RZ: Czy będzie pan kandydatem na prezydenta w następnych wyborach? Podobno koledzy z LiD namawiają pana do tego?
Włodzimierz Cimoszewicz, senator niezależny, członek SLD: To nieprawda, nikt mnie nie namawia do kandydowania na prezydenta. Ja też nie rozważam takiego pomysłu.
Dlaczego?
Nie ma obowiązku walki o prezydenturę. Dwukrotnie brałem udział w tych wyborach. Ostatnio, dwa lata temu, potraktowałem to bardzo poważnie, z przekonaniem, że mam coś istotnego do zaoferowania rodakom. Skończyło się tak, jak się skończyło – moją rezygnacją. Było to doświadczenie przykre, rozczarowujące i nic mnie nie skłania, żeby je powtórzyć. Nie mam ochoty przeżywać po raz kolejny traumatycznych wydarzeń związanych z kampanią wyborczą, w której wszystkie chwyty są dozwolone, nawet te poniżej pasa.
Dla lewicy, która jest w tej chwili w opozycji, może to być jeden z pomysłów na zaistnienie w świadomości opinii publicznej. Można lansować swojego kandydata, zorganizować prawybory, słowem – przebijać się do mediów.