Ludwik Dorn zostaje w PiS. Wieczorem na swoim blogu tłumaczył, że dla niego jedynie ta partia pozostaje „realnym narzędziem służącym przebudowie Rzeczypospolitej i wspólnotą politycznej przyjaźni”. Nie zamierza jednak rezygnować z postulatu reformy ugrupowania. „Dla tego celu warto zacisnąć zęby i znosić upokorzenia, obrazy, marginalizację” – napisał.
– Teraz jego pozycja jest bardzo słaba, będzie tam zatem mocno upokarzany albo poniewierany – tak decyzję Dorna komentował Antoni Mężydło (kiedyś PiS, obecnie poseł PO). Z nieoficjalnych informacji wynika, że już w środę po wspólnym spotkaniu z Kaczyńskim Dorn dał do zrozumienia dwóm pozostałym zbuntowanym wiceprezesom PiS, czyli Kazimierzowi M. Ujazdowskiemu i Pawłowi Zalewskiemu, że nie pójdzie ich śladem. – Ma prawo do własnej oceny – mówił Ujazdowski.
Decyzja byłego marszałka Sejmu z jednej strony została pochwalona przez jego partyjnych kolegów, z drugiej natychmiast usłyszał pouczenia, jak teraz powinien się zachować. Sekretarz generalny PiS Joachim Brudziński mówił, że byłoby dobrze, gdyby Dorn przeprosił prezesa partii za to, że porównał jego słowa do wypowiedzi pijanego Aleksandra Kwaśniewskiego. Dorn na blogu wycofał sięz tego sformułowania. Tłumaczył, że niezależnie od jego intencji tamte słowa „uzyskały byt pragmatyczny“.
Na końcu wpisu ciepło wypowiedział się o Ujazdowskim i Zalewskim, choć ocenił, że ich decyzja o wyjściu z PiS jest politycznym błędem. Ale – jak dodał – rozumie ją w wymiarze moralnymi ludzkim.
Przeciwko byłemu marszałkowi wciąż toczy się postępowanie dyscyplinarne. Ludwik Dorn zapowiedział, że czeka na jego koniec. „Z mojej partii można mnie tylko wyrzucić, a i tak będę się czuł jej żywą częścią” – zadeklarował.