Komisje śledcze nie zniszczą partii Kaczyńskiego

Przy rozliczaniu dwuletnich rządów PiS Donald Tusk będzie wybierał dziedziny, w których można atakować partię Kaczyńskiego, odnosząc sukcesy medialne – twierdzi politolog Rafał Chwedoruk.

Aktualizacja: 11.01.2008 07:42 Publikacja: 11.01.2008 02:33

Zapowiedzi powołania kolejnych komisji śledczych, które mają pogrążyć PiS, dążenia Platformy do ujawnienia nieprawidłowości w działaniu służb specjalnych, prokuratury, a także chęć pokazania, że CBA z Mariuszem Kamińskim na czele działało wbrew prawu, nie są wystarczającymi powodami, które mogą doprowadzić do marginalizacji partii Jarosława Kaczyńskiego czy do jej rozpadu. Owszem, komisje śledcze mogą doprowadzić do pewnego spadku popularności PiS albo przyczynić się do większych trudności w pozyskiwaniu nowych wyborców, ale nic poza tym.

Dla Jarosława Kaczyńskiego antidotum na takie zagrożenia jak komisje śledcze jest konfliktowa wizja świata, skutkująca rozpętaniem sporów z politycznymi oponentami na wielu frontach. Próby rozliczeń lider PiS może przedstawić jako element politycznej walki z jego partią. Z kolei wyborców przekonanych do racji prezesa PiS atak ze strony innych partii czy nieprzychylnych PiS mediów utwierdzi tylko w ich sympatiach. Zatem posiedzenia komisji, na których być może zostaną ujawnione fakty niezręczne dla PiS, mogą przekonać ludzi obojętnych czy mniej zainteresowanych polityką, ale na pewno nie odbiorą PiS trzonu jego dotychczasowych wyborców.

To poniekąd konsekwencja wyborów parlamentarnych z 2005 roku, które ujawniły głęboko zakorzenione historyczne podziały socjopolityczne w polskim społeczeństwie. Nie da się ich zbyt łatwo zasypać.

Warto pamiętać, że idea połączenia umiarkowanego konserwatyzmu z wrażliwością społeczną promowana przez przywódcę PiS nie jest ewenementem w naszych dziejach. Dlatego też wszelkie próby stworzenia prawicowej alternatywy wobec tego, co wymyślił Jarosław Kaczyński, są niemożliwe do przeprowadzenia.

Wobec zmian pokoleniowych i mentalnych, ujawnionych w ostatnich wyborach, próba restytucji prawicy postendeckiej, radykalnie narodowo-katolickiej, np. z Markiem Jurkiem na czele, skazana jest na fiasko. Wyborców o takim profilu skłonnych do rozbicia prawicowej jedności po prostu nie wystarczy. Ksiądz Tadeusz Rydzyk, będący ważną postacią dla dużej części prawicowych wyborców, nie jest politycznym woluntarystą i nie będzie popierał nowej, niepewnej inwestycji, mając obok „stary” i stabilny PiS. Z kolei wspólna inicjatywa Kazimierza Ujazdowskiego, Pawła Zalewskiego, Jana Rokity i Kazimierza Marcinkiewicza, jeśli kiedykolwiek w ogóle powstanie, będzie z góry skazana na zawieszenie w jeszcze większej społecznej próżni. Bo dziś nie da się nagle stworzyć w Polsce klasy średniej, która byłaby ultraliberalna ekonomicznie, a jednocześnie konserwatywna kulturowo.

Jarosław Kaczyński może zatem spać spokojnie. PiS ciągle jest i jeszcze długo będzie jedyną trwałą formacją po prawej stronie sceny politycznej.

Co więcej, dzisiaj to Donald Tusk jest politykiem, który będzie musiał podejmować wiele wysoce ryzykownych działań. Choć PO niemal na pewno będzie triumfatorem najbliższych wyborów parlamentarnych i prezydenckich, to skala tej przewagi pozostaje niewiadomą, bardzo ważną zresztą dla kształtu sceny politycznej w drugiej dekadzie XXI wieku.

Donald Tusk musi bowiem zadowalać szeroki elektorat, o różnych, niekiedy sprzecznych, oczekiwaniach. Część wyborców PO pozostaje nieodległa od PiS, ale jeszcze liczniejsza grupa zaufała Tuskowi jako antytezie Jarosława Kaczyńskiego. Rozliczając okres dwuletnich rządów PiS, premier musi postępować wielce ostrożnie. Rozliczenia z PiS-owskim dwuleciem będą miały charakter tyleż permanentny, co nieostateczny. Komisje śledcze pozwolą na nieustanne piętnowanie PiS.

Zarazem jednak PO przyznawała się w części do bliskości programowej z PiS (choćby w kwestii zwalczania korupcji). Nadmiar rozliczeń mógłby zatem posłużyć politykom PiS do krytykowania nowego rządu za odstępstwo od jego własnych idei. Dlatego Tusk będzie rozliczał, ale selektywnie, wybierając dziedziny, w których można atakować PiS, odnosząc przy tym sukcesy medialne, ale tak, by nie wywołać totalnej wojny politycznej.

Kwestią, którą PO będzie eksploatować politycznie, pozostaje działanie CBA, zwłaszcza sprawa śmierci Barbary Blidy. Z oczywistych powodów całej tej historii towarzyszy olbrzymia dawka emocji. Platforma będzie mogła przybrać ton prokuratorski i pozę moralizatorską, taką samą, jaką posługiwali się zresztą politycy PiS, oskarżając kolejne osoby o korupcję.

Donald Tusk będzie spłacał w ten sposób dług zaciągnięty u licznej grupy dawnych wyborców lewicy, dla których ten gdański polityk stał się gwarantem odsunięcia PiS od władzy. Zdymisjonowanie Mariusza Kamińskiego, dowiedzenie nieprawidłowości w kierowanej przez niego instytucji ziściłoby oczekiwania najbardziej anty-PiS-owskiej części polskiego społeczeństwa. A konfliktu w tej materii nie da się uniknąć, także dlatego, że partia Kaczyńskiego nie może sobie pozwolić na taktyczne ustępstwa, bo rzecz dotyczy kwestii koronnej dla idei IV RP.

Najistotniejsze dla Donalda Tuska rozstrzygnięcia zapadną jednak w innej materii. Obfitość obietnic przedwyborczych postawi premiera i jego zaplecze przed koniecznością podejmowania jednoznacznych decyzji, choćby w kwestii podwyżek, np. dla nauczycieli.

O ile w sprawie rozliczeń rządów PiS będzie można manewrować, o tyle w kwestii płac już nie. Ewentualne osłabienie rekordowego dotąd poparcia dla PO poprzez odpływanie od tej partii niektórych, szczególnych grup wyborców (raczej na lewo niż na prawo) dałoby szansę partii Jarosława Kaczyńskiego na zmniejszenie dystansu do PO i pozwoliłoby myśleć o jakimś uczestnictwie w rządach po kolejnych wyborach.

Dr Rafał Chwedoruk jest politologiem z Uniwersytetu Warszawskiego

Zapowiedzi powołania kolejnych komisji śledczych, które mają pogrążyć PiS, dążenia Platformy do ujawnienia nieprawidłowości w działaniu służb specjalnych, prokuratury, a także chęć pokazania, że CBA z Mariuszem Kamińskim na czele działało wbrew prawu, nie są wystarczającymi powodami, które mogą doprowadzić do marginalizacji partii Jarosława Kaczyńskiego czy do jej rozpadu. Owszem, komisje śledcze mogą doprowadzić do pewnego spadku popularności PiS albo przyczynić się do większych trudności w pozyskiwaniu nowych wyborców, ale nic poza tym.

Pozostało 90% artykułu
Polityka
Sikorski pytany o polskich żołnierzy na Ukrainie mówi o „naszym obowiązku w NATO”
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Polityka
Partia Razem zakończyła postępowanie dyscyplinarne ws. Pauliny Matysiak. Jest decyzja
Polityka
Sondaż: Wyborcy PiS murem za Mateuszem Morawieckim. Rządy Donalda Tuska przekonały 3 proc. z nich
Polityka
Dariusz Wieczorek o sygnalistce: Każda nieprawidłowość będzie wyjaśniona
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Polityka
Wiceminister: W Ministerstwie Rolnictwa pracuje za dużo osób. Dublują pracę