– Maciej Wnuk dostał już ode mnie ostrzeżenie, bo nie zastosował się do obowiązujących w MON procedur. Będę się więc uważnie przyglądał jego pracy
– mówi Bogdan Klich, minister obrony narodowej. Nie chce zdradzać szczegółów. Jak nieoficjalnie dowiedziała się „Rz”, sprawa ma związek z tym, że Wnuk od początku swojej pracy w resorcie podejmował wiele decyzji bez konsultacji z przełożonymi.
Zajął na przykład zaskakujące stanowisko w sprawie przetargu na samolot dla VIP, który opiewał na ogromną sumę – około miliarda złotych. Po ogłoszeniu tego przetargu przez Agencję Mienia Wojskowego w grudniu 2006 r. błyskawicznie pojawiły się informacje, że jest on ustawiony pod konkretną firmę. – Nie może być tak, że wyżej punktowana jest dodatkowa toaleta, a nie dodatkowy silnik – o szczegółach tego zamówienia mówi „Rz” Bartłomiej Grabski, były szef AMW, a potem wiceminister obrony narodowej, który w maju 2007 r. zdecydował o unieważnieniu procedury. – Ewidentnie faworyzowano jednego z oferentów. Wskazywały na to nawet te osoby, które w żaden sposób nie były zaangażowane w tę sprawę.
Maciej Wnuk twierdził wówczas, że przetarg powinien trwać. – Nie było podstaw, by go unieważnić, należało tylko zmienić niektóre warunki – wyjaśniał. Jego opinię podzielali obserwatorzy. Ówczesny minister Radosław Sikorski powołał – na prośbę Wnuka – trzy osoby do kontrolowania przetargu. Dwóch prawników z kancelarii Salans oraz prezes Transparency International Małgorzatę Wojciechowską-Brennek, dobrą znajomą Wnuka z TI.Maciej Wnuk jako pełnomocnik ds. przeciwdziałania korupcji w wojsku miał obowiązek sprawdzić medialne sygnały. W tej sprawie tego nie zrobił. Nie potrafił wyjaśnić dlaczego.
– Wcześniej wielokrotnie zwalniał różne procedury tylko dlatego, że dostrzegł drobne nieprawidłowości – mówi jeden z wysokich urzędników MON, zastrzegając anonimowość.