „Z mojej partii można mnie tylko wyrzucić, a i tak będę się czuł jej żywą częścią” – zadeklarował.

W geście solidarności z Zalewskim i Ujazdowskim inni politycy rzucają partyjne legitymacje. Jeszcze wczoraj przed południem zrobił to poseł Piotr Krzywicki. – Odchodzę, ale nie mam zamiaru nikogo wyciągać z PiS – zaznaczył. Nie wiadomo, czy podobną decyzję podejmie Jerzy Polaczek, który miesiąc temu wspólnie z Krzywickim zrezygnował z zasiadania w komitecie politycznym PiS.

Tuż po deklaracji Krzywickiego swoje odejście ogłosili Krzysztof Dudek, dyrektor Narodowego Centrum Kultury, radny sejmiku wojewódzkiego w Łodzi,i Witold Gwiazda, były wicewojewoda łódzki. – Trudno funkcjonować w partii, w której zabranie głosu traktowane jest jak atak, rozłam czy bunt – stwierdził Gwiazda.

Partię opuścił też Piotr Roman, charyzmatyczny prezydent Bolesławca. Na exodus zapowiada się w radzie miejskiej Wrocławia – aż siedmiu spośród 11 radnych poparło tu byłych wiceprezesów. – Czekamy na spotkanie z Kazimierzem Ujazdowskim, wtedy zapadną decyzje – mówi Paweł Wróblewski, wiceprezes PiS na Dolnym Śląsku. I ma na myśli nie tylko odejście z partii, ale również tworzenie nowego ugrupowania. – Jesteśmy zmęczeni atmosferą wojenną. Ale, używając słów prezesa Kaczyńskiego, nie przejdziemy tam, gdzie stało ZOMO, czyli do PO. Tam jest dokładnie taka sama sytuacja, tylko na razie przykryta frazesami o miłości – mówi.

Ujazdowski się zarzeka, że nowej partii nie zamierza zakładać. Podziękował też Maciejowi Płażyńskiemu za propozycję stworzenia koła parlamentarnego.

– Maciej Płażyński jest mi bliski ideowo, ale nie zmieniłem zdania. Chcę pozostać posłem niezrzeszonym – mówi „Rz”.Politycy PiS twierdzą jednak, że zarówno Ujazdowski, jak i Zalewski, powinni zrezygnowaćz poselskich mandatów. Przed wyborami podpisali bowiem oświadczenie, zgodnie z którym mieli się zrzec mandatów, jeżeli przestaną popierać PiS. Ale ani Ujazdowski, ani Zalewski nie zamierzają odchodzić z Sejmu. – Bez swojej winy musieliśmy opuścić PiS – tłumaczył Ujazdowski. Jego słowa doprecyzował Zalewski: – Prezes Kaczyński zawiesił nas w prawach członków PiS, uniemożliwił udział w kongresie, uczynił naszą przynależność członkowską fikcyjną, ergo – wykluczył nas.

Także Krzywicki nie widzi powodów, dla których miałby odchodzić z Sejmu. – Zasad programowych nie złamałem i mandatu się nie zrzeknę – powiedział.

dr Jarosław Flis, socjolog z Uniwersytetu Jagiellońskiego

Odchodzenie kolejnych działaczy PiS dowodzi słabości przywództwa Jarosława Kaczyńskiego. Nie jest to dobra wróżba dla partii i nie pomoże tu ani bagatelizowanie problemu, ani dyskredytacja buntowników, co robią liderzy partii. To zła strategia. To tak jakby podcinali gałąź, na której siedzą. Odejście Zalewskiego, Ujazdowskiego, Krzywickiego i Gwiazdy nie jest co prawda wydarzeniem na tak dużą skalę, jak rozstanie Marka Borowskiego z SLD czy rozpad Unii Wolności, ale jego skutki mogą być poważne. Może to doprowadzić do stopniowego zawężania poparcia społecznego dla PiS. Na przykład: gdyby teraz odszedł Jerzy Polaczek, którego miasto Piekary Śląskie udzieliło wysokiego poparcia Lechowi Kaczyńskiemu w wyborach prezydenckich, PiS straciłoby w tym mieście wielu wyborców. Takich przypadków będzie więcej. Po tym, co się stało, PiS nie będzie partią bardziej demokratyczną. Demokracja nie polega na zbiorowym klaskaniu w równym tempie. Można powiedzieć tak: odchodzenie kolejnych działaczy to nie jest jeszcze wybicie PiS wszystkich zębów, ale na pewno początek próchnicy.

Ludwik Dorn, poseł PiS

Rz: Dlaczego właściwie zdecydował się pan pozostać w PiS?

Ludwik Dorn: Dla mnie jest to decyzja naturalna, nie widzę konieczności specjalnego uzasadnienia. Zdziwienie byłoby na miejscu, gdybym wyszedł z partii. PiS jest ugrupowaniem, które zakładałem, i ważnym narzędziem realizacji celów, które uważam za istotne dla mojego narodu, dla państwa. Z różnymi działaniami i mechanizmami występującymi w mojej partii się nie zgadzam, dałem temu wyraz. Ale kongres stosunkiem 85 proc. głosów do 15 proc. zaaprobował sposób kształtowania przywództwa przez Jarosława Kaczyńskiego.

Co zamierza pan teraz robić?

Zostaję w PiS jako szeregowy członek. Czekam na koniec postępowania dyscyplinarnego. Moja sprawa cały czas jest w sądzie partyjnym. A wewnątrz klubu zamierzam być aktywnym posłem. Wydaję sejmowy biuletyn, w którym doradzam członkom klubu, co należałoby robić. Wysyłam go kolegom do ich skrzynek e-mailowych.

rozmawiała Małgorzata Subotić

Cała rozmowa jutro w magazynie „Plus/Minus”

Polityka
Kampania w cieniu wojny na Wschodzie
Polityka
Dyrektor NASK: Afera z reklamami atakującymi konkurentów Rafała Trzaskowskiego to może być prowokacja
Polityka
„Ukraść wybory, dokonać ogromnej manipulacji”. Jarosław Kaczyński mówi o nadużyciach w kampanii
Polityka
Afera ze spotami wyborczymi. Prezydent Andrzej Duda chce informacji od ABW
Polityka
Wieczór i poranek wyborczy „Rzeczpospolitej” w rp.pl